Co robić, jeśli schorowany mąż czy żona zasłabnie przed telewizorem? - Życie bliskiej osoby lub przypadkowego przechodnia możemy uratować w prosty sposób. Niekiedy wystarczy umiejętnie przeprowadzony masaż serca - przekonuje ratownik medyczny Marek Grządko z Rejonowego Sztabu Ratownictwa Społecznego, który przed kilkoma dniami prowadził szkolenie z zasad udzielania pierwszej pomocy.
W zajęciach uczestniczyli słuchacze międzyrzeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zaczęli od abecadła, czyli masażu i oddychania metodą usta-usta. - Jak ktoś zasłabnie, to wpierw należy sprawdzić, czy oddycha. To ważne, bo po trzech minutach niedotlenienia nasz mózg zaczyna umierać. Potem należy zadzwonić po pogotowie - zaznaczał ratownik.
Trenowali na fantomie
Seniorzy uczyli się masażu na specjalnym fantomie. Jako pierwsza podeszła do niego Elżbieta Krawiec. Bezbłędnie wykonała trzydzieści ucisków na klatkę i dwa głębokie wdechy do ust manekina. Potem zaczęła od nowa. Zaznacza, że masaż ma być kontynuowany aż do przyjazdu karetki. Skąd zna te zasady? - Jestem emerytowaną pracownicą służby zdrowia - wyjaśnia.
Większość słuchaczy nie miała jednak bladego pojęcia o podstawach reanimacji. Ani tym bardziej o zasadach używania defibrylatorów, które pobudzają pracę serca.
- Powinny się znajdować we wszystkich urzędach, kinach, dworcach, halach sportowych i innych obiektach użyteczności publicznej. Na zachodzie to standard. Tak jak gaśnice przeciwpożarowe. Niestety, w naszym kraju wciąż jest ich za mało - ubolewał Mirosław Janz, szef rejonowego sztabu ratownictwa.
Maria Musiał: - To łatwiejsze, niż myślałam
Słuchaczka UTW Elżbieta Krawiec bezbłędnie wykonała masaż serca na fantomie, czym zaskoczyła swoje koleżanki i kolegów, a nawet ratowników.
(fot. fot. Dariusz Brożek)
Aparaty używane przez międzyrzeckich ratowników kosztują około 6 tys. zł. Obsługa jest bardzo prosta, o czym przekonała się Maria Musiał. Pierwszy raz w życiu miała do czynienia z takim urządzeniem, ale przy niewielkiej pomocy M. Janza bez trudu przeprowadziła pozorowaną reanimację na fantomie.
- To łatwiejsze, niż myślałam. Wystarczy słuchać poleceń wydawanych przez urządzenie. Trzeba jednak zachować spokój - mówiła po pokazie.
Międzyrzeccy ratownicy prowadzą podobne szkolenia w szkołach, zakładach pracy i w jednostkach wojskowych. Słuchacze umówili się z nimi na kolejne spotkanie. - Nie wzięli nawet złotówki. Takie zajęcia są nam bardzo potrzebne. Większość z nas nie wiedziała, w jaki sposób możemy pomóc osobie, która zasłabła przy nas na ulicy czy w kolejce. A to takie proste - mówi Antoni Tkocz, prezes UTW.
Mają apetyt na życie
Emerycka uczelnia powstała cztery lata temu. Ma ponad 200 studentów, a właściwie studentek, gdyż w jej szeregach przeważają panie. - Jest nas tylko kilkunastu, ale nie dajemy się zagadać - zapewniają panowie.
Seniorzy nie kryją apetytu na życie. Niektórzy mówią wprost: - Dopiero po przejściu na emeryturę mamy czas dla siebie i możemy realizować swoje marzenia. Uczą się rękodzieła, biorą udział w zajęciach rehabilitacyjnych. Np. Irena Mastalerz nauczyła się tam obsługi komputera i teraz surfuje po internecie. Czego tam szuka? - Rozmaitych ciekawostek. Przede wszystkim czytam internetowe wydania różnych gazet - mówi.
Słuchacze UTW zaskakują aktywnością i pomysłowością sąsiadów, swoje dzieci, a nawet wnuki. Teraz szykują się do wigilijnej wieczerzy, ale przedtem pojadą jeszcze do poznańskiej opery, wezmą udział w koncercie i wykładzie prof. Andrzeja Ostachowskiego. Biorą udział w pieszych i rowerowych eskapadach po Ziemi Międzyrzeckiej. Jeżdżą na wycieczki autokarowe po regionie.
- Byliśmy w Międzychodzie, Zielonej Górze i Paradyżu - wyliczają Maria Grajter i i Stanisława Kwiatkowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?