Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogięta historia

Rafał Darżynkiewicz
Za dużo - źle, za mało - jeszcze gorzej. Żużlowców trudno zrozumieć. Taki dajmy na to Jason Crump.

By oszczędzać siły - w końcu to już zawodnik dobrze po trzydziestce - zrezygnował już kilka lat temu z ligi angielskiej. Polska, Szwecja i Grand Prix to miał być klucz do odzyskania mistrzostwa świata. Plan Crumpa trochę się skomplikował. W Szwecji wycofały się dwie drużyny i uciekły cztery ligowe mecze, w Polsce jego Atlas ma nieoczekiwanie pięciotygodniowe wakacje, a Grand Prix jeździ tylko co dwa tygodnie. Głodny startów "Kangur" postanowił wrócić na Wyspy. Sezon w pełni, więc jeździć trzeba. Crump to jeździec z najwyższej półki. Dla niego powrót do Elite League może oznaczać nawet, a może przede wszystkim, finansowy zysk.

Z problemem niedoboru startów borykają się także inni żużlowcy. Wybór Anglii to dla Polaków spora inwestycja, a efekt niepewny. Szczęścia na Wyspach lub raczej podtrzymania dobrej dyspozycji, szukał Tomasz Chrzanowski. Efekt dramatyczny. "Chrzanek" skompromitował się w oczach nowego pracodawcy, a forma z końcówki sezonu zasadniczego prysła niczym mydlana bańka. Jeden punkt i po pomorskich derbach znów usłyszał gwizdy. Szybko, więc z angielskiej recepty zrezygnował. Na rodzimych torach powrotu do formy szukają rekonwalescenci. Taki Damian Baliński z powodzeniem, z kolei Grzegorz Zengota bez. Zresztą, co potwierdzają organizatorzy imprez towarzyskich, w minioną niedzielę nie było problemów z obsadą. Ba, nie było też problemów z frekwencją. Czy to w Rawiczu, Gdańsku, czy Krakowie każdy turniej gromadził sporo kibiców.

Pozostańmy chwilę pod Wawelem. Zachwyty nad frekwencją trzeba lekko stonować. Na Wandę przybyło według różnych źródeł od czterech do sześciu tysięcy ciekawskich. Klubowej kasy nie zapełnili, bo wstęp był darmowy. To jednak była taka demonstracja. "Chcemy żużla" - zagłosowali nogami krakowianie. Czy będą go mieli, to już zupełnie inna, znacznie droższa historia. Zawody "60 lat Nowej Huty" wygrał Emil Sajfutdinow. Tuż za Rosjaninem przyjechał Tomasz Gollob. Wicelider Grand Prix też potrzebował pokręcić kilka kółek w silnej stawce. Wszak już w sobotę Vojens, być może najważniejsza z tegorocznych bitew w wojnie o żużlowy tron 2009.

Na razie pomocną dłoń do kandydata Golloba wyciągnął bank z Częstochowy. Nicki Pedersen i Greg Hancock z bankomatu pod Jasną Górą nie zdołali wybrać tyle, ile planowali. Brak kasy oznacza rezygnację z tak potrzebnych w środku sezonu inwestycji w sprzęt. "Wyjechane" motory Amerykanina nie pozwoliły mu wjechać do półfinału w Malilli, a następnego dnia w Lesznie w ogóle nie chciały jechać . W podobnej sytuacji jest Pedersen, ale on dodatkowo sam sobie jest winien. Jeśli Gollob w Vojens wykorzysta szansę czyli ucieknie "biednym" i odrobi choć trochę do Crumpa, będzie pięknie. Problem jednak w tym, że bankomat w Gorzowie może zostać zamknięty już w niedzielę. Derby zdecydują o mistrzostwie świata? Trochę to może "pogięta" historia, ale coś w tym jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska