- Zapraszam do "Tatanga"... - piosenki o tym, jak się czasem dostaje od życia. Czyż nie ma tam wycieczek do pana biografii? - Są akcenty biograficzne, ale autora tekstu - Wojciecha Młynarskiego. Wydarzyło się coś niezwykłego - on przemycił w tej piosence trochę siebie - stanu swojej duszy. Jestem szczęśliwy i dumny, że trafiło to w moje ręce i ja mogę interpretować tę piosenkę.
- Jak się "załatwia" tekst piosenki u kogoś takiego jak Wojciech Młynarski? - On do mojej muzyki napisał nowy, oryginalny tekst.
- Nie jedyny na płycie... - W sumie są trzy jego teksty. Jeśli chodzi o "Tatango", to szukałem autorów, którzy zapewniliby tej produkcji najwyższy poziom literacki. W momencie, kiedy pomyśleliśmy o Wojtku Młynarskim, to aż nas zatkało: że też wcześniej na to nie wpadliśmy! Ale czy to w ogóle możliwe? Chodziły słuchy, że jest w złej formie, że nie wiadomo, czy jeszcze będzie pisał? W końcu udaliśmy się do niego...
- "Dzień dobry, nazywam się Rafał Olbrychski..."- Nie, no my się znaliśmy jeszcze jak ja byłem dzieckiem i chodziłem na jego recitale do Teatru Ateneum. Zna również moich rodziców... Przyjęcie było zaskakująco dobre. Po trzech dniach wystrzelił takim gotowym tekstem, że nam poszło w pięty. Wtedy stwierdziłem, że jak dostałem taki tekst, takiego mistrza jak Wojtek Młynarski, to już nie można tego projektu odpuścić.
- Kogo pan zaprasza na swoje koncerty? Wśród autorów tekstów jest też Kamil Baczyński... - Baczyński zamyka płytę moim ukochanym wierszem. Na pewno jednak "Tatango" nie jest płytą poezji śpiewanej. Na sto i jeden procent jest to płyta może mocno autorska, ale nie wkładajmy jej do takiej szufladki, bo to się u nas niezbyt atrakcyjnie kojarzy. Jest to zdecydowanie muzyka wyluzowana, akustyczna, nastrojowa, z fajnie bujającym się rytmem, a nie dołująco szarpiąca szaty. Już wiem, że te piosenki trafiają we wrażliwość kobiet i na koncerty zapraszam przede wszystkim panie.
- Kim pan jest dzisiaj? Grał pan w filmach Pasikowskiego, Grzegorzka, Zaorskiego... Wyszedł pan z szafy aktorskiej. - Tak naprawdę wyszedłem z szafy muzycznej. Pierwsze piosenki napisałem jako czternastolatek, z zespołem Reds udanie przez kilka ładnych lat istnieliśmy na rynku, wydaliśmy płytę, jeździliśmy w trasy koncertowe, np. z Kobranocką. Potem skłóciliśmy się i grupa rozpadła się w momencie wydania drugiej płyty. Wtedy się trochę obraziłem na muzykę. Ale parę lat temu stwierdziłem, że to straszna głupota: obrażać się na swoje największe życiowe powołanie. Zacząłem przygotowywać płytę.
- Kiedy w internecie wyskakują noty biograficzne Rafała Olbrychskiego, to często pierwsze zdanie brzmi: "syn znanego aktora Daniela Olbrychskiego...". Mieć słynnego ojca: dobrze to czy źle? - To ma swoje jasne i ciemne strony. Pewnie ludzie, którzy się w takiej sytuacji nie znaleźli, uważają, że jest cudownie. Tymczasem to huśtawka. Takie ocenianie przez pryzmat osoby rodzica raz podnosi, a raz wgniata. Udowadniam od lat, że mam odrębną osobowość twórczą - zarówno jako dziennikarz, aktor, muzyk, autor, kompozytor. Martwi mnie panująca tendencja, żeby oceniać ludzi bez kontaktu z ich dziełem. A tak jest na jakiś pudelkach, srelkach, śmelkach, pomponikach, gdzie do oceny wystarczy wycięty z kontekstu fragment wypowiedzi czy informacja z robienia zakupów...
- Ostatnio tabloidy ostrzej sobie z panem poczynają. - Tak. Będę miał proces z "Faktem", który zupełnie zmanipulował całą sytuację, napisał nieprawdę. Pomimo że istnieje konflikt pomiędzy mną a ojcem, nigdy bym jednak z czymś takim do "Faktu" nie poszedł i nie chciał publikacji w dniu jego urodzin. Jest troszeczkę szumu negatywnego, ale apeluję, by nie oceniać ludzi tylko poprzez prywatne zachowania, ale równoważyć to ich twórczością. Zależałoby mi, by ludzie posłuchali moich piosenek i na tej podstawie wyrabiali sobie zdanie o mnie, a nie na podstawie koloru moich spodni.
- Czy z ojcem sobie wzajemnie kibicujecie?- Bez względu na wszystkie nasze problemy w trudnych relacjach, zawsze sobie kibicujemy zawodowo.
- Daniel Olbrychski zagra w amerykańskim thrillerze "Salt" u boku Angeliny Jolie w reżyserii Phillipa Noyce'a, autora "Czasu patriotów"... - Od dziesięcioleci zasługiwał, żeby grać w takich produkcjach. Wielka szkoda dla kina światowego, że tego nie mógł robić. Najwyższy czas.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?