Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stacja Zielona Góra

TOMASZ CZYŻNIEWSKI 0 68 324 88 34 [email protected]
Budynek sądu przy pl. Słowiańskim, prawie przez półtora wieku służył zielonogórskiej oświacie. Tu było XIX-wieczne gimnazjum, pierwsza powojenna szkoła średnia, zalążek uniwersytetu.

- Synu wyjeżdżamy! - zakomunikował łamiącym się głosem Michał Wiatrowski. Wraz z 15-letnim Romanem ostatni raz popatrzyli na rodzinny dom i poszli do pociągu, który miał ich zawieźć do Polski.
Był 15 sierpnia 1945 r. Pociąg ruszył ze stacji w niewielkim miasteczku Waszkowce na Bukowinie. W 52 wagonach podróżowali Polacy, których przesiedlono do Polski.

Stacja Zielona Góra

- Jechaliśmy bydlęcymi wagonami po cztery rodziny w jednym. Podróż trwała prawie miesiąc - wspomina Roman Wiatrowski.
We wrześniu pociąg zatrzymał się na stacji w Zielonej Górze. Repatrianci dostali trzy dni na znalezienie sobie mieszkania. - Ojciec był święcie przekonany, że wrócimy w rodzinne strony, dlatego niechętnie myślał o opuszczeniu pociągu. To ja musiałem pójść rozejrzeć się za mieszkaniem. W Zielonej Górze już nie było wolnych domów.
Młody Romek, wraz z innymi repatriantami dotarł na Jędrzychów. Większość budynków była już zasiedlona przez Polaków lub żołnierzy radzieckich. Niemców było niewielu.
- Znalazłem dom z dużym oknem wystawowym. Ojciec był szewcem. Mógłby prowadzić tutaj swój zakład - tłumaczy R. Wiatrowski. - Jednak po jednej nocy spędzonej w Jędrzychowie, wypatrzyłem lepszy dom. Chociaż miał powybijane szyby, to w środku było całe wyposażenie i meble. Działało oświetlenie elektryczne. Mieszkam w nim do dzisiaj. Oficjalnie od 13 września 1945 r.
Wiatrowski wyjmuje unikatowy dokument - ręcznie pisane zaświadczenie, że rodzina zajęła dom mieszkalny wraz z gospodarstwem rolnym (1,1 hektara) położone w gromadzie Jędrychów.

Do szkoły marsz

Młody Romek, który skończył podstawówkę w Waszkowcach (uczył się po rumuńsku lub po rosyjsku) miał tylko nieznacznie dłuższe wakacje. Ojciec natychmiast posłał go do prywatnej szkoły. - Było to Miejskie Koedukacyjne Liceum i Gimnazjum przy pl. Słowiańskim. Dziś jest w nim sąd - mówi R. Wiatrowski.
- W klasie było 55 uczniów mówiących różnymi gwarami. Dla mnie największym problemem było pisanie po polsku. Języka ojczystego uczyłem się jedynie w domu, bo w poprzedniej szkole mówiono i pisano jedynie po rumuńsku. Teraz za prace z języka polskiego dostawałem same dwóje.

Szkoła bez pomocy

W dawnym gimnazjum realnym im. Fryderyka Wilhelma IV warunki były niezłe. Szkoła wybudowana w 1846 r. była dwukrotnie rozbudowywana. Najpierw w 1853 r. podwyższono ją o dodatkową kondygnację. Jednak nauczyciele wciąż narzekali na jej niską funkcjonalność. Nikomu nie były potrzebne dwa wejścia i dwie klatki schodowe. Dlatego w 1922 r. szkołę ponownie przebudowano. Powiększono ją o dodatkowe skrzydło od północnej strony (z charakterystyczną wieżyczką obserwacyjną). Zlikwidowano jedno wejście, a wnętrza otrzymały bogaty wystrój sztukatorski.
Budynek był w dobrym stanie jednak brakowało pomocy naukowych, kredy, tablic, ławek, nie mówiąc o podręcznikach .
- Zeszyty robiliśmy z niemieckich ksiąg rachunkowych. Języka polskiego uczyliśmy się z przedwojennego podręcznika "Mówią wieki". Były dwa w klasie - opowiada Wiatrowski, wyjmując z szafy ręcznie robione na kalce mapki kontynentów. - Rysowaliśmy je w oparciu o niemieckie atlasy.
W kolejnym zeszycie widać zasuszone rośliny. To zielnik powstały w latach 40. - Biologii uczył nas Wiktor Rodowicz, ojciec słynnej piosenkarki. Specjalnie dla nas napisał skrypt - dodaje Wiatrowski.

Wkracza urząd

Rok później szkoła została upaństwowiona i przeniesiona na ul. Licealną. W tym samym czasie w Zielonej Górze powołano Państwowe Gimnazjum i Liceum Handlowe. To ono zajęło pomieszczenia dawnego gimnazjum realnego. Nie na długo. W 1950 r. powstało woj. zielonogórskie i trzeba było znaleźć budynki dla administracji wojewódzkiej.
- W starej szkole ulokowało się Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, czyli odpowiednik dzisiejszego urzędu wojewódzkiego - dodaje Irena Barszczewska-Kosik, która na początku lat 50. przyjechała do Zielonej Góry. - Pracowałam w urzędzie jako radca prawny. Później przenieśliśmy się do gmachu przy ul. Podgórnej.
Nowy gmach WRN był ostatnim wielkim gmachem wojewódzkim w mieście. Jego budowę rozpoczęto w 1956 r. Kiedy po był gotowy, znów pojawił się problem co zrobić z budynkiem na pl. Słowiańskim. Wróciła do szkolnictwa - umieszczono w nim Studium Nauczycielskie, z którego po latach powstała WSP.
- A ja po latach tam wróciłem studiując na SN - uśmiecha się R. Wiatrowski, który całe życie przepracował jako nauczyciel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska