Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja w szpitalu w Nowej Soli! Docierają do serca przez... udo

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
Najświeższe zdobycze światowej kardiologii już z powodzeniem funkcjonują w nowosolskim szpitalu.
Najświeższe zdobycze światowej kardiologii już z powodzeniem funkcjonują w nowosolskim szpitalu. sxc.hu
Leczenie serca przez... nakłucie w nodze, czy biodegradowalne "rusztowania" w tętnicach - to najświeższe zdobycze światowej kardiologii. Obie te nowinki z powodzeniem stosują już lekarze z nowosolskiego szpitala.

Nie ukrywajmy, ostatnio o polskiej służbie nie mówi się najlepiej. Tym bardziej więc cieszą informacje, że w nowosolskim szpitalu wykonano pionierskie zabiegi, że placówka ta przeżywa w tej chwili... czwartą rewolucję w kardiologii. Jarosław Hiczkiewicz, ordynator oddziału kardiologii żartuje, że nie lubi się chwalić, ale w tym wypadku naprawdę jest czym.

Ale po kolei.
- Ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej to jedna z najczęstszych wad serca - mówi J. Hiczkiewicz. - Mówiąc najprościej, to jest taka klapka, która powinna zamknąć się zaraz po urodzeniu, po pierwszym oddechu. Niestety, u jednego, dwóch procent niemowląt to ,,coś" nie zamyka się i pozostaje wadą wrodzoną - wyjaśnia.

"Klasyczna" metoda leczenia tej wady polega na otwarciu klatki piersiowej i szyciu bądź łataniu wadliwego serca. Po zabiegu gojenie ran pooperacyjnych trwa od trzech do nawet sześciu miesięcy.
A w Nowej Soli robi się to inaczej! - Nakłuwamy zwykłą igłą żyłę udową w okolicy pachwiny, wprowadzamy tam cewnik, którym docieramy do serca - wyjaśnia szef nowosolskiej kardiologii. - W cewniku schowany jest tzw. "zamykacz", czyli dwa dyski wykonane ze specjalnego stopu - mówi. - Przypomina to trochę łatanie spodni - żartuje J. Hiczkiewicz. Później wystarczy sprawdzić, czy "łatka" jest dobrze umiejscowiona, a pacjentowi zostaje po zabiegu jedynie niewielki ślad, który z czasem znika. - To niczym się nie różni od zwykłego ukłucia - tłumaczy lekarz.

Dlaczego akurat kłuta jest pachwina? Odpowiedź jest prosta. - Zależy nam, by po drodze było jak najmniej zakrętów. Od pachwiny do serca jest jakieś 30-40 centymetrów - tłumaczy J. Hiczkiewicz.
Szpitali w Polsce, które mogą sobie pozwolić na tego typu zabieg, można policzyć na palcach jednej, może dwóch rąk.

I choć technologia ta robi wrażenie, to świat kardiologii żyje w tym momencie zupełnie czym innym. Czymś, co także można już spotkać w nowosolskim szpitalu. - To stenty biodegradowalne - zdradza dr Hiczkiewicz. - Stenty, to takie sztuczne rusztowania dla tętnic wieńcowych. Umieszcza się je po to, by przywrócić drożność naczyń krwionośnych - tłumaczy.

,,Pradziadkiem" stentów był balonik. Jednak połowa pacjentów po zabiegu kwalifikowała się do ponownej wizyty u lekarza. Gdy pojawiły się stenty metalowe, odsetek ten spadł do 20 proc. Trzecią rewolucją były stenty pokryte lekiem. Dzięki nim tylko u 4 proc. chorych odnotowywano niepowodzenie takiego przedsięwzięcia.

- Stenty biodegradowalne to zupełnie nowa jakość, czwarta rewolucja w kardiologii. Pojawiły się na rynku w październiku ubiegłego roku, w lutym już stosowaliśmy je w naszym szpitalu - tłumaczy J. Hiczkiewicz. Nowa generacja "rusztowań" dla tętnic wykonana jest z kwasu mlekowego, który po pół roku całkowicie się rozkłada. To wystarczy, żeby naczynia krwionośne się zregenerowały. - Dla pacjenta to rewelacyjna wiadomość, jednak nie każdemu możemy je wszczepiać. Do zabiegu kwalifikuje się ok. jedna trzecia osób - tłumaczy ordynator. - Nowosolska kardiologia jest naprawdę na światowym poziomie. Tylko przeszczepów serca nie robimy, ale nie ma takiej potrzeby - dodaje.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska