MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przyznał się

ARTUR ROSIAK (95) 722 53 62 [email protected]
Udało się zatrzymać podpalacza, który puścił z dymem już sześć stodół w Krzeszycach. Po złożeniu zeznań podejrzany wyszedł jednak na wolność. Mieszkańcy są oburzeni.

Pierwsza stodoła spłonęła rok temu. Od tej pory co kilka miesięcy w Krzeszycach wybuchał pożar. Z reguły działo się to w okolicach ul. Skwierzyńskiej. Strażakiem, który pierwszy podnosił alarm i gasił ogień, był 18-letni Arkadiusz B., członek miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.
Koledzy zwrócili jednak uwagę na jego zachowanie w trakcie akcji i po nich. - Mówił, że stodoły w Krzeszycach są niepotrzebne, że trzeba je zburzyć i zrobić z Krzeszyc miasto. Podczas gaszenia też się dziwnie zachowywał - mówi anonimowo jeden ze strażaków.
- Ja go podejrzewałem od pierwszego pożaru. Widziałem go na ulicy i aż mnie skręcało. W październiku podpalił stodołę mojej matki. Miałem tam 400 bel słomy na sprzedaż. Wszystko poszło z dymem - mówi Waldemar Smoliński.

Przyznał się

Po tym pożarze przesłuchano Arkadiusza B. i śledzono go. W niedzielę spłonęła kolejna stodoła, tym razem u Bogdana Łogińskiego. - Straciłem na tym 30 tys. zł. Spalił się pamiątkowy, rzeźbiony wóz konny, siano, nawóz. Dobrze że akurat świnie wyprowadziłem do drugiego pomieszczenia - mówi B. Łogiński.
Młody strażak znów pierwszy gasił pożar. Policja przycisnęła Arkadiusza B. i ten ,,pękł''. - Prowadzimy w tej sprawie postępowanie. Podejrzany przyznał się do stawianych mu zarzutów. Prokuratura wyznaczyła mu policyjny dozór i zakazała opuszczania kraju. Najdziwniejsze w sprawie jest to, że podejrzany to strażak-ochotnik - mówi Anna Buczkowska z Komendy Powiatowej Policji w Sulęcinie. Straty łącznie z jego ,,działalności'' przekraczają 60 tys. zł.
Mieszkańcy są oburzeni. - To szokujące, że wypuszczono go, mimo że się przyznał. Ktoś, kto na to pozwolił, postąpił nierozumnie - mówi W. Smoliński. - Facet, który po piwie prowadzi rower, od razu ma na karku sąd grodzki. A prawdziwy przestępca wychodzi sobie na wolność - zżyma się B. Łogiński

Trzęsiemy portkami

Czesław Symeryak, wójt i zarazem prezes OSP jest przygnębiony. - Ustawa o OSP nakazuje gminie płacić ochotnikom za każda godzinę akcji. My płacimy 6 zł. Zawsze znajdzie się czarna owca, która chce w ten sposób dorobić. Musimy odbudować teraz dobre imię naszej straży - mówi Cz. Symeryak. Jest już gotowy wniosek komendanta powiatowego OSP o wykluczeniu podpalacza ze strażackich szeregów. Czeka tylko na potwierdzenie zarzutów z policji.
Mieszkańcy Krzeszyc niechętnie rozmawiają o sprawie. - Wszyscy trzęsiemy portkami. Podpalacz jest na wolności i w każdej chwili może podłożyć ogień pod czyjąś stodołą - mówi jeden z gospodarzy (nie chce podać nazwiska). - Chłopy już się tu na niego zbierają i odpłacą mu po swojemu - dodaje sąsiad.
Próbowaliśmy rozmawiać z Arkadiuszem B., ale nikt nie chciał nam otworzyć drzwi w jego domu, choć było słychać, że ktoś jest w środku. - On się przed wszystkimi ukrywa. Zamknął się w domu i z nikim nie rozmawia - mówi jego sąsiad (prosi o anonimowość).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska