Rada Federacji na wniosek prezydenta Władimira Putina jednogłośnie wyraziła zgodę na użycie sił zbrojnych Rosji poza granicami kraju.
Zaledwie kilkanaście godzin po uzyskaniu zgody na użycie swoich sił poza granicami swojego kraju Rosja rozpoczęła bombardowanie pozycji przeciwników syryjskiego prezydenta el-Assada w Syrii. Jak podała amerykańska stacja telewizyjna Fox News w środę po południu Rosjanie bombardowali cele w północnej części Syrii, miało zginąć ponad 30 cywilów, w tym sześcioro dzieci.
Amerykańscy oficjele potwierdzili, iż rosyjskie maszyny bombardowały pozycje niedaleko miasta Homs, położonego około sto kilometrów od rosyjskiej bazy morskiej Tartus w Syrii. Bomby spadały na miejscowości Hims i Hama, w tych rejonach, jak twierdzą zachodnie źródła nie ma bojowników Państwa Islamskiego.
W tej strefie działają natomiast oddziały Wolnej Syryjskiej Armii oraz innych powstańczych grup walczących z syryjskim reżimem.
Bombardowania rozpoczęli Rosjanie po wcześniejszym żądaniu od strony amerykańskiej, by ta wycofała swoje maszyny z syryjskiej przestrzeni powietrznej, co wywołało sprzeciw Waszyngtonu.
Na tym tle doszło do ostrej wymiany zdań między trzygwiazdkowym rosyjskim generałem, a jednym z amerykańskich oficjeli. Rozmowa miała miejsce w amerykańskiej ambasadzie w Bagdadzie. Amerykanie zaprosili tam Rosjan, by na godzinę przed rozpoczęciem bombardowań powiedzieć im o podjętej akcji przeciwko powstańcom w Syrii.
W poniedziałek rosyjski prezydent Władimir Putin zapowiadał w gmachu ONZ budowę koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu, jednak środowe naloty nie były nakierowane na pozycje dżihadystów.
Przeczytaj też:Premier podsumowuje swoją pracę: "To był rok spełnionych obietnic"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?