Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół wieku temu w Rybakach trysnęła ropa (zdjęcia, wideo)

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Kopalnia w Kijach pod Sulechowem to jedna z najstarszych. Przy zbiornikach z ropą pracują: Andrzej Petela (na pierwszym planie) i Rafał Patrzykąt (fot. Mariusz Kapała)
Kopalnia w Kijach pod Sulechowem to jedna z najstarszych. Przy zbiornikach z ropą pracują: Andrzej Petela (na pierwszym planie) i Rafał Patrzykąt (fot. Mariusz Kapała)
50 lat temu Rybaki pod Krosnem Odrzańskim znalazły się na pierwszych stronach największych gazet w kraju: „Trybuny Ludu”, „Życia Warszawy”... I oczywiście „Gazety Zielonogórskiej”. Wielki dzień lubuskich nafciarzy! Ropa chlusnęła na zmianie wiertacza Tadeusza Fary.

W jego rodzinie od trzech pokoleń mężczyźni robili w tym fachu, przodek pracował w XIX w. u Ignacego Łukasiewicza, pioniera przemysłu naftowego - pisały gazety o Farze w 1961 r., gdy we wsi Rybaki odkryto złoża ropy. Telewizja kręciła filmy dokumentalne, powstawały reportaże z kopalni, ropa stała się tematem nr 1 w wojewódzkim komitecie partii w Zielonej Górze i wśród wiejskich kobiet. „Wyszłam właśnie z wiadrami po wodę do studni, gdy ta ropa wyskoczyła wysoko do góry. Spłukała drzewa, szopę i zalała studnię” - zwierzała się dziennikarzowi mieszkanka Rybaków.

Wiercenia zaczęły się w lutym, a skończyły 12 września. Produkcja ruszyła w listopadzie. Szef Centralnego Urzędu Naftowego w Warszawie obiecał pracownikom samochody w nagrodę, ale potem zapomniał. Jedynie geolog nadzoru Tadeusz Kasprzak kupił z własnej premii czekoladki paniom geolożkom.

11 listopada minister górnictwa i energetyki, po uroczystym odkręceniu zaworów, zaczął wystąpienie od słów: „Otwór jest obiecujący”. W tym czasie załoga zastanawiała się, czyja głowa poleci za to, że ktoś na jego przyjazd wysmarował pokrętło czarną mazią, śmierdzącą zgniłymi jajami. Minister przeżył upaćkane ręce, bo - jak wspomina Adam Kilar, pierwszy kierownik kopalni Rybaki - „wysoki płomień świeczki” gazowej wprowadził wszystkich w euforię. W sporą, bo bankiet trwał do popołudnia następnego dnia.

Tytuły prasowe krzyczały o sukcesie lubuskiej nafty, ale wiertacz Fara i inni fachowcy, którzy pracowali nad odkryciem, zjechali do nas z całej Polski, głównie z Podkarpacia. Przysłało ich Przedsiębiorstwo Poszukiwań Naftowych w Pile, bo ono zaczęło tropić złoża w naszym regionie. W listopadzie 1961 pojawiła się duża ekipa z kopalni Partynia (przedgórze Karpat). Zebrał ich Kilar. Jak wspomina, ruszyli w kolumnie ciężkiego sprzętu, po kilkunastu godzinach i co najmniej tylu butelkach wódki byli w Rybakach. Skacowani, niewyspani, ale żądni nowych wrażeń.

Jedni fachowcy pracowali kilka tygodni, miesięcy, inni zostali u nas na całe życie.

Czytaj też: Wielki dzień nafciarzy (zdjęcia)

Wpadła mi w oko

Wiertacze mówią, że baba na szybie przynosi pecha. I nie wpuszczali. Ale po robocie sami szukali towarzystwa we wsi. Byli dobrymi partiami. Świetne zarobki, chętni do zabawy. Bo co mieli robić po pracy? Rozrywką były karty, wódeczka, tańce. Po kilku latach sypnęło małżeństwami z dziewczynami z okolicy.

Kazimierz Dyjaczyński przez 32 lata kierował działem geologii ruchowej w obecnym zielonogórskim oddziale PGNiG. W 2000 r. został głównym geologiem. - 50 lat temu przysłano mnie do pracy w Rybakach - wspomina Dyjaczyński, który pochodzi spod Łodzi. - Mieszkałem u gospodarzy w Miłowie i tam codziennie mijałem urząd celny, a patrzyłem na uroczą urzędniczkę. Wpadła mi w oko, nie mogło być inaczej. I ożeniłem się.

Podczas pracy w Rybakach żonę znalazł też Józef Ząbek, w „nafcie” od 44 lat. Gdy przyjechał z Podkarpacia, miał 20 lat. - A ożeniłem się, jak miałem 25 - wspomina. - W prostej linii miałem do niej trzy kilometry, do sąsiedniej wsi. To chodziłem. Eee, nie tak łatwo zagonić nafciarza do ołtarza, trochę to trwało. Żony muszą być wytrwałe, bo nas więcej nie ma niż jesteśmy.

Inną taktykę wybrał Tadeusz Kulczyk, obecny szef zielonogórskiego oddziału PGNiG. Jako student był na praktykach w Rybakach i potem przyjechał do pracy, gdy wiercono otwór Zatonie-5. Pochodzi z Niska na Podkarpaciu. - Żonę już przywiozłem ze sobą - śmieje się. - Bałem się, że potem mi się nie uda. Wielu moich kolegów samych zostało, bo latami jeździli od jednej kopalni do drugiej, pracowali na okrągło, a czas mijał.

Czapką już się nie rzuca

- To moja pamięć zewnętrzna - Adam Pęciak, kierownik kopalni w Kijach pod Sulechowem, pokazuje na pana Józefa. - Ja pracuję tu dopiero 14 lat. Przyjechałem ze Śląska. Ile wtedy zarabiałeś?

- Miałem etat operatora obróbki - opowiada Ząbek. - A brałem więcej od kierownika, nawet trzy tysiące (początek lat 60. - dop. red.). Mieliśmy dużo dodatków, diety żywieniowe, dopłaty za mieszkania. Na tamte czasy to były dobre pieniądze. I ciekawa robota, zawsze coś nowego. Tylko trzeba lubić te przenosiny.

Wylicza dziury, czyli odwierty: Gaj, Zbąszynki, Babimosty, Nowe Sole, Otynie, Sulęciny... Bo gdy jest więcej dziur, to mówią w liczbie mnogiej, nazwy kolejnych powstają według klucza, np. Rybaki-1, -2, -3. - No, kawał czasu, na wszystkich ważniejszych odwiertach firmy byłem - kiwa głową pan Józef.

Co przez te lata zmieniło się w ich pracy? - Teraz geolodzy mają sprzęt, komputery i masę danych - wylicza Dyjaczyński. - Całe życie zawodowe mogą przesiedzieć tylko przy ekranie i nic nie odkryć, bo jest mniej od odkrycia. Nam była dana radość z nowych złóż. Tego się nie zapomina. Mróz, śnieg mógł wtedy przerwać roboty. Teraz już to się nie zdarza, taka jest technologia. Rybaki wiercili pół roku, a teraz poszłoby to w półtora miesiąca.

- Bezpieczniej jest - stwierdza Ząbek. - Bywało, że padłem jak trup od siarkowodoru. Teraz nie do pomyślenia, bo wszystko wiemy wcześniej.

Na archiwalnych zdjęciach z Rybaków widać umorusanych ropą pracowników, baraki zbite z desek, przez które zimą nawiewało śniegu. Gdy wjeżdżamy do kopalni Kije, witają nas dwa kundle, a w oknach baraku kwitną begonie. O tym, że w zbiornikach jest ropa, mówią szyldy, tylko lekko czuć gaz.

Budowana teraz kopalnia w Lubiatowie jest jak miasteczko z gigantycznej plątaniny rur. W żaden sposób nie przypomina konika (urządzenie do tłoczenia ropy) z początku historii nafciarstwa w Lubuskiem. Ten przełom zaczął się pod koniec lat 90., gdy za 310 mln dolarów z banku światowego firma kupowała sprzęt, technologie, wyposażenie. Badania sejsmiczne dla zielonogórskiego oddziału robiły największe komputery w Polsce. - Mówią, że w XIX wieku nafciarze najpierw popili, potem czapką rzucili i tak odkrywali złoże - dodaje Kulczyk.

Czytaj też: Szukają ropy i gazu w pobliżu Zielonej Góry

Geologiczny nos

- Na tamte czasy odkrycie w Rybakach było ogromnym wydarzeniem - ocenia Dyjaczyński. - Układ warstw geologicznych wskazywał, że może tam będzie ropa. Prawie nie było rozpoznania sejsmicznego. Gdyby odwiert był dwa kilometry w lewo lub w prawo, już by tego nie odkryli. Wtedy geolog musiał mieć wiedzę, szczęście i geologicznego nosa.

Wagę wydarzenia Dyjaczyński uwiecznił w poemacie. Bo jak mówi, kiedyś poezji nie zauważał, ale teraz lubi Mickiewicza przed spaniem poczytać. I tak mamy w regionie nie tylko ropę, ale chyba jedyny w Polsce „Poemat geologiczny”.

Przełomowy charakter odkrycia pod Krosnem podkreśla też Kulczyk: - Wskazanie tego miejsca było przede wszystkim wynikiem oryginalnych przemyśleń geologów wykształconych jeszcze przed wojną. Już w latach 50. podejrzewali, że mogą coś tu znaleźć. I nieprawda, że Niemcy już coś wiedzieli na ten temat. Aaa, i trzeba pamiętać, że szukając ropy, odnaleziono pod Wschową miedź. Nikt nie podejrzewał, że tu jest.

Kulczyk sięga po najważniejsze ozdoby w gabinecie: flaszeczki z ropą i kawałki skał. - O, z takiej wypływa ropa - pokazuje. - Ona była, jest i będzie na tych ziemiach jeszcze długo. Gaz łupkowy jest na fali i bierzemy udział w odwiertach, ale długo jeszcze nie będziemy wiedzieli, czy jest opłacalne wydobycie.

Czytaj też: Ropa odmieni gminy Drezdenko i Międzychód

 

WAŻNE DATY DLA PGNIG W ZIELONEJ GÓRZE

1961 - odkrycie pierwszego złoża ropy na zachodzie Polski - Rybaki, od tego zaczyna się działalność nafciarzy w tej części kraju.

1968 - powstaje Przedsiębiorstwo Poszukiwań Naftowych w Zielonej Górze, pierwszym odwiertem jest Zatonie-5, w firmie pracuje 215 osób.

1964-1978 - odkrycie złóż gazu Bogdaj - Uciechów, Załęcze, Wierzchowice, Żuchlów, odwiert w Zatoniu.

1982 - zmiana nazwy firmy na Przedsiębiorstwo Górnictwa Nafty i Gazu w Zielonej Górze.

1992 - budowa całkowicie zautomatyzowanej Kopalni Gazu Ziemnego Radlin

1993-2003 - odkrycia złóż ropno-gazowych Barnówko - Mostno - Buszewo; odkrycia złóż gazu Kościan (największych w Polsce), Brońsko, Międzychód i złóż ropno-gazowych Lubiatów i Grotów.

2004-2006 - dostawy gazu z Kościana do elektrociepłowni w Zielonej Górze i Arctic Paper w Kostrzynie

2011 - budowa kopalni Lubiatów; odwiert w gazie łupkowym w rejonie Żarnowca; w firmie pracuje 2.256 osób (436 kobiet i 1.820 mężczyzn).

W tym tygodniu zakład obchodzi jubileusz 50-lecia.

  

Zobacz wideo »

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska