MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rak razy dwa. Najpierw zaatakował męża, potem mnie

oprac. (tami)
Ważne jest, by w chorobie trafić na lekarza, któremu się ufa
Ważne jest, by w chorobie trafić na lekarza, któremu się ufa Archiwum
W moim przypadku rak zaatakował podwójnie - pisze pani Halina, autorka kolejnego listy nadesłanego na konkurs z gazety "Jak wygrałem z rakiem."

Jest 17 października 2007 roku, środa. Badanie USG męża - diagnoza: jest sprawa nowotworowa. Czwartek - szpital, piątek - operacja. Wynik po operacji - nowotwór złośliwy. Tydzień pobytu w szpitalu, a od grudnia zaczynamy chemioterapię. Trwa sześć miesięcy. Raz w miesiącu jadę do Zielonej Góry przez pięć dni na chemię. W maju kończy się chemia męża. Pomału wraca do zdrowia.

Ja doświadczona chorobą męża decyduje się na badanie USG jamy brzusznej. Jest koniec czerwca 2008. USG wykazuje przewężenie przewodu żółciowego, który należy poszerzyć przez gastroskopię, niby nic groźnego. Ale przez tydzień bolał mnie żołądek. Zdecydowałam się pójść do chirurga, który stwierdził na podstawie tego USG, że należy poszerzyć ten przewód. Decyduję się pójść do szpitala. Lekarz wprowadza endoskop i stwierdza pęknięty wrzód żołądka. Pobierają wyniki do badania histopatologicznego. Po dwóch tygodniach zgłaszam się po wynik. Lekarz każe mi usiąść i mówi do mnie "niestety nowotwór złośliwy żołądka". Szok, co robić? Jest połowa lipca 2008 roku. Ordynator chirurgii na urlopie do sierpnia. Trafiłam do kliniki onkologicznej w Poznaniu i 29 lipca operacja, resekcja całkowita żołądka. Ze względu na powikłania przez cały miesiąc żywienie przez kroplówki. 24 sierpnia wypisana z kliniki z zaleceniem żywienia miksowanego.

Wszystko miksuję i staram się żyć dalej. W październiku staram się pomału jeść zupki, później bułeczki. 30 październik - jadę na badania, gastroskopię. Jest dobrze i nie ma wznowy, radość ogromna. Konsultacje chemioterapeutyczne niezbyt przyjemne, doktor zbyła mnie, że mam swój szpital. Ale nie dawało mi to spokoju i będąc z mężem u onkologa w Zielonej Górze poprosiłam o przeanalizowanie moich wyników. Czy nie powinnam mieć chemioterapii? Onkolog stwierdził, że powinnam mieć i chemioterapię, i radioterapię. Trafiłam na onkologię w Zielonej Górze. Zrobiono mi badania, bo było to już pół roku od operacji i znowu radość, nie ma wznowy.

Od stycznia 2009 roku zaczynam chemioterapię, a od marca codziennie dojeżdżam na radioterapię, ale w ostatnim tygodniu tak jestem osłabiona, że trafiłam na oddział, a po tygodniu wypisano mnie do domu. Całkowite leczenie chemioterapią kończę w maju. I tak w naszym przypadku na razie jest dobrze. Co nie znaczy, że całkiem dobrze. Ponieważ u męża jest teraz białaczka limfatyczna, która podlega obserwacji. Teraz mamy co trzy miesiące wizyty u onkologa i kontrolne badania. Myślę i mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, bo trzeba bardzo wierzyć.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska