Karetki ustawiające się przed szpitalnym oddziałem ratunkowym to codzienność, czy może jednak pandemia sprawiła, że pacjenci nimi transportowani muszą dłużej czekać na przyjęcie? A jeśli tak, to z czego to wynika?
- Globalnie, w takiej dużej przestrzeni czasowej, to nie zauważamy jakiegoś dużego kłopotu z przyjmowaniem ambulansu - mówi kierownik szpitalnego oddziału ratunkowego w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze, lekarz Szymon Michniewicz. - Zdarzają się zatory, które wynikają z pojawienia się w krótkim czasie dużej liczby zespołów.
Natomiast one też się zdarzały dużo wcześniej, ale wcześniej nie robiły też takiego wrażenia... Przed pandemią również były takie chwile, kiedy w jednym momencie zjeżdżało 5-6 ambulansów.
Wtedy część z nich musi poczekać. Wydłużenie czasu przyjęcia, wynikającego z procedur związanych z pandemią, oczekiwanie na wynik testu pacjenta, wydłuża czas przyjęcia jednej osoby o około 10-15 minut. To więc samo w sobie nie generuje dużego zatoru.
Ale mimo wszystko w ostatnich miesiącach SOR Zielona Góra opublikował przejmujący post. O braku miejsc na SOR, ale i na oddziałach.
Szpitalny oddział ratunkowy jak papierek lakmusowy całego systemu
- SOR to po prostu papierek lakmusowy całego systemu - wyjaśnia Szymon Michniewicz. - I tutaj tak naprawdę widać wszystkie deficyty, które pojawiają się w systemie. Jego organizacja nam tu nie pomaga. Brak zorganizowanego, przemyślanego planu, w którym uczestniczyłyby osoby posiadające pełną wiedzę na temat organizacji pracy ratownictwa przedszpitalnego, oddziałów ratunkowych, ale i tego, co się dzieje dalej. To powód większości naszych kłopotów. Teraz to nie system rozwiązuje problem, ale ludzie swoim zaangażowaniem i pomysłami znajdują sposób rozwiązania problemów poszczególnych pacjentów. Tylko, że to tak nie powinno działać. Oni powinni myśleć o tym, jak leczyć, a nie rozwiązywać problem systemowy. To powoduje duże zmęczenie. Myślę, że nie dotyczy to tylko nas, ale każdego dużego SOR-u, który działa w formie hybrydowej, czyli musi zabezpieczyć pacjentów zarażonych COVID-em, ale i tych zdrowych.
Szymon Michniewicz wyjaśnia również, że to by SOR dobrze działał, nie zależy od liczby pacjentów, ale od regulowania strumienia tychże. - Dopóki taka sama liczba wyjeżdża z SOR-u, co na niego przyjeżdża, to jesteśmy w stanie przyjąć każdą liczbę pacjentów - mówi.
Jednak w sytuacji, kiedy personel szpitalnego oddziału ratunkowego, tych pacjentów nie ma dokąd przekazywać, to pojawiają się wspomniane zatory.
- Kłopotem nie jest przyjęcie pacjenta, ale czasem przekazanie go dalej - wyjaśnia kierownik zielonogórskiego SOR-u.
Czasem okres oczekiwania na przekazanie pacjenta był liczony w godzinach
Ale czas kosztują też pewne procedury przy przyjmowaniu i diagnozowaniu oraz przekazywaniu pacjenta z COVID-19. Taką osobę mogą transportować tylko specjalne zespoły.
- Sytuacja covidowa powoduje, że te zespoły pracują 24 godziny na dobę i cały czas są w ruchu - mówi Szymon Michniewicz.
- Nawet jeżeli rozpoczniemy leczenie, ustabilizujemy i ustalimy miejsce dla tego pacjenta, to były momenty, że okres oczekiwania na przekazanie takiej osoby do szpitala, który jest dedykowany pacjentom zarażonym COVID-19, był liczony w godzinach. To blokowało możliwość przyjęcia kolejnych pacjentów.
Czy w trudnej, codziennej pracy, zdarzają się napięcia pomiędzy pracownikami SOR-u, a zespołami ratownictwa medycznego? Ci pierwsi czekają na przyjęcie pacjenta, którego przywieźli, ci drudzy walczą o zdrowie i życie tych znajdujących się na oddziale.
- Napięcia się zdarzają, gdybym powiedział inaczej, to bym skłamał. To nie wynika z osobistych animozji - twierdzi Michniewicz. - Tylko znów... system jest tak skonstruowany. Teoretycznie zespoły ratownictwa medycznego i SOR-y powinny być częścią państwowego systemu ratownictwa medycznego. Ale nie zostało to w ten sposób pomyślane. Dobrym przykładem jest system wspierania dowodzenia - SWD, który pozwala zespołom ratownictwa medycznego i systemowym zespołom mieć kontakt z tą samą dyspozytornią. Ale my jesteśmy ślepi i głusi na to, co się dzieje w systemie.
Tragedia w Połtawie. 41 ofiar po rosyjskim ataku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?