Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponad 200 km/h na liczniku, czyli dzień z życia nowosolskiej drogówki (wideo)

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Kierowca czarnego audi "zarobił” 500 zł i 10 punktów karnych. Pędził 171 km/h.
Kierowca czarnego audi "zarobił” 500 zł i 10 punktów karnych. Pędził 171 km/h. Fot. Filip Pobihuszka
Prędkości przekraczające 200 km/h nie są dla nich niczym niezwykłym. Czarne fordy, którymi poruszają się po krajowej "trójce" sieją popłoch wśród okolicznych kierowców. O kim mowa? O nowosolskiej drogówce.

Zanim wsiadłem do policyjnego radiowozu, by udać się wraz z mundurowymi na patrol w okolice Nowego Miasteczka, podpisać musiałem papier, w którym deklaruję, że w wypadku odniesienia jakichkolwiek strat czy to na ciele, czy to na sprzęcie, nie będę pociągał do odpowiedzialności tutejszej komendy. Cóż - nic dziwnego, skoro jazda z prędkością bliską 200km/h jest tam czymś na porządku dziennym.

Na miejsce jadę oznakowanym radiowozem, by później przesiąść się do dobrze znanego okolicznym kierowcom, czarnego forda mondeo, który sieje postrach na lokalnych drogach. Na przednim fotelu pasażera siedzi naczelnik nowosolskiej drogówki nadkom. Mirosław Łuszczak. Zagajam go o specyfikę pracy w tego typu wydziale. - Nie da się ukryć, że drogówka ma szczególne znaczenie w naszym kraju, jeśli spojrzy się przez pryzmat ułańskiej fantazji kierowców i ilości ofiar śmiertelnych na naszych drogach - mówi.

- Polska ciągle przoduje w tych statystykach. Ale z roku na rok zaczyna się to poprawiać. Warto zauważyć, że jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych województw w kraju - dodaje. - A czy są w powiecie newralgiczne miejsca, gdzie przepisy są łamane częściej, niż gdzie indziej? - pytam. - Generalnie przepisy są łamane wszędzie. Miejsce nie ma znaczenia. Wyobraźnia naszych kierowców wykracza poza wszelkie normy. Nawet tam, gdzie wydaje się, że nie można nic popełnić, są popełniane wykroczenia - odpowiada M. Łuszczak.

Wspomniana już ułańska fantazja kierowców ma też ogromny wpływ na psychikę policjantów. Wielu z akcji w jakich brali udział nie zapomną. - Każdy wypadek, na który policjant jedzie to nie jest dla niego jakaś przyjemna sprawa - tłumaczy naczelnik. - Widząc cierpienie i rozpacz różnych osób… Na pewno wpływa to na człowieka. Nie da się tego zapomnieć, takich rzeczy nigdy się nie zapomina. Chociaż jedni biorą to bardziej do siebie, a inni odrzucają. Każdy człowiek jest inny - mówi M. Łuszczak. - Nie jest tak, że zakłada się mundur i człowiek staje się automatem czy robotem. On jest cały czas normalnym człowiekiem, który wykonuje swoją pracę, ma rodzinę, dzieci, chce do domu bezpiecznie wrócić - dodaje.
Zajeżdżamy na stację benzynową położoną przy krajowej trójce. Kilka minut później na miejscu pojawia się czarny ford. Za jego kierownicą siedzi mł. asp. Marek Woźny, w policji od 15 lat z "haczykiem", jak sam mówi.

Towarzyszy mu sierż. Alicja Wydysz, policjantka od niecałych trzech lat. Oboje od samego początku związani są właśnie z drogówką. Mondeo wyposażone w wideorejestrator za chwilę wyruszy na łowy. Choć służba zbliża się do końca, mamy jeszcze chwilę, by "zapolować" na kierowców, dla których dozwolone na tym odcinku 90 km/h to zdecydowanie za mało. Wsiadamy do środka. Zaczyna się patrol.
Z zewnątrz samochód policjantów nie różnie się niczym od jego cywilnej wersji. - Czy jest coś, co może zdradzić wasz samochód z zewnątrz? - pytam. - Nie, ale jeśli się dobrze popatrzy w lusterko… - uśmiecha się M. Woźny. - Żeby wykonać pomiar prędkości, trzeba wykonać cykl dosyć charakterystycznych czynności, które są dość łatwo rozpoznawalne. Ale wystarczy, że gdzieś w okolicy pojawi się czarne mondeo, to już jest na drodze panika - śmieje się. - Nasz kolega z wydziału ma starego forda mondeo, a też takimi jeździliśmy, to mówił, że nie idzie jechać, bo wszyscy, do których się zbliżał dawali po hamulcach - mówi.

Odcinek kilku kilometrów, po którym się poruszamy, pokonujemy w mgnieniu oka. Moc samochodu jest naprawdę spora - każde szarpnięcie spowodowane wciśnięciem pedału gazu, wgniata w fotel. Mimo wszystko czuję się bezpiecznie, po części za względu na klasę auta, a po części umiejętności pana Marka, który bez mrugnięcia okiem zygzakuje pomiędzy tirami. Koniec trasy, nawrót i znowu gaz. W tę i we w tę. I tak kilka razy. I choć takie manewry na drodze są nie lada przeżyciem, to wciąż liczę na to, że mundurowym uda się kogoś namierzyć.

Wtem na horyzoncie pojawia się auto, którego jazdy nie da się nie zauważyć. Prędkość - sporo większa do naszej, bo mały czarny punkcik szybko znika z pola widzenia. Strzałka prędkościomierza w mondeo zaczyna wędrować w górę. Z kolei twarz M. Woźnego to z jednej strony niesamowita koncentracja, a z drugiej… spokój. Fakt, pościgi samochodowe nie są dla ludzi nerwowych.
Policjant nie ściąga nogi z gazu, dzięki czemu dystans między nami a uciekającym autem powoli zaczyna się zmniejszać. W końcu możemy dostrzec, że jest to czarne audi S8 na gorzowskich numerach. Pomiar zakończony. Sierżant Wydysz wyciąga i uruchamia niebieskiego koguta. Uciekinier momentalnie zwalnia, możemy się tylko domyślać, jakie słowa padły wówczas z ust kierowcy Audi.
Wysiadamy z wozu, mundurowi przywdziewają czapki i rozpoczynają legitymowanie. Później resztę formalności przejmuje partnerka pana Marka, więc mam chwilę by z nim porozmawiać. - Na liczniku miał 171 km/h. A dopuszczalna prędkość na tym odcinku to 90km/h, bo droga ekspresowa zaczyna się dopiero od węzła w Nowej Soli. No i samochód nie miał ważnych badań - mówi. - Punktów za to 10, a grzywna w przedziale od 400 do 500 zł - dodaje. - Można powiedzieć, że dzisiaj nam się trafiło? - pytam. - No duża prędkość, duża - kiwa głową pan Marek. - Generalnie rzecz biorąc to takie średnie prędkości, które najczęściej nam wpadają, to przedział rzędu 140 - 160 km/h. Ale oczywiście zdarzają się wyższe… Mój "rekord" to 223 km/h. To było BMW 7, zmierzyliśmy go na wiadukcie, na węźle, ale żeby było śmieszniej, to klient jechał na kole dojazdowym - śmieje się. To naprawdę dużo, zwłaszcza, że rekord całej drogówki, to uciekinier jadący 230 km/h.
- A wasz ile wyciąga? - zaciekawiam się. - Tak 240km/h da się z niego wydusić. - To prawda że policyjne samochody są lekko podtuningowane? - Nie, to jest normalne mondeo. To auto było przygotowywane dla policji tylko pod kątem niestandardowej zabudowy. Nasz mechanik z Zielonej Góry, twierdzi, że auto jest "zachipowane" na 20 koni więcej, ale nie wiem czy to prawda - mówi M. Woźny.
Dowód prędkiego gorzowianina zostaje w wozie policjantów. Kierowca będzie mógł go odzyskać, gdy przejdzie badania diagnostyczne i zgłosi się na komendzie.

- Często nam się tacy nie zdarzają, ale zdarzają się wysokie prędkości. Trudno to uśredniać w perspektywie jakiegoś okresu. Są takie służby, na których zdarza się kilka takich wykroczeń z takiej wysokiej półki, a bywa tak, że przez całą służbę nie dzieje się nic.

To zależy od różnych rzeczy. Nawet od tego czy jest to okres przedświąteczny, naprawdę! Wtedy jest wyraźnie zauważalna zwiększona ilości wykroczeń. Ludzie spieszą się z pracy, do rodziny, chcą jak najszybciej znaleźć się w domu - mówi M. Woźny. - Ale stan techniczny, moc silnika czy wydolność hamulców nie ma większego znaczenia, gdy na drogę wyskoczy sarna, czy inne zwierze. Ale wtedy zawsze lepiej brać to na zderzak niż uciekać do rowu. Chyba, że jest to łoś - uśmiecha się M. Woźny. - Ale jelenie się trafiają. Byłem kiedyś na zdarzeniu, gdzie facet uderzył sierrą w byka jelenia - opowiada. - Ja wtedy pierwszy raz w życiu jelenia widziałem! - śmieje się policjant. - Ale trzeba przyznać, że ta sierra była zmasakrowana, cały przód, łącznie z dachem. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało - mówi.

Policyjne czynności wobec kierowcy Audi mają się ku końcowi. Ukarany kierowca odjeżdża, tym razem zgodnie z przepisami, a my wracamy do Nowej Soli. Rozmowa znów schodzi na tematy motoryzacyjne. - Auta, które mają 200 koni to już nie są żadne cuda, jak kiedyś. No nam dobrze jest mieć więcej. Żeby ujawnić takie wykroczenia, z jakimi się zmagamy, trzeba takiego gościa dogonić - mówi M. Woźny. - Najgorzej to było na początku lat 90. jak w Polsce pojawiły się przyzwoite auta, a policja jeździła dziadostwem - dodaje.

- Polonezami? - pytam.
- Polonez to pół biedy. To była klasyka. Wiadomo, że to nie było auto do pościgów. Ale bardzo dobry na gruntowe drogi, bo tam był niezastąpiony. Ale okres, kiedy kupowano fiaty palio z silnikiem 1.2 dla ruchu drogowego - to była porażka.

- A ten wasz "rekordzista", co jechał 230 km/h - rozumiem, że to nie wy go wtedy goniliście? - pytam. - Nie, nie my. Ja mam dwójkę dzieci, nie jestem wariat. Ja się dla mandatu nie dam zabić - odpowiada pan Marek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska