Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojedynki Intermarche Zastalu i Stali mają szczególny smak

ANDRZEJ FLÜGEL
Jarosław Kalinowski (z piłką, obok Tomasz Andrzejewski) znów dobrze kierował grą zielonogórzan
Jarosław Kalinowski (z piłką, obok Tomasz Andrzejewski) znów dobrze kierował grą zielonogórzan fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Po kilku wysokich zwycięstwach ze słabszymi rywalami wielu kibiców mówiło, że prawdziwym sprawdzianem będą mecze z Big Starem i Stalą. Nasi dobrze zdali test.

W Tychach zabrakło ,,dociśnięcia" rywala, kilku lepszych akcji w końcówce, może trochę szczęścia. W Zielonej Górze w pojedynku ze Stalą końcówkę mieliśmy już bardzo udaną.

Pojedynki ze Stalą mają długą historię sięgającą czasów, gdy oba zespoły walczyły w ekstraklasie. Ostra rywalizacja trwa do dziś, a smaczku dodały jej ostatnie porachunki.

To właśnie "Stalówka" w poprzednim sezonie, jako ósma ekipa po rundzie zasadniczej, wyeliminowała Zastal z play offów. W pierwszej rundzie bieżącego, będąc w ostrym dołku (porażka u siebie z Resovią!), rywale także potrafili pokonać zielonogórzan 69:62.

Ale zemsta jest słodka. W środowy wieczór odbiliśmy to sobie z nawiązką. Wygrana 72:57 pozwoliła na zniwelowanie różnicy ze Stalowej Woli. Gdyby oba zespoły zakończyły rundę zasadniczą z taką samą liczbą punktów, wyżej będzie Intermarche Zastal.

Jak to z naszymi...

- Przegraliśmy po błędach - powiedział trener Stali Bogdan Pamuła. - Mecz, jak to zwykle z Zastalem był zażarty, a przecież znamy się jak łyse konie. Trochę tych pomyłek, szczególnie w końcówce, było za dużo. Nierówne spotkanie, tak w naszym wykonaniu, jak i rywali. Były dobre momenty, ale też przestoje i niecelne rzuty, szczególnie w końcówce. Przełomowym momentem była sytuacja w której doprowadziliśmy do remisu, potem zaliczyliśmy stratę, był faul umyślny i cztery punkty Zastalu. To gospodarzom dodało skrzydeł. Nie daliśmy rady. Szkoda. Gratuluję zwycięstwa. Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki, a szczególnie sposobu rozegrania ostatnich minut.

Skutecznie i mądrze

Szkoleniowiec zielonogórzan Tomasz Herkt był bardzo zadowolony. - To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo - powiedział. - Do dnia dzisiejszego ósemka jeszcze nie była pewna, a przecież kilka zespołów ostro o nią walczy. Dziś po wygranej ze Stalą jestem już spokojny, choć czekają nas jeszcze trudne mecze w Tarnobrzegu i Łańcucie. To bardzo ważna sprawa, także odrobienie strat z pierwszego spotkania. Postawiliśmy na zbiórki, czyli na to, czego nam zabrakło w Tychach. Stal ma wysokich graczy dobrze bijących się na deskach. Wygraliśmy ten element 35:29 i to zadecydowało. Rozmiary zwycięstwa są okazałe, ale to nie oddaje tego, co się działo na parkiecie. Przecież jeszcze w 37 minucie obaj rywale mogli myśleć o zwycięstwie. Dobrze rozegraliśmy końcówkę. Skutecznie, ale i mądrze. Dobrze było też w defensywie, czego dowodem są punkty tracone w kolejnych kwartach: 10, 19, 15 i 13.

Mogli grać w sobotę

Dodajmy, że po raz pierwszy od dłuższego czasu na parkiecie pojawił się Łukasz Wilczek. Ciągle nie może wrócić Rafał Rajewicz. Zielonogórzanie nie bardzo chcieli grać w środę. Niestety, tak nakazał PZKosz. Powodem był udział Stali w półfinale mistrzostw Polski juniorów. Co dziwne w ekipie która przyjechała do Zielonej Góry był jeden zawodnik z drużyny juniorskiej - Kamil Drelich, który nawet nie wyszedł na parkiet. Czy więc była potrzeba, żeby przekładać to spotkanie? Chyba nie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska