Po wyjściu desperata z domu rodzina zadzwoniła na pogotowie, z kolei lekarze zadzwonili na policję. Funkcjonariusze udali się w poszukiwania 43-latka. Wszystko działo się wczoraj.
Rodzina nie wiedziała, gdzie mógł pójść mężczyzna. Dlatego policjanci zaczęli rozważać prawdopodobne miejsca, w których potencjalnie można popełnić samobójstwo. Tak wpadli na trop wiaduktu kolejowego nad torami. - Zanim funkcjonariusze dotarli na miejsce, zrobili kilkadziesiąt ładnych kilometrów przeczesując okolicę - tłumaczy Stanisław Przybylski, rzecznik komendy powiatowej policji w Sulęcinie. Kiedy dotarli na miejsce zobaczyli postać człowieka, która stoi za barierkami, po zewnętrznej stronie wiaduktu.
Mężczyzna nie dość, że stał na krawędzi wiaduktu nad torami, to jeszcze pod sobą miał linię wysokiego napięcia, zasilającą lokomotywy. Kiedy kierownik posterunku policji w Torzymiu, mł. asp. Dariusz Ludwiczyński i sierż. Artur Pankowski podeszli do mężczyzna, zaczęli z nim rozmawiać. Do zajętego desperata zbliżył się jeden z nich, chwycił go za ręce stojąc na skraju barierki. W tym momencie do akcji wkroczył drugi z policjantów, który pomógł przytrzymać 43-latka.
Po zażegnaniu niebezpieczeństwa mężczyzna tłumaczył się, że do tak desperackiego czynu skłoniła go decyzja sądu, która nakazywała zapłatę ok. tysiąca złotych grzywny. Jak twierdzi rodzina, mężczyzna już wcześniej groził, że odbierze sobie życie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?