Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzedali nazwę prezesowi i wciąż mają sukcesy. G’Power nie spoczął na laurach

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Minęły lata, zmieniła się nazwa klubu z MKKS na G'Power, jednak gorzowscy kajakarze wciąż odnoszą sukcesy.
Minęły lata, zmieniła się nazwa klubu z MKKS na G'Power, jednak gorzowscy kajakarze wciąż odnoszą sukcesy. Robert Gorbat
Byli krajową, ba – międzynarodową! – potęgą kajakarską. Dominowali w krajowych regatach, zdobywali medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy. Dziś G’Power Gorzów, sukcesor MKKS, ma o wiele skromniejsze ambicje.

Nadwarciańska przystań Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego przy ul. Fabrycznej „od zawsze” była siedzibą kajakarzy MKKS. Potężny hangar na sprzęt, szatnie, pomieszczenia biurowe. I bardzo wygodne zejście do Warty. Kiedyś trenowali tu olimpijczycy, dziś około 40-50 zawodników, którzy dopiero marzą o nawiązaniu do osiągnięć Beaty Sokołowskiej, Anety Pastuszki, Joanny Skowroń, Małgorzaty Czajczyńskiej czy Rafała Głażewskiego. Mają na to szansę?

Sprzedali nazwę… prezesowi

MKKS istniał przez 20 lat – od 1994 do 2014 r. Złoty okres klubu przypadł na początek XXI wieku. W Igrzyskach Olimpijskich w Sydney (2000) i Atenach (2004) Sokołowska wraz z Pastuszką sięgnęły po brązowe medale w K-2 na 500 m, razem z koleżankami pływały w czwórce w finałach na 500 m, a Głażewski dotarł do półfinału w jedynce na 1.000 m. Łącznie klub „dorobił się” sześciorga olimpijczyków. Z mistrzostw świata i Europy we wszystkich kategoriach wiekowych kajakarki i kajakarze przywieźli do Gorzowa aż 55 medali.

W 2008 r. Piotr Głażewski (prywatnie ojciec Rafała) przestał być jednak trenerem kobiecej kadry, a dwa lata później zmarł. Z oficjalnej działalności związkowej wycofała się też żona Piotra – Krystyna. Stagnację udało się przerwać w listopadzie 2014 r., gdy klub zmienił nazwę na G’Power, a jego prezesem został Rafał Głażewski.
- Co tu dużo mówić: sprzedaliśmy nazwę Rafałowi, który założył prywatny zakład, wytwarzający sprzęt kajakowy – mówi Marek Bohdziun, wiceprezes do spraw organizacyjnych i zarazem trener-koordynator w G’Power. – To była dobra decyzja, na pewno jej nie żałujemy. Rafał to były, wybitny zawodnik, a dziś spełniony biznesmen. Dostajemy od niego wiosła, a jak trzeba, to pomaga nam też w naprawach sprzętu.

Pływają i liczą pieniądze

Oficjalne klasyfikacje są po stronie G’Power. Klub zajmuje obecnie 9. miejsce w lubuskiej klasyfikacji współzawodnictwa dzieci i młodzieży we wszystkich dyscyplinach sportu, jest też 134. w ogólnopolskim rankingu, obejmującym ponad 3 tys. stowarzyszeń. Potęgą już jednak nie jest, co przyznają sami działacze.
Powód utraty dawnej pozycji jest tyleż istotny, co prozaiczny – brak funduszy. Rocznie G’Power otrzymuje łącznie 140 tys. zł dotacji od miasta i Urzędu Marszałkowskiego. Innych źródeł finansowania nie ma. Czasem udaje się zdobyć kilka dodatkowych tysięcy złotych z ministerialnego programu, ale to incydentalne zdarzenia. Wszystkie pieniądze są przeznaczane na organizację obozów, udział w zawodach i paliwo do motorówki. Dotacji musi też starczyć na skromniutkie wynagrodzenie dla trojga trenerów, takie od 650 do 1.400 zł miesięcznie brutto.

- By normalnie funkcjonować, potrzebowalibyśmy rocznie od 180 do 200 tys. zł – przekonuje Bohdziun. – Łódka do wyczynu, jedynka, kosztuje dziś 15-16 tys. zł, za jedno wiosło musimy zapłacić 1,5 tys. zł. Sprzętu na razie nam nie brakuje, ale trzeba go uzupełniać najpóźniej co dwa lata. W tym roku nie starczy nawet na zakup dresów. Cóż, będziemy trenowali i występowali w starych…

Młodzieży o połowę mniej

Kiedyś w MKKS, potem nawet w G’Power trenowało 80-90 zawodników. Dziś ta liczba jest o połowę mniejsza. Powody? Pandemia koronawirusa, zaniedbania fizycznego rozwoju dzieci, brak motywacji do żmudnych treningów…
- I tak mamy szczęście, że ściśle współpracujemy z gorzowskim Zespołem Szkół Sportowych – twierdzi Bohdziun. – Około 70 procent naszych zawodników uczy się w tej placówce, nie mamy więc problemów z przeprowadzaniem dwóch treningów dziennie oraz wyjazdami na dwa, trzy obozy szkoleniowe w trakcie roku szkolnego. I wcale nie wpływa to na poziom nauki. Proszę sobie wyobrazić, że niektórzy nasi podopieczni osiągają średnią ocen 5,2!

O wioślarzach i kajakarzach często mówi się: „galernicy”. Czasem żartobliwie, ale częściej z olbrzymim uznaniem. Czy zasłużonym? Proszę samemu odpowiedzieć na to pytanie, analizując treningowe obciążenia kajakarzy: od 24 do 33 godzin zajęć tygodniowo (w zależności od grupy wiekowej), tylko trzy dni w roku całkowicie wolne od ćwiczeń (wielkanocna niedziela, pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia i Święto Zmarłych), ciągłe mieszanie wody w Warcie niezależnie od temperatury i pogody. Kto wytrzyma taką katorżniczą pracę, temu później niestraszne już w życiu żadne przeszkody…

Nadzieje na medale

- Na seniorów, czyli najwyższy wyczyn, dostaliśmy w tym roku od miasta 10 tys. zł – informuje Bohdziun. – Co można zrobić za takie pieniądze? Pewnie niewiele, ale my liczymy na medale mistrzostw świata i Europy juniorów oraz udane występy naszego reprezentanta w Pucharze Świata seniorów. Może także w seniorskich czempionatach.
Wizytówkami G’Power jest dziś trzech seniorów: Przemysław Korsak (w ubiegłym roku srebrny medalista MŚ i ME młodzieżowców w K-4 na 1.000 m), Adrian Seliwański oraz Adam Liskowski (wielokrotni medaliści mistrzostw Polski). Najmocniejsze „papiery” na pływanie na najwyższym poziomie zdaje się mieć Korsak, który wiek juniora skończył trzy lata temu. Minimalnie przegrał kwalifikację do reprezentacyjnej dwójki na 1.000 m przed ostatnimi IO w Tokio, ale w tym sezonie raczej na pewno będzie reprezentował nasz kraj w PŚ, a być może także w MŚ i ME.

- Przemek to ciekawy przypadek – przekonuje Bohdziun. – Studiuje w Poznaniu. Ostatnio odrzucił bardzo intratną propozycję z klubu w Czechowicach-Dziedzicach, choć u nas ma tylko 1,2 tys. zł klubowego stypendium i 750 zł stypendium od miasta. Mamy dla niego wiele uznania i wdzięczności, że wciąż pływa w naszych barwach. A jeśli w tym roku zdobędzie jeszcze medale w najważniejszych światowych imprezach, to wszyscy będziemy się czuli spełnieni.
Za plecami starszych kolegów czai się grupa niezwykle uzdolnionej młodzieży: młodzik Paweł Szott, junior młodszy Mateusz Kubalski i junior Jakub Gawłowski. W wiosennych, ogólnopolskich konsultacjach kadr narodowych potrafili wygrywać na jedynkach nawet z rok, dwa lata starszymi rywalami. Nadzieje, iż szczególnie Gawłowski – a być może także Kubalski – przywiozą medale z tegorocznych mistrzostw świata i Europy juniorów wcale nie wydają się więc przesadzone.

Sami swoi

Kadrowa polityka szefów G’Power jest jasna: pracujemy z miejscową młodzieżą, nie zapraszamy do klubu żadnej armii zaciężnej. W ubiegłym roku „swojacy” przywieźli na Fabryczną 8 medali MP młodzików, 7 medali MP juniorów młodszych i juniorów, 2 medale MP młodzieżowców i seniorów oraz wspomniane już dwa „srebra” Korsaka z MMŚ i MME. A w ostatnim, przeprowadzonym 8 maja br. ogólnopolskim memoriale Piotra Głażewskiego reprezentanci G’Power stawali na podium dla zwycięzców aż 30 razy. To znakomicie świadczy o ich sportowym potencjale przed najważniejszymi imprezami tegorocznego sezonu.

Klub ma podopiecznych we wszystkich kategoriach wiekowych – od dzieci aż do seniorów. Z zawodnikami – oprócz Bohdziuna – pracują też Karolina Głażewska (dawniej Sadalska) i Anna Bortkiewicz. Ambicją i szkoleniowców, i kajakarzy jest co najmniej powtórzenie w tym roku zeszłorocznych osiągnięć – zarówno w rywalizacji na klasycznych dystansach, jak też w maratonie.
Przy okazji memoriału P. Głażewskiego w kuluarach imprezy kolejny raz pojawiło się pytanie, czy zasadne jest funkcjonowanie w Gorzowie aż trzech klubów kajakarskich – oprócz G’Power także Admiry i AZS AWF. Trener Bohdziun ma na ten temat jasne zdanie.
- Myślę, że to dobra sytuacja – przekonuje. – Jest między nami zdrowa rywalizacja, nikt nie jest faworyzowany przez podziale miejskiej dotacji. Oni startują u nas w memoriale Piotra Głażewskiego, my idziemy do nich na memoriały Jerzego Krajewskiego i Kazimierza Rejniaka. Zawodnicy chodzą razem do szkoły, jeździmy tym samym autokarem na zgrupowania do Wałcza, trenerzy mieszkają tam w tym samym pokoju, wspólnie organizujemy obozy w Lubniewicach. Myślę, że wiele ośrodków w Polsce mogłoby się uczyć od nas współpracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska