Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rybki w Amsterdamie

KATARZYNA BOREK
Na stoisku Zielonej Góry do ulokowania pieniędzy w mieście zachęcali inwestorów pracownicy zielonogórskiego biura informacji i promocji gospodarczej: Katarzyna Ciesielska i Jacek Michalewicz
Na stoisku Zielonej Góry do ulokowania pieniędzy w mieście zachęcali inwestorów pracownicy zielonogórskiego biura informacji i promocji gospodarczej: Katarzyna Ciesielska i Jacek Michalewicz KATARZYNA BOREK
Inwestorzy to nie grzyby - nie rosną za każdym pieńkiem. W ich poszukiwaniu zielonogórzanie wybrali się do Francji na największe światowe targi inwestycyjne Mipim.

Po raz pierwszy pracownicy zielonogórskiego biura informacji i promocji gospodarczej byli na Mipim w ub. roku. Jednak tamta wizyta trwała zaledwie kilka godzin i była jedynie badaniem terenu. - Chcieliśmy zobaczyć sposób prezentacji poszczególnych miast i porozmawiać z ich przedstawicielami - wspomina szef biura promocji Bogusław Jędraś. Ocena targów wypadła na tyle dobrze, że zapadła decyzja: W 2002 roku też będziemy się wystawiać.
Targi odbywają się we wnętrzach pałacu. Tego samego, który podczas 55. już festiwalu filmowego będzie gościł najsłynniejsze nazwiska światowego kina. To będzie jednak dopiero w maju. W marcu, zamiast gwiazd, na 15 tys. mkw. wnętrz obiektu rozlokowały się stanowiska promocyjne miast niemal 60 krajów świata.

Rybki w Amsterdamie

Prace przy aranżacji boksów trwały do ostatniej chwili. Jeszcze na kilka godzin przed otwarciem imprezy Czesi walczyli z oporną makietą Pragi, a Holendrzy wpuszczali żywe rybki do swych akwariów. Na podłodze walały się papiery, a niebieskie chodniki pokrywała warstwa grubej folii. Zdążyli posprzątać na czas.
Prace wykończeniowe do ostatniej chwili trwały też w uliczce polskich miast (było ich w sumie dziewięć plus boksy polskich firm). Aranżacją polskich stoisk zajęła się warszawska firma Wexpol. Postawienie boksów, które dotychczas istniały jedynie na papierze i w pamięci komputera, zajęło kilka dni. O ich jednolity wystrój (drewno z dodatkiem metalu) zadbała architekt Elżbieta Perłowska. - Jedno miasto nie mogło wyglądać tak, a drugie siak. Chodziło o to, byśmy w oczach inwestorów stanowili ciekawą całość - tłumaczy współwłaścicielka firmy Wexpol Iwona Lewandowska.

Konik w Zielonej Górze

Zielona Góra miała niewielkie stoisko między Bydgoszczą a Gdańskiem. Za rogiem - Praga, tuż obok - Francja. Na tym tle wypadliśmy lepiej niż dobrze. Szczególnie podobała się przygotowana specjalnie na te okazję makieta ze zdjęciami z życia i planu miasta. Znalazła się na niej m.in. fotka konika sprzed Palmiarni. Stoisko zdobiły zdjęcia autorstwa Bogusława Świtały. Mieliśmy również: oferty inwestycyjne w trzech językach, reklamowe ulotki, płyty multimedialne oraz... kilka produktów Polmosu. Zainteresowanych Zieloną Górą nie brakowało. Były rozmowy, czasem obietnica przyjazdu. Do rąk potencjalnych inwestorów trafiło prawie tysiąc ofert.

Ale czy warto?

Za liczące 12 mkw. stoisko Zielona Góra zapłaciła 42 tys. zł. Trzeba jeszcze doliczyć koszty rozdanych ofert, przejazdu auta, które je dowiózł itd. W sumie impreza w Cannes kosztowała miasto ok. 70 tys. zł. I nie można mieć gwarancji, że będą efekty.
Przedstawiciele Poznania, Bydgoszczy czy Łodzi mówią, że trudno natychmiast przełożyć wyłożone na targi pieniądze na konkretne korzyści. Jednak na Mipim w Cannes być trzeba. - Bo ważne jest, by nazwa miasta zakodowała się w pamięci tych, którzy szukają miejsc pod inwestycje - tłumaczy wójt Kobierzyc Ryszard Pacholik. Kobierzyce, niewielka gmina nieopodal Wrocławia, na targach jest po raz wtóry. I nie żałuje.
- To się opłaca. Inwestor może zawitać do miasta z prospektem zabranym z targów nawet i po latach - przekonuje wiceprezydent Gdańska Jan Stoppa. A wiceprezydent Polskiej Izby HandlowoPrzemysłowej we Francji Marguerite Swirczewska-Lechowski dodaje, że wizyta w Cannes to świetna okazja do nawiązania współpracy z francuskimi firmami.
Targi Mipim to największa tego typu impreza na świecie. Gminy biorące w niej udział w oczach inwestorów są oceniane oczko wyżej niż inne miasta. - Wystawianie się tutaj jest potwierdzeniem siły gminy. Słabeuszy tu nie ma, bo impreza jest zbyt kosztowna - uważa wójt Kobierzyc.
Pytamy urzędniczkę z Łodzi: - Już wiemy, że trzeba pokazać się w Cannes. Ale dla wizerunku czy i dla korzyści?
- Trzeba, bo może warto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska