Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajne przez poufne

TOMASZ RUSEK 0 95 722 57 72 [email protected]
Na dymisji Kazimierza Marcinkiewicza Gorzów zyskał kilkanaście tys. zł. Tyle ochrona włożyła w remont mieszkania, które teraz odda magistratowi. Sąsiedzi przyzwyczaili do potężnych ochroniarzy, ale nie będą za nimi płakać.

Na parterze oficyny przy kamienicy przy ul. Chrobrego, gdzie mieszka były premier Marcinkiewicz, ochroniarze zamieszkali na początku lutego. Miasto wydzierżawiło im obskurny lokal pod warunkiem, że ochrona sama go wyremontuje. Biuro Ochrony Rządu wydało na to kilkanaście tys. zł (dokładna kwota jest... tajna). Ruina zamieniła się w komfortową kwaterę, z łazienką, prysznicem i plastikowymi oknami (wiecznie zasłoniętymi żółtymi roletami). Teraz borowiki szykują się do wyprowadzki, bo Marcinkiewiczowi przestaje przysługiwać ochrona (jak długo będzie ją jeszcze miał, nie chciano nam powiedzieć) .

Tajne przez poufne

Kiedy dokładnie odnowione prawie 40-metrowe mieszkanie wróci do miasta? Nie wiadomo. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wyprowadzka to kwestia kilku tygodni. Jarosław Kanarek z centrali BOR: - Terminy? To są tajne rzeczy, musimy jeszcze po sobie posprzątać, bo my tam nie spaliśmy, tylko zapewnialiśmy ochronę.
W piątek sprawdziliśmy, że ,,posprzątać’’ trzeba m.in. kamery, które obserwowały dom szefa rządu i pobliski parking, a także kilkaset metrów rożnych kabli (niektóre idą bezpośrednio do domu państwa Marcinkiewiczów, mogą być specjalnym systemem m.in. do wzywania pomocy). Ale chodzi nie tylko o ten widoczny sprzęt.
- Nie wszystko, czego używaliśmy, było widoczne - dodaje tajemniczo J. Kaczmarek. Szczegóły - oczywiście - są tajne.

Pies ich nie obchodził

Sąsiedzi premiera już się przyzwyczaili do potężnych ochroniarzy, ale nie będą za nimi płakać. Chociaż... - Jeden to taki przystojny był, że ach!
- rozmarza się sprzątaczka zamiatająca przy drzwiach premiera. Zofia Ciuba, która mieszka nad siedzibą BOR, zauważyła, że ochroniarze wiecznie milczeli. - ,,Dzień dobry’’ co najwyżej powiedzieli i chowali się w środku - dodaje.
Raz jedna z mieszkanek poprosiła ich o pomoc. Krzyczała, żeby uspokoili... szczekającego psa. Borowcy rzucili tylko przez uchylone drzwi, że nie są od tego. - Nam się do niczego nie przydawali - podsumowuje Z. Ciuba.
Mieszkanie przejmie wydział spraw społecznych. - Dostanie je albo ktoś przeprowadzony z budynku grożącego zawaleniem, albo rodzina czekająca na lokal komunalny. Na pewno się nie zmarnuje - zapewnia szefowa wydziału Dorota Modrzejewska - Karwowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska