Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stołówka charytatywna w Żarach daje jeść potrzebującym

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
Ks. Zygmunt Czepirski zazwyczaj osobiście nadzoruje pracę Teresy Moskwy która przygotowuje posiłki.
Ks. Zygmunt Czepirski zazwyczaj osobiście nadzoruje pracę Teresy Moskwy która przygotowuje posiłki. fot. Janczo Todorow
Od ponad 20 lat stołówka charytatywna Towarzystwa świętego Brata Alberta żywi mniej zasobnych i bezdomnych. Powstała na fali wielkiego bezrobocia, ale również dziś jest potrzebna, bo głodnych i biednych nadal nie brakuje.

Początki były skromne. Kilka osób postanowiło otworzyć stołówkę, gdzie najbardziej potrzebujący, bez grosza przy duszy, mogliby choć raz dziennie zjeść gorący posiłek. - Wtedy, w 1989 roku zakłady masowo upadały, a bezrobocie rosło lawinowo - wspomina Józef Tarniowy, dziś dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. - Nie było, komu zatroszczyć się o tych ludzi, niektórzy z nich byli w wyjątkowo trudnej sytuacji. Pomyślałem sobie wtedy, że nikt w mieście nie powinien chodzić głodny.

Wspólnie z ks. Zygmuntem Czepirskim, prezesem Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta i Jadwigą Szkopińską z PCK postanowili otworzyć stołówkę, w której wydawane będą darmowe posiłki. Ówczesny prezes Powszechnej Spółdzielni Spożywców Jan Remfeld bez wahania przekazał w darze pomieszczenia po dawnym barze Murzynek. Pekom zgodził się dostarczać nieodpłatnie wodę, a zakład energetyczny prąd. - Od Marii Majewskiej dostaliśmy w prezencie garnki, talerze i inne naczynia. Posiłki przygotowywano w kuchni Szkoły Podstawowej nr 1, dzięki uprzejmości dyrektorki Ewy Krauze - Michalskiej i inspektora oświaty Michała Wisza. Transport zapewnił nam ówczesny dyrektor szpitala Stanisław Błażejewski - wylicza J. Tarniowy.

- Od początku nie brakowało ludzi dobrego serca - piekarze dawali chleb, rzeźnicy mięso i podroby, a rolnicy warzywa - mówi ks. Zygmunt Czepirski. - I tak jest do dziś. Bez ludzi dobrej woli, stołówka nie mogłaby funkcjonować. Początki były trudne, nieraz sam musiałem wozić produkty, raz pożyczyłem karawan, żeby przewieźć warzywa.
Na początku lat 90 został otwarty Dom Samotnej Matki. Od tej pory posiłki dla stołówki są przygotowane w jego kuchni, a wydawane je codziennie w punkcie przy ul. Okrzei. Posiłek to zazwyczaj wysokokaloryczna zupa z wkładką oraz porcja chleba. Dziennie przygotowuje się ok. 300 posiłków. - Był okres, że wydawano nawet 350 porcji dziennie - wspomina Stefan Łyskawa, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Potrzebujący dostają od nas decyzję, która ich uprawnia do korzystania z posiłków. Rocznie wydajemy ok. 200 decyzji. Resztę posiłków Towarzystwo wydaje we własnym zakresie. Część kosztów produkcji posiłków pokrywa państwo, wspólnie z samorządem, a reszta pochodzi z darowizn.

S. Łyskawa zapewnia, że stołówka nadal jest potrzebna, bo wielu mieszkańców żyje w biedzie. Ze stołówki charytatywnej nie korzystają tylko bezdomni, ale także całe rodziny, które są w bardzo trudnej sytuacji materialnej.
- Stołówka jest nadal niezbędna i trzeba ją wspierać - uważa J. Tarniowy. - Nie wyobrażam sobie jak byśmy mogli nazywać siebie ludźmi, gdybyśmy nie chcieli pomagać innym.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska