Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiadka z Hamburga

DANUTA PIEKARSKA (68) 324 88 48 [email protected]
Zawiniątko, schowane w wywietrzniku, wyglądało na kupkę śmieci. Znaleźli je robotnicy, którzy przerabiali część stajni na pokój. Stamtąd przyniósł je do domu Norbert Kuczak.

W zawiniątku były: zegarek, złoty łańcuszek, wisiorek z przezroczystym kamieniem, spinka do krawata, pierścionek, fenig z 1905 r. I obrączka z wygrawerowanym nazwiskiem "Spinne".
- Może ten przezroczysty kamień w wisiorku to brylant? - podpytuję.
- Może - Teresa Kuczak ani przez chwilę nie pomyślała, by zatrzymać biżuterię.

Sąsiadka z Hamburga

Do Drągowiny pod Nowogrodem Bobrzańskim, gdzie mieszkają Kuczakowie, jak do wielu wsi na Ziemiach Zachodnich przyjeżdżają Niemcy.
O Ursuli Mńriose pani Teresa wiedziała, że jest z Hamburga. I że przed wojną mieszkała w sąsiednim domu. Jak człowiek nie zna języka, dogadać się trudno. A dopytać się, czyje mogą być pamiątki, nie sposób. Kiedyś przyjechała z koleżanką, która zna polski i niemiecki. - Raz wreszcie to załatwię - postanowiła pani Teresa.
Ursula Mńriose, która w Drągowinie przyszła na świat, nie miała wątpliwości, do kogo należy zawiniątko.
- Nie wierzyłem, kiedy zadzwoniła - relacjonował gazecie wzruszony Wilhelm Spinne.
Za zwrot rodzinnych pamiątek W. Spinne dziękował Kuczakom podczas uroczystego spotkania z udziałem burmistrza Nowogrodu i pani sołtys Drągowiny.
- Przypominają mi całe moje życie, matkę, dzieciństwo. To dla mnie bezcenne - zapewniał ze łzami w oczach.
- Przecież to normalne, że cudze trzeba oddać - mówiła wtedy pani Teresa.

Sceny z dzieciństwa

Wilhelm Spinne miał pięć lat, kiedy do Drągowiny weszli Rosjanie. - Mama zdążyła tylko schować rodzinne kosztowności w kanie na mleko i zakopać w polu - opowiadał.
Jak z pola trafiły do stajni? Nie wiadomo. Kuczakowie zajmują zabudowania od 30 lat.
Norbert Kuczak miał lat siedem, kiedy z mamą i dwójką rodzeństwa opuszczał Baniłów na Bukowinie.
- Ojciec był na wojnie. Dobrze, że udało się krowę i konia zabrać - odpowiada, gdy pytam o rodzinne pamiątki z domu na Kresach.
Nigdy potem nie miał okazji pojechać na Bukowinę. - Brat był. Domu naszego nie ma już, kołchoz tam powstał - macha ręką wieloletni gajowy (dziś na emeryturze), zażenowany medialnym rozgłosem z powodu "skarbu".

Pamiątki w segmentach

Tydzień po uroczystym spotkaniu pukam do Kuczaków, żeby spytać, jak na ich gest zareagowali znajomi i sąsiedzi. Rozglądam się po pokoju, szukając poniemieckich pamiątek, których tyle jeszcze w domach na Ziemi Lubuskiej.
U Kuczaków ich nie znajdę. Są czwartą po wojnie rodziną, która mieszka w tym domu. - Może pierwsi mieli jakieś meble - zastanawia się pani Teresa w pokoju z segmentami.
Nie kryje: było jej miło, kiedy po publikacji w gazecie pierwsza z gratulacjami zadzwoniła Teresa Krynicka z Zatonia. Koleżanka z Liceum Pedagogicznego w Gorlicach, z którą w 1961 r. razem zaczynały pracę w drągowińskiej szkole (- Przez 34 lata nie uczyłam tylko rosyjskiego i historii... - wspomina.)
Zadzwoniła też teściowa córki. Były inne telefony.
Co myślą sąsiedzi, trudno powiedzieć. - Rzadko wychodzę na wieś... W sklepie ludzie się sympatycznie odnoszą. Mówią: ładnie pani na zdjęciu wyszła.
- Jedni komentują to z uznaniem, inni, zwłaszcza ci, którzy przeczytali w gazecie tylko tytuł "Oddali złoto", nawet jeśli wprost tego nie mówią, myślą pewnie: frajerzy - trzeźwo ocenia zięć.
Dla pani Teresy najważniejsze jest, że załatwiła sprawę.

Dom po dziadkach

Dla W. Spinnego bezcenną pamiątką była obrączka po babci, dla innych może nią być filiżanka, krzesło lub kredens.
- A pani? Dlaczego nie odda właścicielom tego magla? - pytam młodą mieszkankę Drągowiny na widok zabytkowego sprzętu w holu.
- Bo to po dziadkach... - Katarzyna Jankowiak, lat 24, mieszka w domu wybudowanym przez pradziadka, Gustawa Garacka.
Po szkole, jak wielu rówieśników, myślała: wyjadę do Niemiec, znajdę pracę, urządzę się. Gdyby nie śmierć mamy, kto wie, jakby się potoczyły jej losy. Nagle została sama z małym bratem. Z domem, który pradziadek wybudował w 1927 roku.
W roku 1945 dziadek, Paul Garack, spakował się z pradziadkiem, jak reszta sąsiadów z Neuwaldau. Ale nie pozwolono mu wyjechać.
- Był ślusarzem. Dobrym. I dlatego musiał zostać razem z babcią - wszyscy mówią, że jestem do niej bardzo podobna - i trójką dzieci. Wśród nich była moja mama, Urszula.
Paul Garack miał pierwszą taksówkę we wsi. I sklep z częściami do maszyn. Był przysłowiową złotą rączką.
- Kiedy mama wyszła za mąż - ojciec pochodził z Nowogrodu Bobrz. - wspólnie prowadzili bar w tym domu.
Goście z Niemiec, którzy zwykle się tu zatrzymują, podsunęli wnuczce Paula Garacka pomysł na pracę i życie: Kasia chce prowadzić gospodarstwo agroturystyczne.
Jej siostra, która wyjechała do Niemiec (i wyszła tam za mąż, zresztą za Polaka) nie wyobraża sobie świąt poza tym domem. Ani urlopu.

Od Ottona po Damiana

Na stole, pamiętającym pradziadka, Kasia rozkłada kartkę z drzewem genealogicznym, które na lekcję historii przygotował jej brat, Damian. Najstarsze konary wieńczy nazwisko Otto Kantschecka, które brzmi z polska, choć trudno coś bliżej powiedzieć o jego pochodzeniu.
Podczas remontu Kasia znalazła wiele "skarbów". Najwięcej - na strychu. Np. dziennik położnej. Znaczy - Heleny Garack, prababci, która była w Drągowinie akuszerką. I mnóstwo książek po niemiecku. Z położnictwa. Ale i z mechaniki.
Młoda pani domu chce w jednym z pokojów urządzić bibliotekę, gdzie goście mogliby oglądać pamiątki. Zachowane dzięki mamie, która niczego nie pozwoliła wyrzucić.

Sklep w gospodzie

Przedwojenna historia Drągowiny zamknięta jest w wydanej staraniem byłych mieszkańców Neuwaldau książce Walburrgii Scholz. Z mapą wsi. Ze zdjęciami przedwojennej gospody, w której - tam gdzie teraz sklep spożywczy z agencją pocztową - grało się w bilard. Ze skrupulatnie spisaną listą wszystkich mieszkańców.
Książka wyszła dwa lata temu, na odsłonięcie obelisku, który stoi tuż przy domu Kasi.
- Kiedyś były na nim nazwiska mieszkańców poległych w I wojnie światowej. Po wojnie kazano napisy zamalować. Ziemia była gminna. Dziadek ją wykupił razem z obeliskiem. Dwa lata temu odsłonięto dwujęzyczny napis, upamiętniający mieszkańców Neuwaldau.
Że ponad 20 lat temu zniwelowano poniemiecki cmentarz, Kasia wie z opowieści. Była niemowlęciem, kiedy mamie w ostatniej chwili udało się uratować pomnik pradziadka i prababci. W tym roku ekshumowała szczątki z 11 rodzinnych grobów i przeniosła na nową część cmentarza.
Józef Wawryk, lat 82, nie pamięta, czemu cmentarz poniemiecki został zniszczony. - Były chyba jakieś zarządzenia, żeby niemieckie napisy zniknęły... Ludzie za tym nie byli.
Kiedy 50 lat temu wprowadzał się do domu, w którym z żoną wychował ośmioro dzieci, pamiątek po Niemcach już w nim nie było. Zaraz po wojnie wojskowi tu osiedli (dlatego wieś nazywano wtedy Sztabówką). Poprzedni lokator zabrał wszystko. Po latach upomniał się i o dom - pan Józef niechętnie wspomina sądowe korowody z rodakiem, który liczył na odszkodowanie.
- Na Bukowinie, skąd pochodzę, miałem więcej hektarów niż tu. I lepszej ziemi. Ale po wojnie, z przeszłością w AK-owskiej partyzantce, nie było po co tam wracać.
Po wojnie 11 razy jeździł w rodzinne strony. Czy nie chciałby wrócić na stałe? - 82 lata skończyłem, gdzie mi się tam wybierać?
- To samo mówią byli mieszkańcy Neuwaldau. Pamiętają, gdzie stał zegar, gdzie łóżko, chcą zajrzeć na strych, gdzie się bawili jako dzieci. Chcą posiedzieć w ogrodzie "u Garacka", jak dawniej. I wracają do siebie - opowiada Kasia.

Do czego wracać?

- Rodzice długo liczyli, że wrócą na Wołyń - Bogumiłę Kuczak, bratową Norberta, spotykamy w sklepie, gdzie przed wojną była gospoda i bilard. - Ale do czego wracać? Dom, co go dziadek cieśla świeżo zbudował, banderowcy spalili. Dziadek został zabity. Mama z dzieckiem całą noc na dębie przesiedziała. O jakich pamiątkach mogła myśleć, jak o życie szło? Tu?... Po Niemcach co lepsze rzeczy Rosjanie zabrali. Zostały dwa dębowe łóżka. Jedno u mnie stoi. Jakby było dla kogoś cenne?... Mogłabym oddać, czemu nie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska