Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed zmianą pisma

LESZEK KALINOWSKI
Kiedy? Prawie 300 lat temu. Takie nakazy znajdują się w edykcie królewskim z 1718 roku, który odnaleziono w kościelnej księdze z rachunkami fachowców z Krosna Odrzańskiego. Dokument wydrukowano w Kostrzynie nad Odrą.

Małgorzata Opara, szefowa Stowarzyszenia Homo Artifex z Krosna, ocala od zapomnienia różne ślady historii. Ostatnio udało jej się pozyskać starą księgę kościelną z 1893-94 roku. Przeglądając ją natknęła się na czerpane karty Królewskiego, Pruskiego Edyktu "w sprawie wstrzymania się od nadmiernego upijania się i picia dla zdrowia". Podpisał go Fryderyk Wilhelm z łaski Bożej król w Prusach, Magnat Brandenburski (wymienienie wszystkich tytułów, jakie posiadał, zajęło ponad pół strony). Dokument podpisano w Berlinie 31 marca 1718 roku. Wydrukował go Gotfried Heinichen - królewsko-pruski monarchijny drukarz rządowy z Kostrzyna nad Odrą.

Przed zmianą pisma

- Edykt pisany jest wczesnym gotykiem, jeszcze przed zmianą pisowni. Trudno rozszyfrować to, co 300 lat temu król chciał przekazać ludziom - mówi M. Opara. - Ale moja 85-letnia mama uparła się, że to zrobi. I zrobiła.
Właśnie dzięki Kazimierze Kaźmierczak, która wcześniej też tłumaczyła wiersze związanego z Krosnem Klabunda, zagadka znalezionego edyktu została rozwiązana.
Fryderyk Wilhelm podkreśla, że problem nadużywania alkoholu w jego państwie wymaga natychmiastowego rozwiązania. Zobowiązuje więc urzędników, dowódców wojskowych do kontroli wsi i miast. Nakazuje stosować surowe kary i mówić o nich głośno z kościelnej ambony.

Koniec picia "dla zdrowia"

Już w punkcie 1 edyktu król pisze: "ponieważ pod pozorem picia dla zdrowia powstało wiele nadużyć i utorowało to drogę dla przestępstw, w przyszłości ma być zaniechane przez poddanych i mieszkańców wszystkich stanów picie dla zdrowia". W innym punkcie zaznacza, że "nadużywający picia stają się podobni do zwierząt, wywołują brutalne zachowania, stosują przemoc, powodują przestępstwa". Dlatego zarówno ci, którzy dają się "namówić do picia, jak i ci, co namawiają albo czerpią zyski z picia i próbują pijanym odebrać własność, muszą być surowo ukarani".

Stryczek zamiast miecza

Pijaństwo nie może być żadnym usprawiedliwieniem dla uniknięcia kary. Przeciwnie, jeśli zabójstwa lub inne ciężkie przestępstwa byłyby popełnione pod wpływem upojenia, kara musi być jeszcze większa. Jaka? Fryderyk Wilhelm jednoznacznie określa: "Jeśli chodzi o pozbawienie życia, sposób kary śmierci trzeba zaostrzyć. Zamiast miecza użyć stryczka. Zamiast stryczka kołem łamać pijaków lub inne podobne, okrutne rzeczy stosować".
Widać kłopoty z alkoholem to nie problem współczesnych czasów. I nie tylko Polaków. Wydaje się jednak, że surowe kary, nałożone przez króla, na dobre przestraszyły naszych sąsiadów i przez setki lat mają się bardziej na baczności niż my. Fryderyk Wilhelm nakazał edykt porozwieszać po miastach i wsiach. Ustnie przekazywać wieści. W słusznej sprawie nakazał połączyć siły wojskowym, urzędnikom i duchowieństwu.

Pieniądze na kościół

- Z kilku kartek można się więc dowiedzieć, jak wyglądało życie 300 lat temu - mówi M. Opara. - Podobnie z księgi parafialnej kościoła pw. Marii (dziś to kościół pw. Św. Jadwigi Śląskiej, ale do 1979 r. świątynia nosiła nazwę fary maryjnej). Każdy podatnik miał założoną kartę. Wiadomo było, ile wpłaca pieniędzy. Ale ksiądz dokładnie rozliczał się też z otrzymanych datków. W księdze pełno rachunków za wykonane usługi. Na firmowym papierze, kaligrafowane...
Dzięki temu można dowiedzieć się, kto i gdzie robił meble, kto oferował usługi malarskie, szklarskie, ślusarskie... Na rachunkach są też wypisane medale czy wyróżnienia, jakie do tej pory zdobyły poszczególne firmy na rynku krajowym.
- Nawet nie wiedzieliśmy, że w Krośnie była fabryka wyrobów z brązu, a tu taki rachunek - pokazuje M. Opara.

Rodzinne historie

Zachowała się też lista wypłat, jakie pobrali mieszkańcy Krosna za wykonane usługi. Wielu z nich podpisało się na niej krzyżykami. W księdze znaleziono też polisę ubezpieczeniową kościoła z 1895 roku. Wystawiła ją firma z Berlina z agenturą we Frankfurcie nad Odrą. Ubezpieczenie opiewa na sumę 3.750 marek.
- Przeglądając księgę, znalazłam w niej wiele nazwisk Niemców, którzy do nas teraz przyjeżdżają. Pewnie to ich przodkowie - podkreśla prezes stowarzyszenia. - Jest murarz Lehmann. A pan o takim nazwisku często zagląda do Krosna i Brzózki. Jest Paul Seler. Tabliczkę jego zakładu mamy do dziś. Jest Richard Seidler, bardzo znany drukarz, który wydawał w Krośnie gazetę codzienną i tygodnik. Jest Helbig... Karty tej księgi dla gości z Niemiec będą miały jeszcze inne znaczenie. Bo to nie tylko kawałek historii miasta, ale historii ich rodzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska