Bliny to potrawa z Kresów. - Na Wileńszczyźnie zajadaliśmy się właśnie blinami i pyzami. Z kolei w kuchni we Lwowie popularne były pierogi - wspominała M. Iwaszko, która pochodzi z Ośmiany, 50 km od Wilna. Pani Maria "rządziła" w szkolnej kuchni przy gimnazjum nr 1.
- W domu jedliśmy je dwa razy w tygodniu: w czwartki i w niedziele. Było nas siedmioro, więc mama miała dla kogo je przygotowywać - opowiadała mieszkanka Drezdenka. - Jak przychodziliśmy z kościoła, bliny już czekały na talerzu. Wystarczyło posmarować je masłem lub śmietaną.
Bliny wyglądają jak naleśniki. Podobnie się je także przyrządza, bo gotowe ciasto trafia na patelnię, wcześniej koniecznie wysmarowaną podsmażoną cebulą. Są jedynie spulchnione przez drożdże i bardziej słone. Wczoraj przygotowywali je starsi - ale wciąż dziarscy i aktywni - członkowie Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Tak rozpoczęli miejskie obchody tygodnia seniora. Bliny podawali z sosami.
- Mleko trzeba zaciągnąć mąką. Do tego smażony boczek, kiełbaska i cebula. Wszystko trzeba wymieszać i odpowiednio przyprawić. Ważne, by uważać z solą, bo wędliny są już słone. Każda z nas przygotowywała sos na swój sposób. Składniki są te same, ale w smaku się różnią - tłumaczy Małgorzata Hancek. - Sos można zrobić nawet z nóżki od kurczaka. A usmażony boczek z jajkiem... Jakie to dobre! - namawiała do wypróbowania M. Iwaszko.
Kresowe potrawy trafiały na talerze i wciąż cieplutkie do muzeum po drugiej stronie placu. Tam zajadali się nimi m.in. gimnazjaliści. - Po raz pierwszy je próbowaliśmy. Są bardzo dobre. Przypominają naleśniki albo placki ziemniaczane - mówili nam uczniowie.
- Pochodzę z Wielkopolski, więc smak placków ziemniaczanych znam bardzo dobrze. Ta potrawa się różni, ale obie jedno mają wspólne: ziemniaki - oceniał podczas degustacji dyrektor gimnazjum Zbigniew Kubasik.
- Bardzo dobre - chwalił lekarz i dyrektor z drezdeneckiego szpitala Piotr Dębicki. - A zdrowe? - dopytywaliśmy. - Powiedzmy, że odpowiednie na tę porę roku - uśmiechał się Dębicki. - Ale nie walory kulinarne są dziś najważniejsze...
Bo we wtorek najbardziej liczyło się to, że potrawę swych babć i mam mogli poznać inni mieszkańcy, także ci młodsi. No i to, że do wspólnego posiłku usiedli razem. - Teraz bliny szykuję przede wszystkim dla dzieci i wnuków - mówiła pani Maria.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?