BYŁA PIESZA, JEST ROWEROWA
BYŁA PIESZA, JEST ROWEROWA
Rikszę wynaleziono w XIX wieku w Japonii jako rozwinięcie lektyki. Początkowo była pojazdem pchanym lub ciągniętym przez jedną osobę (riksza piesza), następnie wykorzystano rower (riksza rowerowa). Stawała się coraz bardziej popularna, zwłaszcza w okresach kryzysu. Dziś najwięcej riksz jest w Indiach. Ale popularne są nie tylko w Azji, lecz także w Skandynawii, Holandii. W Polsce stanowią atrakcję turystyczną m.in. w Sopocie czy Łodzi.
Bogdan Rusiewicz nie lubi siedzieć bezczynnie. Zawsze coś wymyśli. Niedawno w Lubinie zobaczył rikszę. Wywołała tam duże zainteresowanie. Postanowił więc zrobić podobną. Miał przecież zdjęcie. Trochę poczytał i wziął się za robotę. W garażu.
- Zacząłem pracować nad rikszą w październiku. Wszystko udokumentowałem na zdjęciach - mówi mieszkaniec Krosna Odrz. i pokazuje album. Na fotografiach widać, jak etap po etapie powstaje riksza.
Kosztowała dwa tysiące
- Przerabiałem ramę rowerową. Sztyca musi być w pionie - opowiada Rusiewicz. - Musiałem też dobrać odpowiednie lakiery. Ile mnie to hobby kosztowało? Zamknąłem się w dwóch tysiącach złotych.
Siwe siedzenie ma 1,2 metra długości i przeznaczone jest dla dwóch osób (wytrzymałość 210 kg). Janina Moder z Raduszcza Starego miała okazję przejechać się rikszą. Podoba się jej taki sposób podróżowania. Zwłaszcza, gdy ładna pogoda.
- Wspaniale! Mogłabym tak na jakąś dłuższą wycieczkę się wybrać - podkreśla. - Zresztą, ja zawsze lubiłam jeździć. Mąż był mechanikiem, często w długie trasy go wysyłali. A ja razem z nim się wybierałam. Bywało, że nogi mnie bolały. Zatrzymywaliśmy się, wymoczyłam je w rowie i dalej w drogę... W rikszy nogi tak się nie męczą, jak w samochodzie.
O zaletach spokojnych podróży opowiadali także inni pasażerowie, którzy w czasie długiego weekendu mieli okazję znaleźli się na placu 11 Pułku.
Komputer rowerowy
Krośnieńska riksza spodobała się mieszkańcom, którzy mogli ją zobaczyć i przejechać się podczas majowego Święta Rowerów. Pojazd ma tablice z herbem miasta. I dzwonek. Z jednej strony wydaje dźwięki przypominające strzelaninę (co bardzo podoba się małym dzieciom), z drugiej - ostrzega w tradycyjny sposób. Jest też komputer rowerowy, pokazujący prędkość i przejechane kilometry.
A pan Bogdan kilometrów na swym koncie ma sporo. Od 47 lat zasiada za kółkiem. Najpierw jeździł tirami, od ośmiu lat, zamiast towarów, wozi taksówką pasażerów.
- Były ciężkie samochody, a teraz jest lekko i przyjemnie - mówi o rikszy. - Cieszę się, że pierwszą pasażerką była moja żona. I też jej się podobała taka przejażdżka. Szkoda tylko, że czwórka moich wnuków jest już dorosła. Ale by mieli frajdę...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?