Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstali jak Feniks z popiołów. Męska koszykówka znów fascynuje gorzowian

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Podczas drugoligowych meczów Kangoo Basket w Gorzowie hala przy ul. Warszawskiej zawsze jest wypełniona do ostatniego miejsca.
Podczas drugoligowych meczów Kangoo Basket w Gorzowie hala przy ul. Warszawskiej zawsze jest wypełniona do ostatniego miejsca. Archiwum Kangoo Basket Gorzów Wlkp.
Podczas meczów drugoligowego EIG CEZiB Kangoo Basket Gorzów hala przy ul. Warszawskiej 48 wypełnia się kompletem publiczności. Okazuje się, że nad Wartą jest duże zapotrzebowanie na męską odmianę basketu.

Gorzów przeżył kilka nieudanych prób budowania męskiej koszykówki w ligowym wydaniu. W zamierzchłych czasach na drugoligowym poziomie grały Atori i Warta, a 11 lat temu swoich sił próbował na tym szczeblu Gorzowski Klub Koszykówki. – Wyrośliśmy wtedy z nurtu amatorskiego, ale brakowało nam cierpliwości, konsekwencji w działaniach, finansów oraz własnego szkolenia, by zadomowić się w tym towarzystwie – przyznaje wówczas zawodnik, a dziś trener Andrzej Stefanowicz. Inaczej ma być z EIG CEZiB Kangoo Basket, który właśnie rozgrywa swój pierwszy sezon w drugiej lidze.

Zaczęli od podstaw

Budowa nowego klubu zaczęła się siedem lat temu. Najpierw był Kangoo Kids, grupujący dziewczynki i chłopców z klas I-III szkół podstawowych. Tak małych dzieci nie szkoliły ani AZS, ani znana z zamiłowania do basketu SP nr 13 (z tej placówki wyszli między innymi późniejsi ekstraklasowcy Jakub Dłoniak i Mateusz Bartosz). W miarę upływu lat powstawała szkoleniowa piramida, na wierzchołku której znalazła się w końcu męska, seniorska drużyna.

– Pojawili się starsi chłopcy, którzy wyszli spod ręki Andrzeja Stanka w MKK Basket. Byli zaangażowani rodzice, oddolne akcje naszych sympatyków, w końcu pojawiło się też finansowe wsparcie ze strony miasta – mówi Stefanowicz. – Zbudowaliśmy solidne podstawy szkoleniowe, inaczej niż dekadę wcześniej. W końcu w sezonie 2020/2021 zdecydowaliśmy się wystartować na próbę w seniorskich zmaganiach. Już rok później wywalczyliśmy awans do drugiej ligi, czyli na trzeci w Polsce poziom rozgrywkowy.

Klub starszych i młodszych

Świeżo upieczony drugoligowiec skupia dziś ponad 200 (!) osób. Najważniejsza jest oczywiście pierwsza drużyna, która do drugoligowych zmagań zgłosiła aż 20 zawodników. Ekipa ta jest swoistym konglomeratem doświadczenia i młodości. Najstarszy Robert Pawłowski liczy sobie 42 lata, a najmłodszy Paweł Wróbel zaledwie 18 wiosen.
Wyjściową „piątkę” stanowią najczęściej: kapitan drużyny Konrad Jelski (trafił do ligi z… gorzowskiego podwórka), Norbert Grzegorczyk, Adam Chodkiewicz (obydwaj mają w swoim sportowym CV występy w drugoligowym Sokole Międzychód), Michał Jercha (ze Słubic) i Niemiec Tom Benk. W ligowych pojedynkach wspiera ich najczęściej czterech kolegów z ławki, choć do meczowych protokołów są wpisywane nazwiska 12 graczy.

Dla szefów klubu równie ważnych jest 200 dzieciaków z roczników 2008-2009 oraz 2012/2013, uczących się podstaw gry w Szkole Koszykówki Kangoo Basket. Zajęcia z adeptami prowadzi aż siedmiu trenerów, na czele których stoi Marek Mańkowski (na co dzień także prezes stowarzyszenia, współzałożyciel Kangoo Basket, zawodnik pierwszej drużyny i nauczyciel wf w SP nr 13). Obowiązki dyrektora sportowego pełni Bartłomiej Kujawa, zaś wszystkie działania spaja klubowy „człowiek od wszystkiego”, czyli Stefanowicz.

Nikt nie żyje z koszykówki

Polski Związek Koszykówki policzył, że budżet drugoligowego klubu powinien wynosić co najmniej 250 tys. zł. W Gorzowie mówią jednak, że potrzebują dużo mniej. – Mamy liczne grono przyjaciół, wspierających nas pro bono. Czyli dostajemy za darmo wiele rzeczy i usług, za które nie musimy płacić żywą gotówką – przekonuje Stefanowicz.
W Kangoo Basket nikt nie żyje z koszykówki. Nawet trener utrzymuje się z prowadzeniem z Krzysztofem Korsakiem firmy „Smaczna dieta”. W nagrodę za awans do drugiej ligi klub otrzymał od miasta 70 tys. zł. Jaką dotację dostanie na ten rok kalendarzowy, dopiero się okaże. Głównym sponsorem pierwszego zespołu jest gorzowska firma Elektro Instal Glob, stąd jej skrót w oficjalnej nazwie drużyny. Podobnie zresztą, jak Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu, które w zamian za reklamę bezpłatnie użycza zawodnikom halę przy ul. Warszawskiej 48.

– Kwestie finansowe nie mają żadnego negatywnego wpływu na zaangażowanie zawodników w treningi i mecze – zapewnia Stefanowicz. – Trzy razy w tygodniu mamy w hali wspólne, drużynowe zajęcia koszykarskie, a pozostałe dni chłopaki wykorzystują na indywidualne ćwiczenie techniki. Jest w nich tak dużo chęci i pasji do koszykówki, że wszystkie zadania wykonują w stu procentach.

Chcą się utrzymać

Zachodnia grupa drugiej ligi, w której występują gorzowianie liczy 16 zespołów. W 16 dotychczasowych spotkaniach „Kangury” zanotowały 5 zwycięstw i 11 porażek. Bilans może nie imponujący, ale na dziś pozwalający zespołowi zajmować bezpieczne, 12. miejsce w tabeli. Z ligi spadną po zasadniczym sezonie dwie ostatnie drużyny.
– Mamy trzy wygrane przewagi nad strefą spadkową i również trzy zwycięstwa straty do czołowej „ósemki”, która zagra w play offach – mówi trener. – Myślę, że obecna lokata jest adekwatna do naszych możliwości i umiejętności. Mamy w sobie dużo pokory, jesteśmy świadomi swojego potencjału.

Rywalami Kangoo Basket są ekipy z Lubuskiego, Wielkopolskiego, Dolnośląskiego i Śląskiego. Najdalszy wyjazd gorzowianie mają do Katowic.
– Nie ma co ukrywać: naszym podstawowym celem jest utrzymanie się na „drugim froncie” – dodaje Stefanowicz. – Na razie na szczęście nie pali się nam czerwona lampka, najwyżej pomarańczowa. W każdym meczu walczymy o zachowanie statusu drugoligowca, ale też o nasz sportowy rozwój. To musi być ze sobą powiązane.

Hala zawsze pełna

Najbliższy ligowy pojedynek „Kangury” rozegrają w obiekcie przy ul. Warszawskiej w sobotę, 14 stycznia, podejmując o godz. 13.00 Zetkamę Doral Nysę Kłodzko. I pewnością wszystkie 400 miejsc na trybunie znów będą zajętych. Skąd ten frekwencyjny fenomen?
– To zasługa siedmiu lat naszej wytężonej pracy – zapewnia Stefanowicz. – Kibicują nam rodziny i przyjaciele zawodników, przychodzą fani AZS AJP, osoby zaangażowane w działalność szkółki Agnieszki Szott, także weterani gorzowskiej koszykówki i osoby, bawiące się tą grą amatorsko. Między tymi wszystkimi ludźmi powstaje swoista energia, wszyscy na siebie wzajemnie oddziałują. Dość powiedzieć, że poza salą przy Warszawskiej w naszych klubowych koszulkach gra na co dzień co najmniej sto osób!

Klub nie pobiera od fanów żadnych opłat za wejście na ligowe mecze. Ba – sam ponosi niemałe koszty, organizując w hali strefę dla dzieci Basket Kids oraz konkursy z nagrodami w stylu NBA Show. Można wygrać na przykład weekend w kamperze lub klubową odzież. Za klubowe pieniądze, dokładnie 40 tys. zł, w obiekcie pojawiła się nowa tablica świetlna, znakomicie ułatwiająca widzom śledzenie pojedynków.
– Zdarza się, że po meczach przychodzą do nas ludzie i oferują swój prywatny sponsoring – mówi Stefanowicz. – Wtedy wiemy, że robimy ważne, pożyteczne rzeczy. I że magia koszykówki w Gorzowie działa!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska