Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez 30 lat gromadziła w domu odpady

Danuta Kuleszyńska
W rozpadającej się stodole leżą tony śmieci. Drugie tyle zalega na działce za domem.
W rozpadającej się stodole leżą tony śmieci. Drugie tyle zalega na działce za domem. fot. Krzysztof Kubasiewicz
- Jeśli tych stosów paskudztwa gmina nie uprzątnie, to kiedyś wybuchnie tu zaraza. Albo wszystko pójdzie z dymem i my też - alarmują mieszkańcy Budziechowa.

Burmistrz Jasienia Helena Sagasz odpowiada: - Wysypiska nie zlikwiduję, bo gmina nie ma pieniędzy. Dopiero, gdy ta pani umrze...

Pani nazywa się Bronisława Trzaska, ma 80 lat i mieszka pod "trzynastką". Do domu nikogo nie wpuszcza. Chyba, że księdza z Lubska, który raz w miesiącu z komunią przyjeżdża. Albo opiekunkę z Jasienia, która codziennie robi zakupy i czasami obiad ciepły przywiezie.

W rozwalającej się chałupie B. Trzaska mieszka sama z dwoma kotami. I jak może chowa się przed światem. Furtkę na podwórko cegłami i prętem zaryglowała. Drzwi do domu zamyka na wszystkie spusty. Okno w pokoju zasłoniła dyktą. To dziwaczka - mówią we wsi ludzie. I strażniczka śmieci.

- Ma coś nie po kolei z głową. Bo jak można żyć w takim barłogu i jeszcze innych na niebezpieczeństwo narażać

Wyrzucali, a ona zbierała

Jeszcze kilka lat temu w domu pod "trzynastką" B. Trzaska mieszkała z bratem bez nogi i z niespełna rozumu starszą siostrą. Ale oboje już zmarli. Janina Trzaska, gdy jeszcze żyła, znana była w okolicy z tego, że śmieci do domu znosiła.

- Na plecach targała wszystko, co się dało - opowiada Augustyn Gierczak. - Chodziła po śmietnikach i co ludzie wyrzucili, to ona zabierała: szmaty, garnki, papiery, stare lodówki, butelki...

Janina Gierczak, żona pana Augustyna, niejeden raz widziała, jak jej sąsiadka nosiła na plecach rozwalone wersalki. - O tak je niosła - pokazuje, schylając się do przodu. - A te śmieci znosiła przez dobre 30 lat.

Zabudowania Gierczaków łączą się są ze stodołą B. Trzaski. Stodoła zawalona kartonami, szmatami, gazetami. Będzie tego z kilka ton. Ogród Gierczaków od działki staruszki rozdziela druciane ogrodzenie. A na działce kolejne wysypisko: jedenaście arów zbutwiałych szmat, plastikowych butelek, połamanych garnków... Cała posesja B.

Trzaski to oaza szczurów, myszy, robactwa i nie wiadomo jakich zwierzaków. - Kilka dni temu nasz kot przyszedł z wielką dziurą w brzuchu, musieliśmy go uśpić - ubolewa J. Gierczak. - My tu się boimy żyć. Bo jak się ogień jakiś zaprószy, to wszyscy pójdziemy z dymem.

Któregoś dnia staruszka poprosiła pana Augustyna, żeby jej wkręcił żarówkę w pokoju. - Tam jest po prostu horror! Kable elektryczne zwisają, szmat i kartonów prawie po sufit, grzyby na ścianach rosną... Na dodatek staruszka ogrzewa się piecykiem, a wokół ma rozłożone papiery...

Z widłami na burmistrza

Z okien Stanisława i Julianny Kwasigrochów jak na dłoni widać śmietnik B. Trzaski. Latem, gdy jest ciepło, smród wdziera się do mieszkania. - Te śmieci przewaliły się już na moją działkę - pokazuje pan Stanisław.

- Nie możemy żadnych warzyw uprawiać, kur trzymać... To całe świństwo przenika do gleby, strach tu żyć. Jeszcze trochę, a zaraza jakaś wybuchnie... A niech pani zobaczy jej dom.. Któregoś dnia się zawali, bo dachówki już spadają... Niedawno kuna po tym dachu biegała...

Pan Stanisław pamięta jak z 10 lat temu gmina porządek na podwórku u Trzasków robiła. Bo śmieci było tyle, że wywalały się na ulicę. - Ale stodoły i tego wysypiska w ogrodzie już nie ruszyli - dodaje. - A przecież coś z tym trzeba zrobić!

Burmistrz Helena Sagasz dobrze zna całą sprawę. Doświadczyła jej na własnej skórze. - Jak robiłam te porządki, to Janina Trzaska z widłami i nożem za mną goniła, tak broniła swojego majątku - wspomina. - Kilkanaście wywrotek wywieźliśmy. A ona z powrotem te worki znosiła.

Burmistrz oświadcza, że więcej porządków robić już nie będzie. Chyba, że po śmierci pani Bronisławy.

- Wtedy zajmiemy się sprawą - dopowiada. - My teraz wyczyścimy, a spadkobiercy przyjdą na gotowe. Tak być nie może. Żeby to uporządkować potrzeba ze 30 tysięcy złotych... Ja na koszt podatników tego wysypiska zlikwidować nie mogę. Bezrobotnych w maskach też tam nie poślę...

Mieszkańcy Budziechowa alarmują: żyjemy jak na bombie. Co będzie, jeśli któregoś dnia wybuchnie? Wtedy i 30 tysięcy nie pomoże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska