Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Razem prowadzą gabinet bioenergoterapii

Dagmara Ostrowska 0 68 324 88 35 [email protected]
Wanda Trojan (od lewej) i Karina Walczyńska - Góra zaczęły od jednego gabinetu, ale marzy im się duża klinika (fot. Krzysztof Kubasiewicz)
Wanda Trojan (od lewej) i Karina Walczyńska - Góra zaczęły od jednego gabinetu, ale marzy im się duża klinika (fot. Krzysztof Kubasiewicz)
Znalazły się w tym samym miejscu, o tej samej porze. Jedna zaproponowała drugiej współpracę i tak się zaczęło.

- Tak naprawdę to połączyła nas wspólna data - mówi bioenergoterapeuta Wanda Trojan. - A dokładnie 25 lutego 2008 roku. Wtedy dostałam pracę w biurze projektów. Bo jestem projektantką.

- Myślałam wtedy, jaką jestem szczęściarą. Bo przecież dostać dobrą pracę w tych czasach jest trudno. Niestety od tego dnia zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Zaczęłam chorować. Okazało się, że praca mnie wykańcza i nie czuję się w niej spełniona. Ale wiem, że żeby się o tym przekonać musiałam ją zacząć. Postanowiłam, że będę robiła w życiu coś innego.

- Ja pracowałam jako nauczycielka matematyki - opowiada Karina Walczyńska-Góra. - Zostałam nawet wybrana najsympatyczniejszym nauczycielem, lubiłam swoją pracę. Ale 25 lutego 2008 roku zemdlałam na lekcji i wysłano mnie na roczny urlop.

Miały się spotkać i się spotkały

Panie spotkały się na egzaminie na bioenergoterapeutę. Nie znały się wcześniej. Pani Wanda zaproponowała wtedy pani Karinie, żeby wspólnie otworzyły gabinet.

- Tak to już jest, że jak ktoś ma się spotkać i stanąć sobie na drodze, to tak się dzieje - mówi pani Karina.

- Wybrałam akurat Karinę, bo coś mi ją podpowiedziało, taka intuicja - dodaje pani Wanda.

I zaczęło się szukanie miejsca na gabinet. Panie obejrzały kilka pomieszczeń, ale najbardziej spodobało im się na Jędzychowskiej w Zielonej Górze. Szczególnie, że gabinet jest w połowie drogi do ich domów. Obydwie mieszkają na Jędrzychowie.

Tam kiedyś była kasa

- To było pomieszczenie, do którego od 2 lat nikt nie wchodził, bo ktoś zgubił klucz - opowiada pani Karina. - A tu nagle klucz się znalazł. Jakby czekał na nas.

- W tym pokoju była kiedyś kasa - dodaje W. Trojan.

- W rogu stała właśnie kasa pancerna, którą same wyniosłyśmy na korytarz. A potem obserwowałyśmy, jak silni panowie w pocie czoła wynoszą ją na zewnątrz. Pomalowałyśmy pokój na biało-niebiesko. Biały kolor, żeby było czysto, a niebieski dla uspokojenia.

Na ścianach pojawiły się również obrazki delfinów, które uwielbia pani Karina i motyle, które uwielbia pani Wanda. Urządzanie zajęło im miesiąc.

Panie mają takie marzenie, żeby kiedyś z małego pokoiku zrobić klinikę. I zaprosić do współpracy masażystów, dietetyków, oferować kompleksową pomoc.

Teraz podczas zabiegów pomagają pozbyć się schorzeń, poprawiają ogólne samopoczucie, wzmacniają organizm. - Gabinet to też takie ogrody spa dla biznesmenów - śmieje się pani Karina. - Zmęczonym dajemy energię, pobudzonych wyciszamy.

A zdolność taką mają od dziecka. Musiały tylko nauczyć się odpowiednio posługiwać energią, mocą.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska