Siedziba firmy Bredlaka to zaledwie jedno pomieszczenie na os. Konstytucji, w którym pracuje pięć szwaczek. Cały park maszynowy to stół do projektowania i krojenia materiału i kilka maszyn do szycia. To tu powstają plecaki, torby, pokrowce i inne towary z impregnowanego płótna. Właściciel firmy wszystkiego dogląda, a co chwilę na zapleczu kuchennym z telefonem komórkowym przy uchu zamawia materiały, załatwia transport i całą logistykę. Interes kręci się ze zmiennym powodzeniem od 2004 r.
Dużo zależy od kursu złotego
Jeszcze rok temu Bredlak nie narzekał. A to za sprawą faktu, że złotówka pikowała w dół, osiągając rekordy niskiego kursu wobec euro. Niektórzy już zapomnieli, że w lutym 2009 r. kurs euro zbliżał się do granicy 5 zł, zanim zaczął spadać. - Dla mnie to bardzo pozytywna wiadomość - mówił wówczas o słabnącej złotówce Bredlak. Cieszył się, podobnie jak wszyscy polscy eksporterzy. - Moją firmę wykańczała tania ,,chińszczyzna” z importu. A teraz chiński towar staje się coraz droższy, trzeba za niego płacić w dolarach, więc odbiorcy zwrócą się ku polskim producentom, takim jak ja. Cenę mam taką jak dotąd, a jakość wyższą niż chińska.
A jak sytuacja wygląda dziś, kiedy złotówka się umocniła? - Skończył się popyt w Niemczech, gdzie można było zawalczyć o odbiorców, dzięki słabej złotówce i niższym kosztom produkcji - mówi przedsiębiorca. - Teraz muszę walczyć o polski rynek, a to nie jest łatwe. Udało mi się znaleźć odbiorców na Śląsku.
Żeby zawalczyć o klienta, trzeba się reklamować. Ale w sukurs przyszedł internet. Bredlak uruchomił stronę internetową i przestawił się na produkcję odzieży dla wędkarzy, pokrowców na wędki i inny sprzęt. Bo na to jest największy popyt. A w razie potrzeby, jest w stanie wyprodukować nawet pokrowce na samochody, na specjalne zamówienie. - Oprócz tego zacząłem od czasu do czasu wystawiać swój towar na portalu Allegro, żeby zachęcić nabywców niskimi cenami - mówi.
Największą bolączką są koszty pracy
Do tego wszystkiego dochodzi jednak konieczność konkurowania z tekstyliami chińskimi. - Nie ma szans, żeby ktoś zamówił u mnie większą partię towaru - przyznaje Bredlak. - Duże partie opłaca się sprowadzić kontenerami z Chin. Tylko w sytuacji, kiedy ktoś potrzebuje krótkie serie, w małych ilościach i szybko, to ja mogę wypełnić tę niszę.
To wszystko sprawia, że przedsiębiorca nie osiąga takich zysków, jakich by oczekiwał. Z wyprodukowanego jednego plecaka, tylko 15 proc. jego ceny to zysk producenta. - Resztę zabiera państwo, które na dodatek nęka przedsiębiorców ciągłymi kontrolami - dodaje. - Czy to normalne? Doszło do tego, że ci, którzy żyją z naszych podatków zarabiają więcej niż tacy jak ja, którzy ten dochód narodowy wypracowują.
Ale największą bolączką firmy Bredlaka, jak i wielu drobnych przedsiębiorców, są koszty pracy. Zatrudniając szwaczkę, musi jeszcze zapłacić ok. 400 zł ZUS-u i składkę zdrowotną. I w ten sposób szwaczka, która dostanie na rękę np. 950 zł, kosztuje pracodawcę ok. 1.600 zł miesięcznie. Jak więc tu konkurować z produkcją chińską, gdzie koszty pracy są jeszcze niższe?
- To trudne, ale ja się nie poddaję - śmieje się Bredlak i dodaje: - Wiem, że Chińczycy rozłożyli Amerykę. Ale ja dalej walczę.
Czytaj też:
Marzenie dobrze odszyte
Polska Miedź będzie miała konkurenta
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?