Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Strach był ogromny - mówi pan Zbigniew, którego dom, podmyty przez wodę, grozi zawaleniem

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
W niektóre pęknięcia można wsadzić palce. - Robimy dokumentację i szybko wychodzimy. Tu jest groźnie - mówił do swoich pracowników inspektor nadzoru budowlanego.
W niektóre pęknięcia można wsadzić palce. - Robimy dokumentację i szybko wychodzimy. Tu jest groźnie - mówił do swoich pracowników inspektor nadzoru budowlanego. fot. Tomasz Rusek
To była chwila. Kilka trzasków. I już nie można tu mieszkać. Nawet z zewnątrz widać, że parterowy dom przy ul. Koniawskiej 5 jakiś dziwny jest. Jakby się chciał złożyć do środka.

- Nie składa się chyba tylko przez te plastikowe okna - mówili dziś rano sąsiedzi i znajomi rodziny, którzy przyszli na podwórko. Jedni zasuwali w upale przy wynoszeniu ostatnich rzeczy, inni tylko patrzyli i kiwali głowami z niedowierzaniem. - Ja mieszkam po drugiej stronie. I też regularnie mam wodę w piwnicy. Tylko że dom już wykupiony od ADM-u. Nikt mi nie da w razie czego zastępczego lokalu. Co będzie, jak mi też zacznie pękać? Pod most chyba pójdę - mówiła brunetka po 30. w czarnych, dresowych spodniach. I postanawia na głos: - Ubezpieczę dom. Na tym nie warto oszczędzać.

Szybko poszło

Dom przy Koniawskiej 5 zaczął pękać w środę. Natychmiast przyjechali strażacy i ewakuowali pięcioosobową rodzinę. Całkiem szybko poszło. Cały dobytek ludzi trafił na trawę, do ogrodu, gdzie stoi sobie dająca cień jabłonka i wyleguje się czarny kot. - Nie można było ryzykować i spędzić w środku domu nocy, bo w każdej chwili mógł runąć - tłumaczy mi w czwartkowy poranek inspektor nadzoru budowlanego Adam Migdalczyk.

Wchodzimy do środka. Niektóre rysy są takie, że można by wsadzić w szpary palce. Idą w różnych kierunkach, jak bluszcz. Są wszędzie: nad oknami, ścianach, wychodzą też jakby z sufitu. - Robimy dokumentację i wychodzimy. natychmiast - mówi do kilku mężczyzn, którzy oglądają zniszczenia i robią dokumentację fotograficzną.
Z zewnątrz domek wygląda jakby chciał się złożyć do środka. - Pewnie, można by go ratować i zrobić remont kapitalny, z fundamentami włącznie, ale to nieopłacalne. Wydam decyzję o rozbiórce - mówi po wszystkim A. Migdalczyk.
Co z rodziną pana Zbigniewa, która mieszkała tu wiele lat? - Nie zostawimy ich samych sobie, zapewniam. Znajdziemy im lokal - obiecuje dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej Paweł Jakubowski (dom należał do zasobu komunalnego, szczęście w nieszczęściu, bo gdyby był wykupiony, to sprawa wyglądałaby inaczej...).
W czwartek rano gorzowianie byli u urzędników, już dostali pierwsze mieszkanie do sprawdzenia. Nieduże, przy Armii Polskiej. Dwa pokoje dla pięciu osób.

Wodne przyspieszenie

Co się stało z poniemieckim domkiem, że tak nagle zaczął się sypać? Okazuje się, że po pierwsze, to nie tak nagle. Był przeznaczony do rozbiórki od dłuższego czasu, bo eksperci ocenili, że jest w złym stanie. Jedna z rodzin, która tu mieszkała, niedawno się wyprowadziła. Bliscy pana Zbyszka też byli na liście oczekujących na nowy lokal.

Ale faktem jest, że woda, która przez podniesiony stan rzeki i pobliskiego kanału ostro się podniosła, przebiła też do piwnic (na Zakanalu to normalka w powodziowych okresach) i swoje zrobiła. Inspektor Migdalczyk podejrzewa, że po prostu podmyła fundamenty i przyspieszyła rozpad budynku.
Najpewniej w piątek po domku nie będzie śladu. Rozbiórka nie potrwa przecież długo.

Kłopot w tym, że przy Koniawskiej problem z wodą w piwnicach i kiepskim stanem technicznym ma więcej domów i kamienic. - Może i ich dom jest pierwszy, ale na pewno nie ostatni - oceniali w czwartek rano sąsiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska