Radny Jerzy Synowiec: Dziki? Bardziej boję się psów wyprowadzanych przez patologię

Dzikach, dzików, dzikami... Od wielu miesięcy dziki w Lubuskiem odmieniane są przez wszystkie przypadki. Te zwierzęta coraz śmielej wkraczają do naszych miast. W Zielonej Górze regularnie widywane są m.in. w okolicy ul. Foluszowej. W Gorzowie upatrzyły sobie osiedle Górczyn. W ostatnich tygodniach niemal wchodziły na niedzielne msze do kościoła przy ul. Czereśniowej, regularnie pojawiają się na ul. Piłsudskiego. A ostatnio - w biały dzień! - szukały pożywienia... na przystanku autobusowym.
Część gorzowian uznaje dziki za niegroźne (w tym tygodniu w parku Górczyńskim grupa dzieci urządziła sobie nawet „pogoń za dzikami”), inni jednak zwyczajnie się boją. Temat dzików stał się już tak gorący, że 27 stycznia na sesji poruszali go nawet gorzowscy radni.

- Zwiększmy zaangażowanie służb miejskich w eliminacje dzików z osiedli! - apelował radny Robert Surowiec, na co dzień wiceprezes szpitala wojewódzkiego. - Duże ilości tych zwierząt stanowią realne zagrożenie dla naszych mieszkańców - uważa. Surowiec wywołał tym żywiołową dyskusję.

- Dzik nie je ludzi, kotów czy psów. Przez ostatnie 20 lat dziki nie zaatakowały człowieka, by skutecznie pozbawić go życia ani go nie zraniły. Strach, że dojdzie do nieszczęścia jest całkowicie bezpodstawny - odpowiadał radny Jerzy Synowiec, znany mecenas. Jego zdaniem, w Gorzowie większym zagrożeniem są psy.

- W naszym mieście żyje kilka tysięcy psów wyprowadzanych bez kagańców i smyczy. I to psów, których ja się boję! Psy co kilka-kilkanaście dni zagryzają kota, psa, atakują dzieci, ludzi. Psy potrafią zabić dziecko, które kona w męczarniach. Ale z tym nikt nie walczy, bo piesek to jest „miły zwierz” - amstaff, rottweiler czy inne bydlę wyprowadzane przez patologię. Tym się zajmijmy! Dzik nie zaatakuje nigdy nikogo, chyba, że mu się kopnie młode warchlaki albo rzuci w nie kamieniem. A tak krzywdy nie zrobi. Jesteśmy ludźmi, którzy weszli na tereny dzików, a nie odwrotnie - mówił na sesji Synowiec.

- Proszę nie opowiadać, że rozwścieczona locha nie zrobi nic dziecku, które niechcąco wejdzie w jej stanowisko. Z dzikami musimy zrobić porządek. Jestem zdecydowanie za tym, żeby wywozić dziki do lasu, ale dziś - ze względu na ASF (afrykański pomór świń) - nie ma takiej możliwości - mówił prezydent Jacek Wójcicki. Zapowiadał przy tym: - Tam, gdzie to możliwe, będą odstrzały - mówił. Szacuje się, że w Gorzowie jest co najmniej 500 dzików. I to liczba już po odstrzeleniu w zeszłym roku około 200 sztuk tych zwierząt.

Odstrzały dzików nie zawsze są jednak możliwe. Czasami nie pozwala na to miejsce, gdzie znajdują się zwierzęta (np. za blisko bloków, domków), a czasami prawo - nie można zabić lochy z małymi. Co zatem mogą zrobić samorządy? Zaciekawieni problemem sprawdziliśmy, że np. w Suchej Beskidzkiej zaczęto ustawiać klatki, które zamykały się samoczynnie po wejściu tam dzika. Może to jest zatem sposób?

Czytaj również:
Dziki na ul. Piłsudskiego w Gorzowie. Urządziły sobie śniadanie

WIDEO: Niebezpieczne zabawy z dzikami w Gorzowie. 28.stycznia 2021