W lipcu ub.r. Andrzej Błaszczak wyszedł ze szpitala. Nie ma pracy, ani stałych dochodów. Po obiady przychodzi do stołówki prowadzonej przez międzyrzeckie klaryski. Dziś dostał dwa litry zupy grochowej, dwa chleby i mleko. A do tego paczkę z żywnością na święta oraz ciasto, kiełbasy i jajka na niedzielne śniadanie.
- Żywię się sióstr. W zamian rąbię im drewno. Bo na wszystko trzeba w życiu zapracować i okazane serce trzeba odpłacić dobrym uczynkiem - mówił.
Dwie dodatkowe paczki dostał Janusz Murek. Mówi, że to dla obłożnie chorych kolegów, którzy nie mają sił przyjść do stołówki. Do stołówki przychodzi od trzech lat. Dlaczego? - Życie mnie tak zbiło, że muszą korzystać z pomocy - mówi.
Pichciły od poniedziałku
Przygotowania do świąt ruszyły w klasztorze już w poniedziałek. Klaryski zaczęły od pieczenia 250 wielkanocnych baranków. Ostatnim akordem wielkiego pitraszenia było gotowanie jaj i grochówki.
- Zupy mamy ponad sto litrów. Starczy dla wszystkich - zapewnia przełożona klasztoru Stanisława Golec.
Obecnie w stołówce żywi się ponad 100 osób. Klaryski zaznaczają, że od lata minionego roku potrzebujących pomocy przybywa z każdym dniem. Od trzech lat przychodzi tam po obiady Grzegorz Darmosz. Wychwala kulinarne uzdolnienia klarysek i ich wielkie serca. Podobnie jak Roman Kokociński.
- Mam zaledwie 170 złotych miesięcznie. A żyć trzeba - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?