Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poszło o piwo

(th, decha)
52-letni mężczyzna, która śmiertelnie ugodził nożem swojego syna, nie będzie tymczasowo aresztowany. Prokuratura stwierdziła, że podejrzany działał w obronie koniecznej.

Przypomnijmy, że w noc sylwestrową, w wyniku awantury rodzinnej 52-letni ojciec śmiertelnie ranił nożem 29-letniego syna. Prokuratura ustaliła szczegóły rodzinnej awantury. Mężczyzna wrócił wieczorem do domu i zapewnia, że nie był pod wpływem alkoholu.
- To prawda. On od kilku lat nie pije. Kiedyś miał problemy z alkoholem, a przez to i inne kłopoty, ale od jakiegoś czasu uspokoił się, zajął się domem - twierdzą policjanci.

Poszło o piwo

Po kilkunastu minutach do mieszkania zaczęli się dobijać dwaj pijani synowie. Początkowo rodzice nie chcieli ich wpuś-cić, ale wreszcie ulegli. Obaj zażądali od ojca piwa. Gdy ten odmówił, zaczęli go straszyć. Jeden z nich wypowiedział nawet słowa "to twoje ostatnie chwile na tym padole".
To dało początek awanturze, synowie rzucili się na ojca. Bity mężczyzna zdołał doczołgać się do mebli, gdzie miał ukryty ręczny miotacz gazu. Obezwładnił za jego pomocą młodszego syna, ale starszy nie dawał za wygraną. Wytrącił miotacz ojcu i nie zwracając uwagi na interweniującą matkę szarpał go dalej.
- Zaatakowali mnie, bili i dusili. Straciłem kilka zębów. W pewnym momencie odruchowo chwyciłem za nóż do ciasta i uderzyłem... - wspomina feralne wydarzenia 52-letni mężczyzna.

Czyli Formoza

Rodzina, w której rozegrała się tragedia nie była za dobrze znana w Kolonii Laski. Z reguły mieszkańcy tej części miasta żyją tam od kilkudziesięciu lat lub wcześniej mieszkały tam ich rodziny. Natomiast państwo N. wprowadzili się na popularną Formozę kilka lat temu.
- Ci, którzy mieszkają głębiej w tej dzielnicy, praktycznie ich nie znają. Natomiast najbliżsi sąsiedzi nie będą nigdy wypowiadać się na ten temat - wyjaśnia nam, pragnąca zachować anonimowość, była mieszkanka tej dzielnicy.
Osoby znające rodzinę N. (ojciec, matka i trzech synów) mówią z reguły to samo. - Ojciec był bardzo spokojnym i miłym człowiekiem. Zawsze uprzejmy i kulturalny, na dodatek dobry dla swoich synów. Najstarszy z braci mieszka poza domem i także złego słowa o nim powiedzieć nie można - mówi anonimowo mieszkaniec Żagania znający tę rodzinę. - Natomiast 29-latek był niebezpieczny. Od kilku lat dużo pił. A gdy wypił, był niebezpieczny dla otoczenia... - dodaje nasz rozmówca.

Konieczna obrona

Raniony 29-latek zmarł podczas reanimacji w szpitalu. W trakcie przesłuchania jego ojciec przyznał się do śmiertelnego ranienia swojego syna. Dodał też, że kiedy był bity, obawiał się o swoje życie, widząc agresywne zachowanie obu synów. Po wysłuchaniu tych zeznań prokuratura odstąpiła od skierowania wniosku do sądu o tymczasowego aresztowanie.
"Dowody wykazały, że podejrzany działał w warunkach obrony koniecznej. Jednocześnie pozwalają na uznanie, iż podejrzany przekroczył granice tej obrony" - informuje w swoim oświadczeniu prokuratura.
Jak tłumaczy prokurator Kazimierz Rubaszewski, do przekroczenia najczęściej dochodzi, gdy sprawca zastosował sposób obrony nieproporcjonalny do rzeczywistego niebezpieczeństwa zamachu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska