Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plamy nie ma, kwas pozostał

Katarzyna Borek
Tej plamy wprawdzie juz nie ma, jednak nasza Czytelniczka i tak poprosiła nas o interwencję, bo jest oburzona sposobem załatwienia sprawy przez spółdzielnię mieszkaniową Młodzieżowiec w Zielonej Górze.
Tej plamy wprawdzie juz nie ma, jednak nasza Czytelniczka i tak poprosiła nas o interwencję, bo jest oburzona sposobem załatwienia sprawy przez spółdzielnię mieszkaniową Młodzieżowiec w Zielonej Górze. fot. Czytelniczka
"Tego problemu, według mnie, powinno nie być - napisała do nas pani Ewa. Sprawa dotyczyła brudnej klatki schodowej przy ulicy Objazdowej 37 F.
Plamy nie ma, kwas pozostał

Klatka jest już posprzątana. Jednak nasza Czytelniczka i tak poprosiła nas o interwencję, bo jest oburzona sposobem załatwienia sprawy przez spółdzielnię mieszkaniową Młodzieżowiec w Zielonej Górze. Ale od początku.

Wszystko zaczęło się od plam, które "kwitły" na schodach i korytarzy bloku ponad dwa tygodnie - mimo telefonicznych próśb pani Ewy o ich wymycie.

Klatka nadal po prostu lepiła się z brudu do butów, dlatego nasza Czytelniczka osobiście poszła w końcu do siedziby spółdzielni.

- Potraktowano mnie jak namolną lokatorkę - oceniła pani Ewa. Opisuje, że przyjęto ją (z dwójką małych dzieci) w progu, na stojąco: "Pan prezes siedział pięć metrów dalej i patrzył na monitor, co zdecydowanie utrudniało rozmowę - jeżeli tak można tę nieprzyjemną wymianę zdań nazwać".

Lepiła się z brudu czy nie

Plamy nie ma, kwas pozostał

Czytelniczka opisuje, że wiceprezes Sławomir Brosławski poinformował ją, że na klatce schodowej był. Oglądał ją. I żadnego brudu nie widział.

- Stwierdził, że klatki schodowe są czyste i to mnie przeraziło! Widać ów pan pracuje w ten sam sposób jak pani sprzątająca, byle jak, byle było - zdenerwowała się Czytelniczka. Napisała w liście do redakcji, że zwraca się do nas, bo sprawa jest dla niej żenująca. I nie chce pozwolić na takie "(…) lekceważenie, brak taktu a wręcz grubiaństwo". Zaznaczyła, że została z pomieszczenia prawie wyproszona słowami "Ja już skończyłem, nie mamy, o czym rozmawiać".

- Myślę, że pan Brosławski zapomniał, do czego został powołany i na czym rola zarządu polega. Zarząd reprezentuje wszystkich członków spółdzielni i działa w ich interesie, czego niestety, nie doświadczyłam - kwituje Czytelniczka.

Nikt wcześniej nie narzekał

Plamy nie ma, kwas pozostał

- Dyżuruję nawet popołudniami, by przyjąć również osoby pracujące. Wiem, że to ja jestem dla członków, a nie odwrotnie. Najlepszym dowodem jest to, że nazajutrz po wizycie tej pani klatka została gruntownie wysprzątana - opowiadał nam wiceprezes Brosławski. - Nie chciałem jednak dać się jej wyciągnąć na oglądanie plam, bo miałem po prostu inne zajęcia. Gdyby chodziło o awarię, a nie zacieki po soku o wymiarach 30 na 15 centymetrów, to interweniowałbym natychmiast. Gdy usłyszałem, że kłamię, to w takim tonie rzeczywiście nie chciałem dalej prowadzić rozmowy.
"Klatka została umyta rano, po trzech tygodniach, tylko po co skoro była przecież czysta?" - podsumowała sprawę Czytelniczka.

Wiceprezes zapewnia, że zgłoszenie dotyczące brudnej klatki w tym bloku, było pierwszym, jakie odebrał. - Do wyczyszczenia jest 13 klatek i z żadnego z tych 170 mieszkań, nie miałem dotąd podobnej skargi. Każdy płaci na pracę sprzątaczy 4,10 zł w czynszu. Korytarze myte są raz w tygodniu. Na następny dzień ten sok mógł się po prostu komuś wylać - mówi Brosławski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska