Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet BC Zielona Góra vs CEZ Nymburk. Przegraliśmy na własne życzenie [ZDJĘCIA]

mk
Stelmet BC zakończył pierwszą rundę fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zakończył w bardzo słabym stylu, przegrywając  z czeskim CEZ   Nymburk.Grupa D Ligi Mistrzów jest bardzo wyrównana. Miedzy ostatnią  która awansuje do Top -16, czyli czwartą ekipą,  a ósmym zespołem jest różnica tylko dwóch zwycięstw. We wtorkowy wieczór   Ostenda pokonała Aris Saloniki 69:67. Te dwie ekipy mają więc  po trzy zwycięstwa. Tyle samo przed wczorajszym meczem miał CEZ Nymburk, o jedno mniej   Stelmet. Już choćby to wskazywało jak ważne jest wczorajszy pojedynek w hali CRS. Czy zielonogórzanie wykorzystali szansę by w lepszych humorach zacząć drugą rundę spotkań? Niestety, nie. Przegrali pom słabym meczu. Kibiców zielonogórskich ucieszył widok rozgrzewającego się z drużyną Czarnogórca Borisa Savovicia. Po blisko dwóch miesiącach wreszcie wrócił do zespołu. Zaczęliśmy słabo. Nie broniliśmy, zostawialiśmy gościom miejsce na otwarte rzuty.  Słabo było w ataku. Pod koniec pierwszej kwarty wyglądało to kiepsko, bo dodatkowo zaliczaliśmy straty i nie zbieraliśmy piłek po niecelnych rzutach. Wszyscy mieli nadzieje, że w drugiej kwarcie ruszymy i szybko odrobimy straty. Tymczasen o ile pierwsza kwarta była słaba,   o tyle początek drugiej wręcz tragiczny. Aż żal było  patrzeć co wyrabia nasz zespół. Byliśmy kompletnie zdekoncentrowani. Nic więc dziwnego, że solidni  ale nie pokazujący jakiegoś odlotowego basketu rywale nam odjeżdżali. Kiedy w 15 min Martin Kriz wykorzystał jednego wolnego CEZ Nymburek wygrywał już 47:30! Na szczęście potem potrafiliśmy nieco zredukować ich przewagę i na przerwę schodziliśmy z dziesięciopunktową stratą.W  trzeciej kwarcie wreszcie zaczeliśmy pokazywać coś lepszego. Stelmet gonił, Czesi  uciekali.  Po trójce Martynasa Geceviciusa,  w 27  min przegrywaliśmy już tylko 61:62.  Ciągle jednak nie mogliśmy przechylić szali na swoją korzyść. Mieliśmy  momenty, że wystarczyłby jeden  celny rzut by w tym meczu po raz pierwszy prowadzić. Niestety, rywale potrafili wybronić naszą akcje, albo  nie trafialiśmy z dogodnej pozycji. Czwarta kwarta zaczęła się przy czteropunktowym prowadzeniu gości. Nasza sytuacja bnyła więc trudna. _Ciągle nie potrafiliśmy się przełamać.  Byliśmy bardzo blisko by po chwili przewaga gości rosła do ośmiu punktów.  Nie mogliśmy zatrzymać Vojteha Hrubana. Czas upływał, a CEZ cały czas prowadził.  Nasi ciągle nie mogli znaleźć sposobu na to by dojść przeciwnika, a potem   pokazć klasę i wygrać.   Niestety. Tak się nie stało. Na 43 sekundy przed końcem,  po trójce Łukasza Koszarka było tylko 82:86. Ostatni fragment  należał   jednak do mistrzów Czech.Nie tak  miało być, chciałoby się powiedzieć. Mistrz Czech był jak najbardziej w zasięgu Stelmetu. Niestety,  grając tak jak we wczorajszy wieczór, nie  było na to szans. Szkoda, bo wczorajsza porażka   może  miec wielki wpływa na  to, że możemy się nie znaleźć w Top-16. Przeczytaj też:   Rosyjska gra wojenna z muzyką Anny German robi wrażenie (wideo)Zobacz również: Okradał pacjentów szpitala:Przeczytaj też:   Rosyjska gra wojenna z muzyką Anny German robi wrażenie (wideo)Zobacz również:
Stelmet BC zakończył pierwszą rundę fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zakończył w bardzo słabym stylu, przegrywając z czeskim CEZ Nymburk.Grupa D Ligi Mistrzów jest bardzo wyrównana. Miedzy ostatnią która awansuje do Top -16, czyli czwartą ekipą, a ósmym zespołem jest różnica tylko dwóch zwycięstw. We wtorkowy wieczór Ostenda pokonała Aris Saloniki 69:67. Te dwie ekipy mają więc po trzy zwycięstwa. Tyle samo przed wczorajszym meczem miał CEZ Nymburk, o jedno mniej Stelmet. Już choćby to wskazywało jak ważne jest wczorajszy pojedynek w hali CRS. Czy zielonogórzanie wykorzystali szansę by w lepszych humorach zacząć drugą rundę spotkań? Niestety, nie. Przegrali pom słabym meczu. Kibiców zielonogórskich ucieszył widok rozgrzewającego się z drużyną Czarnogórca Borisa Savovicia. Po blisko dwóch miesiącach wreszcie wrócił do zespołu. Zaczęliśmy słabo. Nie broniliśmy, zostawialiśmy gościom miejsce na otwarte rzuty. Słabo było w ataku. Pod koniec pierwszej kwarty wyglądało to kiepsko, bo dodatkowo zaliczaliśmy straty i nie zbieraliśmy piłek po niecelnych rzutach. Wszyscy mieli nadzieje, że w drugiej kwarcie ruszymy i szybko odrobimy straty. Tymczasen o ile pierwsza kwarta była słaba, o tyle początek drugiej wręcz tragiczny. Aż żal było patrzeć co wyrabia nasz zespół. Byliśmy kompletnie zdekoncentrowani. Nic więc dziwnego, że solidni ale nie pokazujący jakiegoś odlotowego basketu rywale nam odjeżdżali. Kiedy w 15 min Martin Kriz wykorzystał jednego wolnego CEZ Nymburek wygrywał już 47:30! Na szczęście potem potrafiliśmy nieco zredukować ich przewagę i na przerwę schodziliśmy z dziesięciopunktową stratą.W trzeciej kwarcie wreszcie zaczeliśmy pokazywać coś lepszego. Stelmet gonił, Czesi uciekali. Po trójce Martynasa Geceviciusa, w 27 min przegrywaliśmy już tylko 61:62. Ciągle jednak nie mogliśmy przechylić szali na swoją korzyść. Mieliśmy momenty, że wystarczyłby jeden celny rzut by w tym meczu po raz pierwszy prowadzić. Niestety, rywale potrafili wybronić naszą akcje, albo nie trafialiśmy z dogodnej pozycji. Czwarta kwarta zaczęła się przy czteropunktowym prowadzeniu gości. Nasza sytuacja bnyła więc trudna. _Ciągle nie potrafiliśmy się przełamać. Byliśmy bardzo blisko by po chwili przewaga gości rosła do ośmiu punktów. Nie mogliśmy zatrzymać Vojteha Hrubana. Czas upływał, a CEZ cały czas prowadził. Nasi ciągle nie mogli znaleźć sposobu na to by dojść przeciwnika, a potem pokazć klasę i wygrać. Niestety. Tak się nie stało. Na 43 sekundy przed końcem, po trójce Łukasza Koszarka było tylko 82:86. Ostatni fragment należał jednak do mistrzów Czech.Nie tak miało być, chciałoby się powiedzieć. Mistrz Czech był jak najbardziej w zasięgu Stelmetu. Niestety, grając tak jak we wczorajszy wieczór, nie było na to szans. Szkoda, bo wczorajsza porażka może miec wielki wpływa na to, że możemy się nie znaleźć w Top-16. Przeczytaj też: Rosyjska gra wojenna z muzyką Anny German robi wrażenie (wideo)Zobacz również: Okradał pacjentów szpitala:Przeczytaj też: Rosyjska gra wojenna z muzyką Anny German robi wrażenie (wideo)Zobacz również: Mariusz Kapała / GL
Stelmet BC zakończył pierwszą rundę fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zakończył w bardzo słabym stylu, przegrywając z czeskim CEZ Nymburk.

Grupa D Ligi Mistrzów jest bardzo wyrównana. Miedzy ostatnią która awansuje do Top -16, czyli czwartą ekipą, a ósmym zespołem jest różnica tylko dwóch zwycięstw. We wtorkowy wieczór Ostenda pokonała Aris Saloniki 69:67. Te dwie ekipy mają więc po trzy zwycięstwa. Tyle samo przed wczorajszym meczem miał CEZ Nymburk, o jedno mniej Stelmet.

Już choćby to wskazywało jak ważne jest wczorajszy pojedynek w hali CRS. Czy zielonogórzanie wykorzystali szansę by w lepszych humorach zacząć drugą rundę spotkań? Niestety, nie. Przegrali pom słabym meczu.

Kibiców zielonogórskich ucieszył widok rozgrzewającego się z drużyną Czarnogórca Borisa Savovicia. Po blisko dwóch miesiącach wreszcie wrócił do zespołu.

Zaczęliśmy słabo. Nie broniliśmy, zostawialiśmy gościom miejsce na otwarte rzuty. Słabo było w ataku. Pod koniec pierwszej kwarty wyglądało to kiepsko, bo dodatkowo zaliczaliśmy straty i nie zbieraliśmy piłek po niecelnych rzutach. Wszyscy mieli nadzieje, że w drugiej kwarcie ruszymy i szybko odrobimy straty. Tymczasen o ile pierwsza kwarta była słaba, o tyle początek drugiej wręcz tragiczny. Aż żal było patrzeć co wyrabia nasz zespół. Byliśmy kompletnie zdekoncentrowani. Nic więc dziwnego, że solidni ale nie pokazujący jakiegoś odlotowego basketu rywale nam odjeżdżali. Kiedy w 15 min Martin Kriz wykorzystał jednego wolnego CEZ Nymburek wygrywał już 47:30! Na szczęście potem potrafiliśmy nieco zredukować ich przewagę i na przerwę schodziliśmy z dziesięciopunktową stratą.

W trzeciej kwarcie wreszcie zaczeliśmy pokazywać coś lepszego. Stelmet gonił, Czesi uciekali. Po trójce Martynasa Geceviciusa, w 27 min przegrywaliśmy już tylko 61:62. Ciągle jednak nie mogliśmy przechylić szali na swoją korzyść. Mieliśmy momenty, że wystarczyłby jeden celny rzut by w tym meczu po raz pierwszy prowadzić. Niestety, rywale potrafili wybronić naszą akcje, albo nie trafialiśmy z dogodnej pozycji.

Czwarta kwarta zaczęła się przy czteropunktowym prowadzeniu gości. Nasza sytuacja bnyła więc trudna. _Ciągle nie potrafiliśmy się przełamać. Byliśmy bardzo blisko by po chwili przewaga gości rosła do ośmiu punktów. Nie mogliśmy zatrzymać Vojteha Hrubana. Czas upływał, a CEZ cały czas prowadził. Nasi ciągle nie mogli znaleźć sposobu na to by dojść przeciwnika, a potem pokazć klasę i wygrać.

Niestety. Tak się nie stało. Na 43 sekundy przed końcem, po trójce Łukasza Koszarka było tylko 82:86. Ostatni fragment należał jednak do mistrzów Czech.

Nie tak miało być, chciałoby się powiedzieć. Mistrz Czech był jak najbardziej w zasięgu Stelmetu. Niestety, grając tak jak we wczorajszy wieczór, nie było na to szans. Szkoda, bo wczorajsza porażka może miec wielki wpływa na to, że możemy się nie znaleźć w Top-16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska