Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozprawa prezydenta Jędrzejczaka bez tajemnic!

Tomasz Nieciecki 95 722 57 72 [email protected]
- Wyrok, jakiego żąda prokurator, byłby dla mnie jak śmierć. Jestem niewinny - mówi Tadeusz Jędrzejczak. Na pierwszym planie mecenas Jerzy Wierchowicz, obrońca jednego z przedsiębiorców.
- Wyrok, jakiego żąda prokurator, byłby dla mnie jak śmierć. Jestem niewinny - mówi Tadeusz Jędrzejczak. Na pierwszym planie mecenas Jerzy Wierchowicz, obrońca jednego z przedsiębiorców. Wojciech Krajnik
W piątek 8 lipca zapadnie wyrok w najgłośniejszym procesie karnym w historii miasta. Prokurator żąda dla Tadeusza Jędrzejczaka 7 lat więzienia. Prezydent poprosił o uniewinnienie, a jego adwokat zarzucił prokuraturze nierzetelność.

Przeczytaj też: Prezydent Jędrzejczak został skazany. Aż 6 lat więzienia!

Oskarżony m.in. o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych dużej wartości Janusz K., współwłaściciel Budinwestu, powiedział w środę podczas mowy końcowej, że nie było afery korupcyjnej. Zasugerował, że chodziło o ,,uwalenie prezydenta''.

Jednak inny z oskarżonych w głośnej aferze budowlanej nie pozostawiał wątpliwości, że chodzi o korupcję. - Kiedy odmówiłem dalszego opłacania się przedstawicielom Urzędu Miasta, czyli prezydentowi i firmie Budinwest, wypowiedziano mi miejskie kontrakty. To był dla mojej firmy gwóźdź do trumny - powiedział Zygmunt M., szef PBI oskarżony m.in. o działanie na szkodę firmy i wierzycieli.

To od niego zaczęło się śledztwo i to jego wielu oskarżonych, w tym prezydent, obwinia, że złożył obciążające ich wyssane z palca wyjaśnienia. O korupcji w inwestycjach miejskich miał mówić ich zdaniem z zemsty, że upadła jego firma, przed dziesięcioma laty jedna z najprężniejszych w Gorzowie, realizująca najpoważniejsze inwestycje.

Prokuratura wpadła na trop afery budowlanej po doniesieniu pracowników i wierzycieli na zarząd PBI, że działa on na szkodę upadającej spółki. W lutym 2004 r. aresztowano szefów firmy. - Wtedy mój klient był szanowanym przedsiębiorcą zapraszanym na salony, dziś jest rencistą. Wiele osób traktuje go jako trędowatego - podkreślał w mowie końcowej obrońca Jerzy Synowiec.

Przyznawał, że jego klient poszedł na współpracę z wymiarem sprawiedliwości i powiedział o wszystkim. Podkreślał jednak, że Zygmuntem M. nie kierowała chęć zemsty, tylko liczył na nadzwyczajne złagodzenie kary.

To m.in. dzięki wyjaśnieniom Zygmunta M. prokuratura oskarżyła 19 osób o łapówki, fikcyjne roboty i fałszowanie dokumentów. Jej zdaniem miasto płaciło firmom budowlanym za prace, których nie wykonano. Prokurator uważa, że dzięki układowi władz miasta i przedsiębiorców ,,wyprowadzono'' z miejskiej kasy 6 mln zł.

- Wszystko odbywało się w atmosferze wszechwładnej korupcji. Bez przyzwolenia prezydenta i jego urzędników korupcja nie byłaby możliwa na tak wielką skalę - mówiła w swoim słowie końcowym szczecińska prokurator Ewa Cybulska.

Jędrzejczak jest oskarżony o działanie na szkodę miasta i przekroczenie uprawnień (zapłata PBI 200 tys. zł za niewykonane prace), wyłudzenie od ubezpieczyciela kwot gwarancyjnych za źle wykonane roboty budowlane i za aferę z drzewkami wzdłuż trasy średnicowej. Prokurator uważa, że zmusił on szefów firm PBI i Marciniak SA, aby wpłacili biznesmenowi z Żywca po 400 tys. zł jako wynagrodzenie za fikcyjne dostarczenie 89 tys. krzewów.

Prokuratura zażądała dla prezydenta 7 lat więzienia i aby zwrócił syndykom upadłych firm 800 tys. zł oraz 200 tys. zł Urzędowi Miasta. Prezydent miałby zapłacić również 20 tys. zł grzywny i dostać zakaz piastowania stanowisk kierowniczych w administracji przez 10 lat. - Czuję się niewinny i proszę sąd o uniewinnienie - powiedział w środę Jędrzejczak.

W piątek mowy końcowe wygłosili były szef miejskiego wydziału inwestycji Władysław Ż. (oskarżony m.in. o działanie na szkodę miasta w celu osiągnięcia korzyści majątkowej) oraz były wiceprezydent i wojewoda Andrzej K. (oskarżony m.in. o niedopełnienie obowiązków w celu uzyskania korzyści majątkowej lub osobistej, działanie na szkodę miasta). Obaj prosili o uniewinnienie. Mówili, że złamano im kariery, podczas gdy oni dobrze pracowali dla Gorzowa.

- Nie zasłużyłem, żeby przed wyrokiem ponieść taką surową karę - podkreślał Andrzej K., który ze stanowiska wojewody wylądował na bezrobociu, a teraz jest pracownikiem biurowym z pensją 1,9 tys. zł brutto.

Śledztwo w tej sprawie trwało 5 lat, proces toczył się dwa i pół roku. Sędzia Dariusz Hendler poinformował na piątkowej rozprawie, że wyrok ogłosi wyrok w piątek 8 lipca o 9.00.
Tomasz Nieciecki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska