Andrzej Libera o wyłudzeniu powiedział na koniec czwartkowego spotkania rady powiatu - chwilę po tym, jak został odwołany z funkcji wicestarosty na wniosek szefa powiatu (o sprawie pisaliśmy w piątkowym wydaniu "GL" w tekście ,,Starosta skończył z zastępcą''). Po emocjonującej części sesji - zwracając się w stronę do Andrzeja Bajki - oznajmił, że na kolejnej "przedstawi wersję wydarzeń próby wyłudzenia przez starostę od pracowników urzędu pieniędzy za przyznanie nagród". - Sprawę traktuję w kategoriach moralnych - tłumaczył nam już wczoraj Libera.
Co się konkretnie wydarzyło, że były wicestarosta oskarżył Bajko o wyłudzenie? Według radnego z Drezdenka sprawa miała miejsce jeszcze w trakcie poprzedniej kadencji, kiedy on był etatowym członkiem zarządu powiatu. - Zostałem wezwany do kasy, gdzie dowiedziałem się, że jest dla mnie koperta z pieniędzmi. Miałem ją wziąć, ale bez pokwitowania. Później dowiedziałem się, że to pieniądze z nagród dla naczelników wydziałów, którzy mieli je dostać, ale pod warunkiem, że się nimi podzielą. Wyglądało na to, że pracownicy otrzymali nagrody jako haracz - opowiada Libera.
Mimo że podczas sesji słowa kierował do obecnego szefa powiatu Bajki, starostą był wtedy Edward Tyranowicz. - To kompletna bzdura - stwierdza pytany przez nas o aferę Tyranowicz. - Taka sytuacja nie jest możliwa nawet z technicznego punktu widzenia. Wszystkie wynagrodzenia są przelewane na konta na podstawie listy płac, więc o żadnej kopercie nie mogło być mowy. Zresztą nie dopuściłbym do takiej sytuacji. Radnemu musiało się coś pomylić.
- To kuriozalna sprawa. Kto to wymyślił? Starosta sam czy w porozumieniu z zastępcą? A może wspólnie z naczelnikami? Koperty wtedy nie przyjąłem. Jeśli ktoś uzna, że to sprawa dla prokuratora, powinien ją zgłosić - stwierdza Libera. On sam nie zapowiedział, że to zrobi. Dodał także, że o sprawie nie będzie już informował na sesji, bo radni dowiedzą się o niej z "GL".
Bajko nie przypomina sobie sprawy nagród dla naczelników wydziałów. - Zresztą wtedy w tej kwestii nie miałem nic do powiedzenia, bo nie decydowałem o pieniądzach. To pomówienie i już zdecydowałem, że sprawa będzie miała swój finał w sądzie. Nie mogę tego tak zostawić - podkreśla starosta, który taki krok zapowiedział jeszcze podczas sesji, upewniając się, czy wszystkie słowa radnego zostały zaprotokołowane. Dziwi się też, dlaczego Libera nie zgłosił wcześniej rzekomego wyłudzenia, skoro wie o nim od kilku lat. - Sprawę wyjaśni sąd, a pan Libera takie zdarzenie będzie musiał tam udowodnić - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?