MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Protasiewicz: Trochę mam żal, że puszczano "bąki" medialne

(lada)
Piotr Protasiewicz ma 38 lat, żonaty, dwoje dzieci. Wielokrotny reprezentant Polski, medalista niemal wszystkich imprez krajowych i wielu zagranicznych.
Piotr Protasiewicz ma 38 lat, żonaty, dwoje dzieci. Wielokrotny reprezentant Polski, medalista niemal wszystkich imprez krajowych i wielu zagranicznych. Tomasz Gawałkiewicz
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której będę walczył na treningu o miejsce w zespole - przyznał lider i kapitan Stelmetu Falubazu Piotr Protasiewicz, który w ostatnim meczu imponował na dystansie i strzelił 14 "oczek".

- Czy mecz z Unią był tym na przełamanie gorszej passy?
- Przełamanie nie nastąpiło w tej chwili, bo dobrze jadę od wtorkowego pojedynku w Szwecji, przez Niemcy, gdzie stawka też była bardzo mocna. Dziś to się tylko potwierdziło. Wielokrotnie mówiłem, że potrzebuję kilku dobrych meczów, żeby nabrać pewności co do sprzętu i własnej formy. Mam przeczucie, że właśnie nadszedł ten moment. Rok temu przełamałem się po meczu z Lesznem, w tym sezonie mam nadzieję, że też, a w przyszłym w ogóle powinniśmy od nich zacząć i od razu będzie fajnie.

- Atmosfera wokół pana zaczęła się zagęszczać. Dlaczego?
- Ciężko pracowaliśmy, nikt sobie nie bimbał. Za komentarz do całej sytuacji niech posłuży sytuacja z pewnego meczu w Lesznie. Po dwóch biegach miałem punkt i chciałem się wycofać, bo jechałem miernie. Podszedł trener i wyznaczył mnie do rezerwy taktycznej. Od tego momentu wygrałem wszystkie wyścigi do końca. Odsuwanie od składu zawodnika, który się stara nie jest na miejscu, bo robimy krzywdę i jemu, i drużynie. Głosy, które słyszeliśmy świadczą, że ktoś nie do końca orientuje się w sporcie.

- Czy czuł się pan zagrożony?
- Nie o to chodzi. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której będę walczył na treningu o miejsce w zespole. Jadę albo nie i muszę to wiedzieć w poniedziałek, wtorek lub środę. W grę nie wchodzi sytuacja, że ścigam się z kolegami w czwartek lub piątek i walczę o skład. To zupełne nieporozumienie. Zbyt długo jeżdżę na żużlu, żeby takie sytuacje miały miejsce. Przerabiałem to w innych klubach i kończyło się porażkami. Jedną za drugą.

- Działacze mówili w piątek, że z panem rozmawiali...
-... to ja z nimi rozmawiałem i zapytałem wprost: jadę czy nie? Nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi, ale wiedziałem, że przez wyniki w Szwecji i Niemczech jakaś decyzja będzie. Rozmawiałem z zarządem. Trochę mam żal, że puszczano "bąki" medialne, których nie powinno być w przypadku zawodnika dającego z siebie wszystko.

- Co pan zmienił?
- Wróciłem do silników z końcówki ubiegłego sezonu. Mam też jeden zupełnie nowy, który sprawdził się w Niemczech, ale jeszcze bałem się go użyć w meczu ligowym. Mam już bazę. Będę sięgał po sprawdzone silniki, a w meczach o mniejszą stawkę czy w turniejach przetestuję inne. Problem jest wtedy, kiedy jest dużo sprzętu, a nie wiadomo, na którym jechać. Optymalnie jeśli możesz czepić się trzech silników i tylko z nich korzystasz. Zawodnik je zna i wie, jakie ustawienia sprawdzą się na torze twardym czy przyczepnym. Nie miałem tego. Sparingi nie były z zawodnikami w szczytowej formie. Wygrywałem z przewagą prostej i myślałem, że jest fajnie. Tymczasem raz w ucho, drugi raz w ucho i straciłem pewność siebie. Przy aspiracjach, że Falubaz będzie wszystko wygrywał jedną ręką, czułem, że jestem tym ogniwem, które nie daje sobie rady. Nie było mi z tym dobrze.

- Dziękuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska