Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal Gorzów: Kapitalny sezon podbity złotem (cz. 7)

Paweł Tracz
W 1975 roku aż siedmiu zawodników z jednego klubu wystąpiło w finale IMP. Sztuki tej dokonali reprezentanci Stali Gorzów. Od prawej: Jerzy Padewski, Bogusław Nowak, Zenon Plech, Jerzy Rembas, Mieczysław Woźniak, Ryszard Fabiszewski i niewidoczny Edward Jancarz, który zdobył złoto.
W 1975 roku aż siedmiu zawodników z jednego klubu wystąpiło w finale IMP. Sztuki tej dokonali reprezentanci Stali Gorzów. Od prawej: Jerzy Padewski, Bogusław Nowak, Zenon Plech, Jerzy Rembas, Mieczysław Woźniak, Ryszard Fabiszewski i niewidoczny Edward Jancarz, który zdobył złoto. Archiwum Bogusława Nowaka
W 1975 roku Stal zaczęła czteroletnie rządy w ekstraklasie. Pewny triumf budził szacunek, ale nasi błyszczeli nie tylko w lidze. Na przykład w finale indywidualnych mistrzostw Polski wystąpiło aż siedmiu gorzowian!

Podobnie jak dwa lata wcześniej, także w sezonie 1975 Stal Gorzów sięgnęła po złoto w imponującym stylu. Na 28 możliwych do zdobycia punktów "żółto-niebiescy" wywalczyli aż 22. Jedynych porażek doznali na wyjazdach: z Kolejarzem Opole (38:40), Spartą Wrocław (36:42) i Włókniarzem Częstochowa (28:49).

- Kluczowe były dwa zwycięskie mecze z Unią Leszno, którą prowadził były stalowiec Andrzej Pogorzelski. W pierwszej rundzie wysoka wygrana pozwoliła nam wrócić na właściwy tor i znów liczyć się w walce o najwyższe laury. Z kolei przegrany rewanż mógł sprawić, że zamiast nas ze złota cieszyliby się na przykład w Wielkopolsce - wspomina Zenon Plech, najskuteczniejszy zawodnik pierwszej ligi w 1975 roku.

Po porażce u siebie ze Stalą uniści nie byli jednak już tak skuteczni i niewiele brakowało, a zamiast tytułu nie mieliby żadnego medalu. Ostatecznie zajęli trzecie miejsce. Wicemistrzem Polski został najgroźniejszy rywal stalowców w pierwszej połowie lat 70., częstochowski Włókniarz. Obie drużyny straciły do naszych odpowiednio sześć i osiem punktów. - Co tu dużo mówić, w tamtym okresie nie było na nas mocnych. Dlatego nie dziwię się kibicom w Gorzowie, że z taką nostalgią wspominają nasze sukcesy - dodał Plech.

Stalowcy potwierdzili znakomitą formę także w rozgrywkach indywidualnych. Szerokim echem odbił się awans do finału indywidualnych mistrzostw Polski aż... siedmiu stalowców! To jedyny taki przypadek w historii polskiego żużla. Ilość nie przeszła jednak w jakość, bo w Częstochowie na podium stanął jedynie 29-letni Edward Jancarz, który wygrał z kompletem punktów. "Eddy" czekał na tytuł IMP aż 11 lat.

Oprócz niego na torze Włókniarza wystąpili: Jerzy Padewski (zajął siódme miejsce), Plech (9.), Bogusław Nowak (12.), Jerzy Rembas (14.), Ryszard Fabiszewski (15.) i Mieczysław Woźniak (16.). Triumf ich kolegi znalazł uznanie w mediach. Oto cytat ze "Sportu": "Wygrał najlepszy żużlowiec sezonu 1975, któremu ten tytuł należał się dużo wcześniej. W swej bogatej karierze nigdy nie udawało mu się zdobyć (indywidualnego - dop. red.) mistrzostwa Polski. Marzenie spełniło się dopiero w Częstochowie. Jancarz jeździł wyśmienicie i zasłużenie sięgnął po upragniony laur".

Warto dodać, że Jancarz wygrał zdecydowanie (miał dwa punkty przewagi na pozostałymi medalistami) i bez pomocy kolegów ze Stali, którzy byli gotowi w każdej chwili wspomóc swego lidera i jeżdżącego trenera. - Nie musieliśmy, Edek był tego dnia poza zasięgiem - ocenił Plech.

To, że Gorzów był stolicą polskiego żużla, potwierdziły też inne mistrzowskie imprezy. Nowak i Rembas zostali mistrzami kraju w parach. Fabiszewski zajął drugie miejsce w młodzieżowej rywalizacji o Srebrny Kask. Wewnętrzną sprawą stalowców były też zmagania o Złoty Kask. Po to cenne trofeum sięgnął - a jakże - Jancarz, który na finiszu wyprzedził Plecha i Nowaka.
Na arenie międzynarodowej, gdzie coraz większą rolę zaczął odgrywać sprzęt, było jednak już gorzej, choć gorzowianie coraz odważniej szeroką ławą atakowali kadrę Polski. Do finału kontynentalnego IMŚ awansowali Jancarz, Plech i Nowak. W finale światowym na Wembley uczestniczyło dwóch pierwszych, ale bez powodzenia. "Eddy" był dwunasty, a "Super Zenon" czternasty.

Również finał DMŚ w Norden nie ułożył się po myśli "biało-czerwonych", którzy zajęli ostatnie, czwarte miejsce za Anglikami, Związkiem Radzieckim i Szwecją. W naszej ekipie było trzech "żółto-niebieskich": Rembas, Jancarz i Plech. Polacy wyraźnie odstawali zwłaszcza od mistrzów świata, którzy dysponowali już nowymi czterozaworowymi silnikami.

Promykiem nadziei był za to występ Polaków w MŚ par we Wrocławiu. Duet Jancarz - Piotr Bruzda (Sparta Wrocław) zajął drugie miejsce. Gdyby nie defekt tego ostatniego w jednym z wyścigów na drugim miejscu, nasi zdobyliby złoto... Po tych zawodach niepocieszony był tylko... Plech, który był pewnym kandydatem do startu w finale. Plany pokrzyżowała kontuzja ręki, której nabawił się na długo przed zawodami. Mimo urazu, jeździł dalej, ale ponieważ nie był w szczytowej formie szefowie z centrali woleli postawić na reprezentanta gospodarzy.

Warto też odnotować, że jeszcze przed sezonem 1975, w styczniu, Jancarz i Plech startowali na torach w Australii i Nowej Zelandii, gdzie udali się z polską reprezentacją. Nasi byli tam najlepszymi z "biało-czerwonych". Po powrocie z antypodów Plech został wyróżniony nagrodą "Fair Play" PZMot., co miało swoją wymowę. Stalowcy byli też obecni w plebiscycie na pięciu najlepszych żużlowców 30-lecia. Wygrał rybniczanin Antoni Woryna, ale kolejne miejsca zajęli Plech i Jancarz. Sukcesy, które obaj odnieśli w następnych sezonach, sprawiły, że hierarchia za kolejne dekady uległa zmianie na korzyść obu gorzowian.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska