Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowery muszą czekać

Artur Matyszczyk
Rowerzystów jeżdżących po gminie nie brakuje. Tras specjalnie przygotowanych dla nich niestety tak. - I to bardzo - twierdzą mieszkańcy.
Rowerzystów jeżdżących po gminie nie brakuje. Tras specjalnie przygotowanych dla nich niestety tak. - I to bardzo - twierdzą mieszkańcy. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rowerzyści wciąż będą musieli drżeć o zdrowie, pokonując wertepy na poboczach i uciekając przed tirami.

Józef Olejnik mieszka w mieście. Ale przez ponad 30 lat żył i angażował się w sprawy gminy. Troska o jej dobro pozostała mu do dziś. Wciąż nie może zrozumieć, dlaczego wśród malowniczych terenów nie ma ścieżek rowerowych.

Jakby inny świat
- Na terenie miasta, na poboczu, ciągną się estetyczne, ładnie wykończone trasy dla jednośladów. Mijamy tabliczkę, która mówi nam o wjeździe do gminy i co się zaczyna? Jakby inny świat. Pełne dziur pobocze i ani metra dróg dla rowerów - denerwuje się Olejnik.

Żeby to udowodnić, zabrał nas na krótką przejażdżkę po gminie. W trakcie tego rekonesansu spotkaliśmy jedną z mieszkanek Kosarzyna. Kobieta jechała na rowerze. Z trudem utrzymywała się na dziurawym poboczu, gdy musiała umykać przed jadącym z naprzeciwka tirem. - Uwielbiam jeździć na rowerze - mówi kobieta. - Dla zdrowotności. To fakt, że gmina tego hobby mi nie ułatwia. Wiele razy zdarza się, że muszę zjeżdżać na bok. A tu zamiast asfaltu, żużel. Najgorzej jednak jest wtedy, gdy mijają się dwa auta.

Inne potrzeby

Podobnych opinii jest dużo więcej. Tak jak i rowerzystów. Szczególnie gdy przychodzi wiosna i lato. Setki osób, nie tylko z gminy, ale i z miasta, jadą np. nad jezioro w Kosarzynie. Na rowerach wycieczki robią całe rodziny. Zdaniem wielu kiedyś przez brak ścieżek rowerowych może dojść do tragedii. - A poza tym to wstyd, żeby przez tyle lat nic się tutaj nie działo - podkreśla Olejnik.

Inaczej całą sprawę widzą władze gminy. Ich zdaniem są pilniejsze potrzeby niż ścieżki rowerowe. I wszystko wskazuje na to, że trakty dla rowerzystów szybko się w wioskach nie pojawią. - Jeśli już, to za trzy, może cztery lata - ucina wójt Edward Aksamitowski.

Dlaczego tak późno? Zdaniem Aksamitowskiego gminy nie stać na budowę ścieżek. - Mam tylko 14 mln zł budżetu. 4,5 zabiera opieka społeczna, 5,5 - szkoły. Reszta zostaje mi na utrzymanie dróg. Kilometr ścieżki rowerowej kosztuje 38 tys. zł. Gdybym teraz ludziom zamiast wodociągów robił trasy rowerowe, to by mnie na taczkach wywieźli - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska