Pan Władek w całej okazałości, aczkolwiek bez samochodu..
(fot. fot. Zdzisław Haczek)
"Kierownik samochodu", "kierownik wozu", "kierownik kierownicy" - to oczywiście żartobliwe określenia kierowcy redakcyjnego auta. Bywało używane przez jednego z naszych - dziś już niepracujących - mistrzów kierownicy, Michała Stasiaka.
Wczoraj, w związku z przejściem na emeryturę, pożegnaliśmy ostatniego z redakcyjnych "kierowników samochodu", Władysława Kielmana.
Wymowny upominek oraz ciepłe słowa i uściski podczas krótkiego spotkania były naszym podziękowaniem dla pana Władka za lata współpracy.
- Przyszedłem do "Gazety Lubuskiej", mając 22 lata, zaraz po wojsku - wspomina Kielman. Przepracował w firmie 42 lata. Zmieniali się redaktorzy naczelni i prezesi, przenosiły się na inne piętra różne działy "GL", przebiegali redakcję stażyści, a on trwał. A właściwie jeździł.
W czasie pracy dla "GL" nigdy nie zdarzyło mu się spóźnić na wyjazd w teren czy zapomnieć o planowanej wyprawie z dziennikarzem. Potwierdzają to wszyscy - na Kielmana zawsze można było liczyć. Zawsze siedziała w nim wielkopolska solidność. Często zresztą siedząc za kierownicą, wspominał rodzinę w małej wiosce Brzoza koło Buku pod Poznaniem, gdzie się wychował. Dzięki temu w czasie podróży siedzący obok Kielmana żurnalista mógł wiele dowiedzieć się na temat zbóż ozimych, buraków cukrowych zalegających na polach czy wiosennych przymrozków...
Sympatycznych (ale nie tylko) przygód w okresie zatrudnienia w firmie pan Władek przeżył co niemiara. Niektóre pamiętają starsi dziennikarze, o innych sam chętnie opowiadał w trakcie dłuższych rozjazdów po województwie. Mogłaby z tego powstać książka.
Powodzenia na emeryturze, panie Władku. I szerokiej drogi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?