Jak pokazuje doświadczenie z poprzednich powodzi, zalane auta są na rynku z reguły w pierwszym kwartale po ustąpieniu wody. To dlatego, że później zaczynają się z nimi tak poważne problemy, że już nikt nie oferuje ich na sprzedaż.
Popowodziowe auto to bomba z opóźnionym zapłonem. W wielu przypadkach może być niebezpieczne. Zalaniu ulega bowiem układ elektryczny, komputer pokładowy, a te elementy odpowiadają za nasze bezpieczeństwo. Chodzi tu na przykład o prawidłowe działanie poduszek bezpieczeństwa, napinaczy pasów, czy układu ABS. W zalanym i wilgotnym układzie elektrycznym mogą również występować zwarcia, a te z kolei, w skrajnych przypadkach, mogą doprowadzić do pożaru pojazdu. Oto kilka rad, dzięki którym będzie można ustrzec się przed zakupem zalanego auta.
Po pierwsze: tapicerka
Jeśli planujemy kupić auto, szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na jego tapicerkę. Jak mówią eksperci, to na niej często występują zacieki, wilgotne plamy, grzyby. - Jeśli zauważymy coś takiego, to powinno to wzbudzić nasze wątpliwości - mówi Mirosław Majchrzak, rzeczoznawca Polskiego Związku Motorowego z Gorzowa. Tapicerka samochodowa ma bowiem to do siebie, że szybko wchodzi w reakcje z brudną wodą i bakteriami w niej zawartymi.
Po drugie: smród
Zarówno tapicerka, jak i ukryte choćby pod deską rozdzielczą materiały wygłuszające, mogą wchłonąć nawet kilkanaście litrów wody. Nie sposób wysuszyć ich do końca, więc zawsze będą wilgotne. Po pewnym czasie zaczyna się gnicie, a swąd wilgoci i zgnilizny łatwo rozpoznać. Taki zapach wewnątrz auta powinien nas zaniepokoić. To działa również w drugą stronę. Jeśli w aucie za bardzo pachnie świeżością, jeśli są w nim zamontowane różnego rodzaju preparaty zapachowe, to również powinniśmy być ostrożni w takim przypadku.
Po trzecie: tam gdzie wzrok nie sięga
Jeśli tapicerka jest w porządku, a w samochodzie nie czuć smrodu wilgoci, warto zajrzeć w miejsca trudno dostępne. - Można choćby zdemontować reflektor i zobaczyć, czy nie ma pod nim śladów błota - mówi M. Majchrzak. Specjaliści radzą też, żeby, o ile to możliwe, zdemontować boczek w drzwiach i sprawdzić, czy nie ma tam osadów błota, grzybów lub pleśni. Dobrze jest też wjechać samochodem na kanał. Jeśli na podwoziu znajdziemy charakterystyczne zacieki, osady błota, również może to wzbudzić nasze wątpliwości. Co ciekawe, warto przyjrzeć się nawet oponom. Jeśli mają na sobie ślady błota (a wielu sprzedawców zalanych aut nie zwraca na to uwagi) to może oznaczać, że pojazd stał zanurzony w mule przynajmniej po połowę drzwi.
Po czwarte: lakier
O trudnej, powodziowej przeszłości auta mogą nam też powiedzieć różnego rodzaju zacieki lub przebarwienia na lakierze.
Po piąte: styki
Warto też przyjrzeć się elektrycznym stykom. Jeśli jest na nich jakikolwiek nalot, osad, jeśli są zaśniedziałe lub jeśli nie da się ich rozłączyć może to oznaczać, że te styki były kiedyś zalane.
- To pewne, że popowodziowe samochody trafią w tym roku na rynek. Pewne jest też, że wiele osób skusi ich atrakcyjna cena. Trzeba pamiętać, że takie samochody na pewno zaczną się psuć i mogą być naprawdę niebezpieczne. Dlatego przed zakupem watro się im dokładnie przyjrzeć - mówi rzeczoznawca PZMot.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?