Nowe Czaple: kilkadziesiąt domów, kilka sklepów. Cicha wieś. Ale tylko z pozoru. Od kilku miesięcy spokój mąci ok. 23-letni mężczyzna - recydywista. Mieszka na skraju wsi, w kilkurodzinnym budynku.
- Odbiło mu, gdy wrócił z więzienia - mówią sąsiedzi. - A siedział za napady na Niemców, którzy w okolicznych lasach zabawiali się z prostytutkami. Pije i bierze narkotyki. Wtedy zachowuje się jak zgłodniały pies: wyje i ubliża ludziom. Chwyta za siekierę i biega po wsi. Rąbie po drodze co popadnie. Boimy się, że któregoś dnia pozabija nas tą siekierą. Jest nieobliczalny.
Sąsiedzi żyją w strachu. Dzieci boją się chodzić same do szkoły. Mężczyzna nie liczy się z nikim. Wyzywa matkę, ojczyma i siostrę, z którymi mieszka. Nigdzie nie pracuje.
Policja to nasze psy
Chodzimy po wsi, próbujemy rozmawiać z innymi ludźmi. Ale mieszkańcy Nowych Czapli boją się mówić. - Pani, ja jeszcze chcę pożyć na tym świecie - starszemu mężczyźnie trzęsie się głos. - Nie wiadomo, co takiemu do łba strzeli.
Młoda kobieta jest bardziej rozmowna: widziałam, jak siekierą rozwalał skrzynki i barierki pod sklepem - opowiada. Inna dodaje: co gadać, skoro nawet policja go się boi. Przyjadą, jak już jest po awanturze.
Bandziora spotykamy pod sklepem. Siedzi na ławce z kumplem i z butelki pije wódkę. Dobrze zbudowany. Typ osiłka.
- Dlaczego terroryzuje pan mieszkańców? - pytam. - Dlaczego straszy siekierą...
- A co cię to, k... obchodzi. Straszę, jak ktoś zasłuży... A ty spier..., bo jak ci przyp..., to się nie podniesiesz. No, już cię tu nie ma!
- Niech pan nie grozi, bo wezwę policję.
- Ha, ha, ha! Policja to nasze psy. Ja tu jestem policja!
Jeśli coś zrobi
Jedziemy na komisariat w Łęknicy. Policjanci potwierdzają - to lokalny bandzior. W Nowych Czaplach interweniowali wiele razy. Mówią, że postępowanie przeciwko niemu jeszcze się nie skończyło, że sprawę skierowali do prokuratury w Żarach. Potwierdzają, że wcześniej siedział w więzieniu. I bagatelizują: on jeszcze nikomu krzywdy nie zrobił. Biega i straszy tak dla szpanu, żeby wszyscy go się bali.
- I nie można go za to zatrzymać?
- No... nie ma podstaw. Na razie niszczy tylko mienie.
Dzwonię do prokuratury. Prowadzący dochodzenie spokojnym głosem potwierdza: są zgłoszenia mieszkańców wsi. Sprawa jest "badana".
- On przecież stwarza zagrożenie. Mnie też chciał pobić...
- A chce pani złożyć doniesienie? Ostatnie zgłoszenie mamy z 24 września, gdy zniszczył drzwi. Od tamtej pory żadne inne skargi do nas nie dotarły...
- To na co czekacie? Nie można go aresztować?
- Jeśli coś zrobi, a myślę, że nie zrobi, to środki odpowiednie zastosujemy.
Sąsiedzi bandziora są roztrzęsieni. I bezsilni. I modlą się każdego dnia, żeby młodzieńcowi jeszcze bardziej nie odbiło.
- Wie pani, moglibyśmy skatować go na śmierć albo przetrącić nogi, żeby nie chodził. Tylko po co? Ja nie chcę za takiego spędzić w więzieniu reszty życia - mówi jeden z nich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?