Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka: Lubuszanie w odwrocie

(rg, ppp)
Do bloku skaczą Wojciech Lis (z lewej) i Piotr Przyborowski. Na pierwszym planie akcji przygląda się Dariusz Krajewski.
Do bloku skaczą Wojciech Lis (z lewej) i Piotr Przyborowski. Na pierwszym planie akcji przygląda się Dariusz Krajewski. fot. Mariusz Kapała
Druga kolejka wypadła dla naszych ekip fatalnie. Olimpia i Orion przegrały na wyjazdach, a Stelmet AZS UZ doznał gładkiej porażki u siebie z kandydatem do awansu Jokeritem Piła.

STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA - JOKER PIŁA 0:3 (19:25, 21:25, 23:25)

STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA - JOKER PIŁA 0:3 (19:25, 21:25, 23:25)

STELMET: Gańko, Gwadera, Przyborowski, Lis, Janusz, Mariaskin, Baumgarten (libero) oraz Piątek, Lesiak, Paluch.

Spodziewana porażka
Stelmet AZS UZ nie jest już tą samą drużyną co rok temu. I to było widać, gdy przyjechała mocna ekipa z Piły. Akademicy walczyli, ale nie dali rady wygrać nawet seta.

Niestety osłabiony przed sezonem Stelmet AZS UZ był wyraźnie słabszy we wszystkich trzech setach. W pierwszym goście już na początku wyrobili sobie kilkupunktową przewagę i systematycznie ją powiększali. W ekipie gospodarzy brakowało dobrego przyjęcia, przez co trudno było konstruować składne akcje w ataku.

Rywale skrzętnie to wykorzystywali i ostatecznie dali naszym zdobyć jedynie 19 punktów. W drugim zanosiło się, że akademicy powalczą o zwycięstwo. Mimo że Joker wyszedł na prowadzenie, to nasi zdołali dogonić rywali i doprowadzić nawet do stanu 14:11 dla gospodarzy. Te punkty były głównie zasługą świetnie spisującego się na prawym skrzydle Wojciecha Lisa, który był nie do zatrzymania. Niestety goście się zmobilizowali, a w naszych nastąpiło rozprzężenie. Z łatwością zdobyli kilka punktów z rzędu, wyprzedzili zielonogórzan i doprowadzili do wyniku 21:16 dla Jokera.

W końcówce nasi nie podjęli walki. W trzecim goście prowadzili od samego początku. Akademicy nie odpuszczali, ale przy stanie 14:16 fatalnie zaatakował Łukasz Gwadera, potem Mateusz Lesiak. Po tych nieudanych akcjach wydawało się, że nasi stracili ochotę do gry. Gdy chwilę potem Piotr Przyborowski z Lisem, wspaniale zablokowali rywali i doszli Jokera na dwa punkty, można było mieć nadzieję, że zdołają dogonić. Niestety nie udało się.

- Widać było, że zespół z Piły jest lepszy - mówił trener Tomasz Paluch. - Rywale niczym nas nie zaskoczyli, ale to bardzo mocna ekipa i spodziewałem się porażki. Najbardziej cieszę się z tego, że chłopcy walczyli i nie wystraszyli się kandydata do awansu.

Zadecydował ,,Kangur''

VICTORIA PWSZ WAŁBRZYCH - OLIMPIA SULĘCIN 3:1 (25:21, 25:22, 18:25, 29:27)

OLIMPIA: Boguta, Pić, Chajec, Miarka, Gaca, Bartuzi, Nakonieczny (libero) oraz Krzywiecki, Urbaniak i Idzikowski.

Sulęcinianie wrócili na tarczy z Wałbrzycha. Gwiazdą pojedynku okazał się 20-letni Australijczyk James Dekker.

Zawodnicy Olimpii bardzo chcieli się zrehabilitować w oczach kibiców po inauguracyjnej porażce w Trzciance, ale nie stać ich jeszcze na wygrywanie trudnych, wyjazdowych spotkań. - Chłopcy wciąż boją się podejmować w trudnych momentach ryzyko, więc za brak zadecydowania w ataku zapłaciliśmy porażką - podsumował występ swych podopiecznych trener Stanisław Szablewski.

Dwa pierwsze sety miały bardzo podobny przebieg: wyrównana walka trwała do remisów 9:9, a potem zaczynał się odjazd gospodarzy. W akcjach nad siatką wyróżnili się dwaj skrzydłowi: 20-letni Australijczyk James Dekker i Daniel Kwapisiewicz. Szczególnie ten pierwszy, uderzając piłkę na bardzo dużym zasięgu, czynił duże spustoszenie w defensywie Lubuszan.

Trzecia partia tchnęła w przyjezdnych nadzieję na uzyskanie korzystnego wyniku. Sulęcinianie poukładali swą grę, dominowali w każdym elemencie siatkarskiej sztuki i pewnie zwyciężyli do 18. Kilkadziesiąt minut później mieli dużą szansę doprowadzić do tie breaka, bo w końcówce czwartej odsłony wygrywali 24:22. Niestety - najpierw Roman Bartuzi popsuł serwis, a w następnej akcji kolejnym skutecznym uderzeniem z kontry popisał się Dekker.

Od stanu 24:24 inicjatywę przejęli wałbrzyszanie. Gościom brakowało precyzji w dogrywaniu piłek do swego rozgrywającego Jerzego Boguty, więc ten rzadko mógł wystawiać krótkie środkowym. Sportowej odwagi zabrakło też skrzydłowym Olimpii. Efekt był taki, że miejscowi za czwartym meczbolem przypieczętowali swój końcowy sukces.

Gładka porażka

MDK TRZCIANKA - ORION SULECHÓW 3:0 (25:23, 25:23, 25:19)

ORION: Haładus, Pudzianowski, Borkowski, Hachuła, Karbowiak, Myślicki, Olejniczak (libero) oraz Kaźmierczak, Lickindorf, Krawczuk.

W drugiej kolejce sulechowianie nie ugrali w Trzciance nawet seta. Na wysoką porażkę złożyły się fatalna gra w obronie i beznadziejna zagrywka.

Początek był w naszym wykonaniu bardzo dobry. Nasi szybko uzyskali kilkupunktową przewagę. Prowadzili 9:4 i kontrolowali grę. Spokojnie prowadzili. Dramat zaczął się przy stanie 18:13 dla gości. Seria niewymuszonych błędów, brak wykończenia akcji w ataku i fatalna zagrywka doprowadziły do tego, że gospodarze zdobyli kilka punktów z rzędu.

Nasi się chyba podłamali i w końcówce nie wytrzymali nerwówki. W drugim sytuacja wyglądała podobnie i znów na początku Orion prowadził, aby później roztrwonić przewagę i przegrać. W ostatnim wydawało się, że sulechowianie już się nie podniosą. Przegrywali aż 12:22, ale w tym momencie w szeregach gospodarzy nastąpiło rozprzężenie i goście dociągnęli do wyniku 18:22. Niestety końcówka znów należała do rywali i ostatecznie Orion gładko przegrał.

- Zagraliśmy fatalnie. Brakowało koncentracji i zimnej krwi - mówił trener Paweł Raczyński. - Na pewno porozmawiam z zawodnikami, bo więcej tak nie może być. Zbyt łatwo tracimy uzyskaną wcześniej przewagę, a potem nie potrafimy dokończyć seta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska