Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wizycie u żarskiego mechanika, z baku samochodu mieszkańca Iłowej wyciekła benzyna

Aleksandra Łuczyńska 0 68 363 44 60 [email protected]
Mężczyzna zapewnia, że nigdy nie miał większych problemów z samochodem, dlatego zdziwił się, gdy chwilę po opuszczeniu warsztatu, z baku wyciekło paliwo.
Mężczyzna zapewnia, że nigdy nie miał większych problemów z samochodem, dlatego zdziwił się, gdy chwilę po opuszczeniu warsztatu, z baku wyciekło paliwo. fot. Aleksandra Łuczyńska
Mieszkaniec Iłowej u jednego z żarskich mechaników wymienił filtry oleju i paliwa. Po wyjeździe z warsztatu, z baku jego samochodu wyciekło kilkadziesiąt litrów benzyny. - To normalna fuszerka - uważa mężczyzna.

Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu. Czytelnik, który zgłosił nam problem, nie chce podawać swoich danych. Jak opowiada, w Iłowej mieszka na co dzień, ale do Żar przyjeżdża dość często. Dlatego, kiedy miał w swoim samochodzie wymienić olej oraz filtry, w tym także paliwa, postanowił to zrobić w jednym z żarskich warsztatów przy ul. Żagańskiej.

- Jeździłem kilka dni z rzędu, bo mechanik był zawalony robotą, ale byłem cierpliwy, w końcu udało się wszystko załatwić. Olej miałem swój, ale filtry kupiłem na miejscu, dlatego ich wymiana miała być gratisowa. I rzeczywiście była, bo zapłaciłem tylko za wymianę oleju 10 złotych - opowiada. - To nie była skomplikowana naprawa. Mechanik szybko to załatwił.
Mężczyzna odjechał, kierując się w stronę alei Jana Pawła II. - Nagle poczułem intensywny zapach benzyny, trochę się zdziwiłem, że coś jest nie tak. Ruszyłem dalej, ale zauważyłem, że ktoś macha do mnie pokazując, że z autem coś się dzieje - relacjonuje. - Zatrzymałem się, wysiadłem i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem.

Pod samochodem była ogromna plama benzyny. Kierowca wsiadł szybko do samochodu i znów pojechał do warsztatu. Na miejscu zażądał wyjaśnień, ale usłyszał, że to, co się stało, nie jest winą mechanika.
- Powiedziano mi, że musiałem wcześniej przerabiać coś w samochodzie, bo było coś nie tak z przewodem paliwowym. Podobno miał być przemarznięty, ale w ubiegłym tygodniu temperatura nie była niższa niż 10 stopni. Poza tym auto trzymam w garażu. To było ewidentnie niedopatrzenie mechanika, który sam stwierdził, że mógł to lepiej zabezpieczyć - mówi właściciel auta, który zażądał od pracowników warsztaty zwrotu kosztów paliwa. Jak mówi w baku, w chwili naprawy, miał ok. 30 litrów paliwa. Stracił przez to blisko 150 złotych.
- Może to nieduża suma, ale chciałem odzyskać to, co straciłem. Jestem studentem, specjalnie tankuje w Zielonej Górze, żeby było taniej - wyjaśnia mieszkaniec Iłowej. - Samochodem jeżdżę od roku, kupiłem go od kolegi, żaden z nas nie musiał go nigdy specjalnie naprawiać. Skoro po zwykłej wymianie filtra stało się coś takiego, to musiała być wina warsztatu. Co więcej, taka plama benzyny na ulicy mogła spowodować tragedię. Wystarczył jakiś niedopałek.

Udało nam się skontaktować z mechanikiem, u którego mężczyzna wymieniał filtry. Ryszard Krupowies przyznaje z niesmakiem, że pierwszy raz spotkał się z takim klientem. - Mam trzydzieści lat praktyki i muszę powiedzieć, że dziwi mnie postawa tego młodego człowieka - wyznaje. - Znam się na swojej pracy i wiem, że przy tym przewodzie ktoś kiedyś majstrował. Po wymianie filtra jednak wszystko działało, samochód odpaliliśmy, nie było żadnych usterek. Kiedy wrócił i zażądał 150 złotych, dałem mu tylko 50, bo nie sądzę, żeby tego paliwa wyciekło aż tyle. Sądziłem, że sprawa jest załatwiona. Wygląda na to, że jednak nie.

O całym zajściu mieszkaniec Iłowej poinformował policję. Sprawę chciał oddać do sądu, ale ostatecznie zrezygnował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska