Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb ośmioletniego Kamilka z Częstochowy. Znane są szczegóły. Wiadomo też, co stanie się z pieniędzmi ze zbiórki

Katarzyna Stacherczak
Katarzyna Stacherczak
Od przeszło miesiąca cała Polska żyła bulwersującymi wydarzeniami, które rozegrały się w jednym z mieszkań socjalnych przy ulicy Kosynierskiej w Częstochowie. Ośmioletni Kamilek stał się ofiarą przemocy domowej
Od przeszło miesiąca cała Polska żyła bulwersującymi wydarzeniami, które rozegrały się w jednym z mieszkań socjalnych przy ulicy Kosynierskiej w Częstochowie. Ośmioletni Kamilek stał się ofiarą przemocy domowej arc
Znana jest już data i miejsce pogrzebu ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, który zmarł tragicznie po tym, jak został skatowany we własnym domu. Oprawcami okazali się 27-letni ojczym i 35-letnia matka chłopca.

Pogrzeb ośmioletniego Kamilka z Częstochow

Pogrzeb ośmioletniego Kamilka z Częstochowy odbędzie się w sobotę, 13 maja. Msza święta zostanie odprawiona w kościele na cmentarzu Kule. Początek o godzinie 13.00.

Jak na razie 35-letnia matka Kamilka, która obecnie przebywa w areszcie, nie złożyła wniosku o przepustkę, by móc wziąć udział w pogrzebie. Niewykluczone jednak, że takie pismo się pojawi...

Dramat ośmiolatka z Częstochowy

Od przeszło miesiąca cała Polska żyła bulwersującymi wydarzeniami, które rozegrały się w jednym z mieszkań socjalnych przy ulicy Kosynierskiej w Częstochowie. Ośmioletni Kamilek stał się ofiarą przemocy domowej. Oprawcami chłopca okazali się jego najbliżsi - 35-letnia matka i 27-letni ojczym, z którymi mieszkał pod jednym dachem. Dziecko cierpiało we własnym domu... O jego dramacie odpowiednie służby powiadomił biologiczny ojciec. Jak się okazało, chłopiec miał liczne obrażenia ciała - poparzoną głowę, klatkę piersiową i kończyny, a także spalone włosy.

Kamilek w ciężkim stanie trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Jego stan był bardzo ciężki, ale stabilny. Przebywał na oddziale intensywnej terapii. Mimo to wszyscy wierzyli, że ośmiolatek wyjdzie z tej walki zwycięsko. Pojawiły się nawet informacje mówiące o tym, że lekarze rozważają przygotowanie do procedury związanej z wybudzeniem chłopca ze śpiączki farmakologicznej. Niestety jego stan w ostatnich dniach pogorszył się...

Zarzuty zostaną zmienione

W poniedziałek rano, 8 maja, Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach przekazało tragiczne wieści - życia pobitego i poparzonego chłopca nie udało się uratować. W związku z informacją o śmierci Kamila, prokurator polecił szpitalowi zabezpieczenie zwłok dziecka celem wykonania sekcji. Po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji zwłok będą podejmowane dalsze decyzje dotyczące zmiany zarzutów, które zostały przedstawione w śledztwie podejrzanym Dawidowi B. i Magdalenie B.

27-letni mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące m.in. usiłowania zabójstwa dziecka i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna miał polewać je wrzątkiem i umieszczać je na rozgrzanym piecu. Wcześniej natomiast brutalnie bić i kopać, a także przypalać papierosami. Dawid B. przyznał się do popełnienia przestępstw, jednakże odmówił złożenia jakichkolwiek wyjaśnień w tej sprawie.

Z kolei 35-letniej matce prokuratura zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Kobieta bowiem nie reagowała na zachowania męża. Magdalena B. przyznała się do popełnienia tych przestępstw i złożyła wyjaśnienia w tej sprawie. Twierdziła, że nie pomogła dziecku, bo bała się męża.

Jak przekazali śledczy, dotychczasowe ustalenia wskazują na konieczność zmiany zarzutów z usiłowania na dokonanie zabójstwa. Sąd tymczasowo aresztował 35-latkę i jej 27-letniego partnera.

W toku śledztwa prokuratura przedstawiła też zarzuty 45-letniej Anecie J., która jest ciotką ośmioletniego Kamilka oraz jej mężowi. Z ustaleń śledczych wynika, że w mieszkaniu socjalnym przy ulicy Kosynierskiej w Częstochowie pod jednym dachem mieszkały w sumie dwie rodziny. To matka Kamilka Magdalena B. wraz z mężem Dawidem B. i dziećmi oraz właśnie jej siostra Aneta J. wraz z mężem i dziećmi.

Prokurator zarzucił im, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna nie udzielili pomocy swojemu ośmioletniemu siostrzeńcowi, mimo że był w stanie, który zagrażał jego życiu. Nikt z nich nie zareagował na zachowanie Dawida B., ani nie wezwał też pomocy medycznej do dziecka. Aneta J. i jej mąż nie przyznali się do winy. Prokurator zastosował wobec nich dozór policji. Zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie grozi do trzech lat więzienia.

Co stanie się z pieniędzmi ze zbiórki?

Po tym, jak w całej Polsce zrobiło się głośno o pobitym i poparzonym ośmiolatku z Częstochowy, w sieci zaczęły pojawiać się informacje o zbiórkach prowadzonych na rzecz poszkodowanego chłopca. Na jednej z nich zebrano ponad 600 tysięcy złotych.

Ze względu na to, że biologiczny ojciec chłopca miał odebrane prawa rodzicielskie, a jego matka przebywa w areszcie, nie było wiadomo, do kogo mogłyby trafić zebrane pieniądze. Sprawą zajęli się śledczy. Pod koniec kwietnia ustanowiono kuratora dla zarządzania majątkiem małoletniego Kamila. Ten jednak pieniędzy ze zbiórki nie otrzymał.

8 maja, gdy dotarły tragiczne wieści ze szpitala, serwis na którym zorganizowana została zbiórka, przekazał, co stanie się z zebranymi środkami.

- W związku z informacją o śmierci Kamilka serwis Pomagam.pl zlecił zwrot wszelkich wpłat przekazanych na tę zbiórkę. Każdy darczyńca otrzyma informację o zwróconych środkach drogą mailową. Dziękujemy wszystkim za okazane wsparcie - podsumowują organizatorzy zbiórki.

Sytuacja rodzinna budziła niepokój

Rodzina, w której doszło do dramatu, była znana Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej w Częstochowie. Była objęta wsparciem pracownika socjalnego od marca 2021 roku. W czerwcu 2022 roku pracownicy socjalni zdecydowali o konieczności zawiadomienia sądu o sytuacji rodziny. Dyrektor MOPS wystosowała pismo w tej sprawie wraz z wnioskiem o zabezpieczenie dzieci w pieczy zastępczej. Powodem były problemy rodziny, natomiast - jak wtedy ustalono - nie dotyczyły one przemocy. Sąd nie wydał jednak postanowienia w tej sprawie.

W sierpniu 2022 roku rodzina wyjechała poza Częstochowę i przeprowadziła się do Olkusza. Mieszkała tam do lutego 2023 roku. W tym czasie policjanci kilka razy jeździli na interwencję do rodziny. Powód? Ośmiolatek uciekał z domu, a ta o pomoc prosiła stróżów prawa. Najczęściej wracał sam. Choć nie zawsze tak było - w listopadzie ubiegłego roku został odnaleziony na przystanku autobusowym w samej piżamce. Wychłodzonego chłopca przewieziono do szpitala na obserwację.

Ośrodek Pomocy Społecznej w Olkuszu przekazał, że zawiadamiał sąd o zaniedbaniach wobec dzieci. To również w tym mieście wdrożono procedurę niebieskiej karty.

Jednak tak, jak wcześniej w Częstochowie, taki i później w Olkuszu nie stwierdzono, aby w rodzinie dochodziło do przemocy czy znęcania się nad dziećmi.

Na przełomie lutego i marca rodzina wróciła do Częstochowy. 1 marca Kamilek zaczął uczęszczać do jednej z częstochowskich szkół. W ciągu czterech tygodni pobytu rodziny w Częstochowie pracownik socjalny był w środowisku trzy razy.

W pierwszej połowie marca chłopiec został zaopatrzony na SOR, w związku ze złamaniem ręki. Z informacji MOPS wynika, że szpital nie zgłosił wówczas, że zaobserwował coś niepokojącego w wyglądzie czy zachowaniu dziecka.

Co istotne jednak, lekarz chirurig z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przy ul. Medyków w Katowicach na początku kwietnia mówił, że najstarsze złamania prawdopodobnie powstały miesiąc przed tym, jak trafił do szpitala. Chłopiec miał m.in. złamania obydwu rąk i nogi. Poparzenia powstały natomiast kilka dni przed tym, jak przetransportowano go do Katowic. Żadne z obrażeń nie było wcześniej zaopatrzone ani leczone.

Ostatni kontakt pracownika socjalnego zajmującego się rodziną miał miejsce 29 marca rano. Widział się wtedy z matką Kamila. Chłopiec w tym czasie był w szkole - potwierdziła to placówka. A to właśnie w tym dniu w domu ośmiolatka miał rozegrać się prawdziwy dramat, który chłopiec przypłacił życiem...

Co z pozostałymi dziećmi?

Dwójka najmłodszych dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafiły do pieczy zastępczej, a trójka starszych do placówki opiekuńczo-wychowawczej. W sumie Magdalena B. miała szóstkę dzieci. Ojcem dwójki najmłodszych jest 27-letni Dawid B., czwórkę pozostałych - w tym Kamilka - miała z dwoma innymi mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska