Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Schronisko nie chce zabłąkanych psów!

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
- Możemy zapewnić dyżury w schronisku o każdej porze dnia i nocy - mówi Jolanta Jureczko ze stowarzyszenia obrony zwierząt
- Możemy zapewnić dyżury w schronisku o każdej porze dnia i nocy - mówi Jolanta Jureczko ze stowarzyszenia obrony zwierząt Janczo Todorow
W sylwestrowy wieczór dwa zwierzaki, przerażone hukiem petard, wbiegły do jednego z marketów w Żarach. Zostały przegonione. Czytelniczka zadzwoniła do schroniska miejskiego, tam odmówiono pomocy. Obrońcy zwierząt są oburzeni.

Noworoczna strzelanka zaczęła się już przed południem. Wybuchy petard wypłoszyły ptaki, koty i psy. - Weszłam wieczorem do jednego z marketów - mówi Jolanta Jureczko ze stowarzyszenia obrońców zwierząt.

- Dwa psy biegały wewnątrz przerażone, usiłując znaleźć schronienie przed hukiem. Przegonił je ochroniarz. Postanowiłam zadzwonić do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Odezwał się pracownik, który stwierdził, że może przyjąć psy tylko pod warunkiem, że zgodę wyrazi kierownik placówki. A ten był nieuchwytny. Placówka jest zamknięta po 15.00 oraz w soboty i niedzielę. A przecież zdarzają się sytuacje nagłe, kiedy trzeba ratować rannego psa albo kota.

Stowarzyszenie deklaruje, że wolontariusze są gotowi pracować w dni wolne od pracy i w nocy. Ale nikt z tej propozycji nie skorzystał.

Instytucję prowadzi Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. - Owszem, do końca ubiegłego roku czynne było przez całą dobę - mówi prezes Krzysztof Jarosz. - Jednak z powodów oszczędnościowych zrezygnowano z pracy w nocy. Nie będzie dyżurów od 22.00 do 6.00. Nie mamy ekipy interwencyjnej, bo na to potrzebne jest specjalne zezwolenie, o które wystąpiliśmy.

K. Jarosz zaznacza, że w noc sylwestrową wiele psów było przerażonych. Jednak nie ma możliwości, aby zabrać je wszystkie. Tłumaczy, że miasto zajmuje się bezdomnymi zwierzętami zgodnie z uchwałą rady miejskiej. A ta mówi, że wyłapywane są raz w roku. Wyjątek stanowią przypadki, gdy psy zagrażają życiu i zdrowiu lub gdy są ranne w wypadku. - Jeżeli chodzi o wolontariuszy, to mogą pracować w schronisku jedynie pod nadzorem pracownika etatowego - stwierdza prezes. - W stosunku jeden do jednego. Odpowiadamy za nich i nie możemy dopuścić na przykład do pogryzienia.

Jarosz przypomina przypadek, który miał miejsce w grudniu. Po interwencji J. Jureczko, suka i jej szczenięta zostały przeniesione z zimnej i ciemnej piwnicy do schroniska. Zdarzenie to zostało szeroko opisane na łamach "Gazety Lubuskiej". - Ale to nie było legalne - zaznacza. - Właścicielowi można odebrać psy tylko na podstawie decyzji burmistrza. Jeżeli sytuacja wymagała natychmiastowego ratowania szczeniaków, to i tak trzeba było niezwłocznie wystąpić do burmistrza o decyzję.

J. Jureczko podkreśla, że chce pomagać schronisku. - Muszę rozważyć możliwości takiej współpracy - odnosi się K. Jarosz. - Musi się ona odbywać w oparciu o istniejące przepisy. Będziemy analizować sprawę.

Nie wiadomo, co się stało z zabłąkanymi w sylwestrową noc, przerażonymi psami. Być może udało im się odnaleźć domy. A może szukają nadal swoich właścicieli.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska