Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku pod Głogowem nadal zawieszone

Dorota Nyk
W tym miejscu, na drodze z Mileszyna do Pęcławia, zginął 25-latek Wojciech K. Do dziś palą się znicze i leżą kwiaty.
W tym miejscu, na drodze z Mileszyna do Pęcławia, zginął 25-latek Wojciech K. Do dziś palą się znicze i leżą kwiaty. fot. Dorota Nyk
Bronisław P., sprawca wypadku w Mileszynie w gminie Pęcław, w którym w zeszłym roku zginął 25-letni Wojciech K., jednak uniknie odpowiedzialności karnej - po raz kolejny prokuratura postanowiła go nie oskarżać. Dlaczego?

Śledztwo w sprawie spowodowania wypadku nadal jest zawieszone. Ostatnio kolejni biegli powołani przez prokuraturę po monitach rodziny ofiary, stwierdzili, że jednak ze względu na stan zdrowia Bronisław P. nie może brać udziału w postępowaniu.

Wypadek wydarzył się 6 kwietnia ubr. w Mileszynie. W niedzielę wieczorem, o 21.45. Dwaj mężczyźni jechali volkswagenem polo drogą w kierunku Pęcławia. Kierowca był pod wpływem alkoholu.

Psychiatra powiedział: nie

Na niemal prostym odcinku, na lekkim zakręcie, auto wypadło z drogi i uderzyło w drzewo. Pasażer zginął na miejscu, kierowca w ciężkim stanie trafił do szpitala.

- Postawiliśmy zarzuty kierowcy, ale okazało się, że ze względu na stan zdrowia po wypadku, nie może on brać udziału w postępowaniu - powiedziała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy Liliana Łukasiewicz. - Był badany przez lekarzy, m.in. przez psychiatrę. Uzyskaliśmy kilka opinii w tej sprawie. Stwierdzono afazję po wypadku. Śledztwo zawiesiliśmy.

Jednak rodzina ofiary domagała się, by śledztwo zostało wznowione. Twierdzi, że sprawca wypadku prowadzi normalne życie, chodzi po wsi, w której mieszka i z wszystkiego się śmieje.

Dlatego prokurator powołał kolejnych biegłych, żeby go zbadali. Potwierdzili tylko wcześniejsze opinie swoich kolegów - Bronisław P. nadal nie może brać udziału w postępowaniu. - Zalecili, że powinien zostać zbadany ponownie za pół roku - dodała Łukaszewicz.

Był uczynny, więc pojechał

Rozmawialiśmy z byłą konkubiną sprawcy wypadku. Opowiedziała, że w dniu tragedii rzeczywiście trochę wypili. - Kładliśmy się już spać, Bronek się nigdzie nie wybierał. Ale przyszli do nas Wojtek ze swoją dziewczyną. Chciało im się palić, a nie mieli papierosów. Wojtek prosił Bronka, żeby pojechał z nim do sklepu w Pęcławiu. Bronek jaki był, to wszyscy wiedzieli, nie odmawiał nikomu, pomagał. Faktem jest, że wypili jeszcze z Wojtkiem po piwie. Nie powinien wsiadać za kierownicę, ale wsiadł i pojechał.
- W nocy przyjechali policjanci i mnie zbudzili - opowiada. - Powiadomili o wypadku. Niech pani usiądzie, nie denerwuje się - policjant do mnie powiedział. Jedno pogotowie zabrało pasażera, ale kierowca jeszcze był przytomny. Zadzwoniłyśmy z córką po kolegę do Wojszyna, żeby nas do szpitala zawiózł, a potem w tym szpitalu spędziłam przy Bronku wiele dni.
- 10 lat przeżyłam z Bronkiem. To tak nie spływa po człowieku. Po wypadku wyprowadził się, rodzice go zabrali. Z nim nie ma kontaktu. Ma uszkodzenie mózgu. Do niego się mówi, a on nie rozumie. Nie wie jaki dziś jest dzień. Nie wiem, czy by się umiał podpisać.
Przykro nam, tragedia się stała. Bronek ma 49 lat. Młody chłopak zginął. Miał 25 lat.
Trudno się dziwić rodzicom, że mają żal, że chcą aby Bronek został skazany. Ale prawda jest taka, że on nigdzie nie chciał jechać, tylko go o to prosili. Więc pojechał i teraz ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska