Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po drugie złoto Stal Gorzów niczym ekspres (cz. 4)

Paweł Tracz
Chwila odpoczynku Bogusława Nowaka przed kolejnym startem. W tle Edward Pilarczyk, legendarny mechanik Stali Gorzów.
Chwila odpoczynku Bogusława Nowaka przed kolejnym startem. W tle Edward Pilarczyk, legendarny mechanik Stali Gorzów. Archiwum Bogusława Nowaka
Po zdobyciu pierwszego drużynowego mistrzostwa Polski w 1969 roku, w Gorzowie liczono na następne tytuły. Kolejne lata były jednak dla Stali mniej szczęśliwe, a na wygranie ekstraklasy przyszło poczekać aż cztery sezony...

Upadki... Gdyby nie one, wielu zawodników uniknęłoby groźnych kontuzji, a nawet śmierci, inni mieliby pewnie cenniejsze trofea. - Niestety, na tym też polega urok żużla. To zabójcza miłość - mówi Zenon Plech, niekwestionowany lider Stali w sezonie 1973 roku. Zanim jednak wówczas 19-letni "Super Zenon" stanie się pupilem m.in. nieżyjącego już świetnego spikera i dziennikarza sportowego Jana Ciszewskiego, przejdzie trudną drogę od szkółki do pierwszej drużyny.

Wcześniej jednak idolami gorzowskich kibiców byli inni. Plech i choćby Bogusław Nowak to ci, którzy do klubu trafili w pamiętnym sezonie 1969. Wówczas byli już w kadrze Stali, ale w lidze zadebiutowali nieco później. Z bliska przyglądali się jednak mniej udanym sezonom 1970-1972. - W tym czasie do szkółki trafiło młode pokolenie zafascynowane pierwszymi sukcesami naszej drużyny - wspominał Roman Bukartyk, kierownik zespołu z lat 70. - Zeniu i Boguś to były pierwsze perełki, które później decydowały o potędze Stali. Od pierwszych treningów, meczów było widać, że zrobią w żużlu furorę. Tym bardziej, że stara gwardia już powoli się wykruszała. Jedni zawodnicy zakończyli kariery, drudzy leczyli kontuzje, dlatego przez trzy sezony tylko raz stanęliśmy na podium.

To prawda: w 1970 i 1972 roku Stal uplasowała się dopiero na piątym miejscu, w 1971 zdobyła wicemistrzostwo Polski. Powód? W tym czasie los nie oszczędził nawet liderów złotej drużyny z 1969 r. Edmund Migoś, pierwszy indywidualny mistrz Polski z Gorzowa, z powodu kontuzji na jednym z treningów (Plech wyszedł z karambolu jedynie z lekkimi zadrapaniami) popularny "Mundek" przedwcześnie musiał zakończyć karierę. U progu 1970 roku nie w pełni sił byli Jerzy Padewski, Wojciech Jurasz i Ryszard Dziatkowiak. Pierwszy poważny uraz zapisał na swoje konto również Edward Jancarz, który miał problemy z obojczykiem. Sensację wywołało też zawieszenie - za przekroczenie przepisów celnych - Andrzeja Pogorzelskiego. Tak poszarpany zespół nie obronił oczywiście złota, a później też bywało różnie.

Przed sezonem 1973 klub z Gorzowa pożegnał swoich dwóch wspaniałych zawodników, Pogorzelskiego i Ryszarda Dziatkowiaka, ale w Stali coraz bardziej czołowe role zaczynała odgrywać młodzież. Pierwszy, mający już swoje lata, odszedł do Unii Leszno, w której pełnił funkcję jeżdżącego trenera. Wkrótce "Puzon" wychował grupę świetnych żużlowców, którzy przywrócili blask "Bykom". Z kolei Dziatkowiak po ciężkiej kontuzji nie wrócił już do pełnej dyspozycji i niestety zakończył karierę.

Działacze woleli się zabezpieczyć i z Gniezna ściągnęli 35-letniego Padewskiego, któremu kończyło się wypożyczenie. Oczywiście czołową rolę odgrywał też 27-letni Edward Jancarz, jeżdżący trener. Pozostali to zastęp utalentowanej młodzieży: Nowak, Ryszard Fabiszewski i Mieczysław Woźniak mieli po 21 lat, Plech - 20 (rok wcześniej został najmłodszym indywidualnym mistrzem Polski w historii), a Jerzy Rembas - 17. Byli też inni juniorzy, więc średnia wieku wynosiła... 22 lata. Gdyby nie Padewski, byłaby jeszcze niższa! I właśnie ci młodzi gniewni zawojowali ligę w 1973 roku.

Na Stal Gorzów nie było mocnych

- Wkoło wszyscy mówili, że czeka nas twarda walka o utrzymanie. Spadek? W klubie mieliśmy ambitniejsze plany niż tylko obrona ekstraklasy. Pierwszy mecz mieliśmy jednak w Rybniku, na torze mistrza Polski. Oczywiście nie uniknęliśmy lania, ale jak się później okazało, była to jedna z zaledwie dwóch porażek Stali w tym sezonie! - tłumaczy Bukartyk.

Z ROW-em Stal przegrała aż 30:47, ale tylko w jednym biegu wystąpił Jancarz. Ból w kontuzjowanej nodze był silniejszy i zawodnik dał za wygraną. Już wtedy pierwsze skrzypce w ekipie "żółto-niebieskich" odegrali Plech, Nowak i Fabiszewski, czyli młodzieńczy ułani. Gdy jednak w kolejnych meczach stalowcy odprawili z kwitkiem Polonię Bydgoszcz (43:35) i Unię w Lesznie (47:31), stało się jasne, że mistrzowie sprzed czterech lat zgłaszają się oficjalnie do walki o złoto.

- W zasadzie już do końca sezonu wygrywaliśmy z każdym i na każdym torze. Nie było na nas mocnych. Miałem świetny sezon nie tylko w lidze, ale także w zawodach indywidualnych. Tworzyliśmy świetną ekipę na torze i poza nim. A ponieważ mieliśmy różne charaktery, to i zabawy i radości było co niemiara - mówi Plech.
Stal zapewniła sobie złoto już na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, bo drugich w tabeli rybniczan wyprzedzała aż o siedem punktów. Nic dziwnego, że jeden ze śląskich działaczy, zafascynowany kapitalną postawą Stali, ochrzcił ją "gorzowskim ekspresem". Cdn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska