MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Studenci Uniwersytetu Zielonogórskiego pierwsi w Polsce skonstruowali Energometr

Leszek Kalinowski 0 68 324 88 74 [email protected]
- Jesteśmy przekonani, że w Zielonej Górze powstanie kilka lub kilkanaście takich stacji – mówią świeżo upieczeni absolwenci UZ: Tomasz Gruszczyński, Maciej Woleński, Tomasz Czaczyk i Bartosz Kubik
- Jesteśmy przekonani, że w Zielonej Górze powstanie kilka lub kilkanaście takich stacji – mówią świeżo upieczeni absolwenci UZ: Tomasz Gruszczyński, Maciej Woleński, Tomasz Czaczyk i Bartosz Kubik fot. Mariusz Kapała
Urządzenie do sprzedaży energii elektrycznej to ewenement w skali kraju. Niektórzy zielonogórzanie podjeżdżają pod nie i podłączają odkurzacz. Dokładnie czyszczą samochód za… 10 groszy.

Studenci z koła naukowego PESUZ skonstruowali urządzenie do sprzedaży energii elektrycznej. Wystarczy wrzucić monetę i naładować sobie samochód. Pod warunkiem, że jest elektryczny jak ten, który rok temu zaprezentowali ci sami żacy. Już wtedy zapowiedzieli kolejne, ambitne projekty. No i stworzyli minielektrownię słoneczną i stację, umożliwiającą zasilanie urządzeń elektrycznych.

- Można naładować sobie laptopa czy telefon komórkowy - mówi opiekun koła naukowego, a zarazem dyrektor Instytutu Inżynierii Elektrycznej prof. Grzegorz Benysek, który bardzo chwali swoich studentów, a właściwie już absolwentów elektrotechniki (specjalność elektroenergetyka i energoelektronika). I cieszy się, że większość z nich nie rozstaje się z uczelnią, bo będzie zdobywać wiedzę na studiach doktoranckich.

Najpierw postawmy stacje

Idziemy zobaczyć wynalazek zielonogórskich żaków. Przed niepozornym budynkiem mały daszek, przed nim jakby parkomat, ale oznaczony literą E a nie P.

- E jak energometr, energia - wyjaśnia Bartosz Kubik. - Daszek to minielektownia słoneczna, urządzenie zaś pozwala sprzedawać energię elektryczną. Wystarczy wrzucić monetę, włożyć wtyczkę i już możemy naładować urządzenie. Takie stacje są dziś potrzebne jak niegdyś stacje benzynowe. Bez odpowiedniej infrastruktury nie ma co myśleć o rozwoju motoryzacji elektrycznej.

Tymczasem już za rok na rynku pojawią się elektryczne nissany, toyoty i smarty. Dziś przed zielonogórskim energometrem stoi skonstruowany przez żaków samochód elektryczny.

- Potrzebujemy trzech godzin, by naładować to nasze auto, które pojedzie 100 km - tłumaczy Tomasz Czaczyk. - Wiemy, co zrobić, by wystarczyło na to 10 minut. Ale szukamy sponsorów, którzy sfinansują rozwój naszego projektu.
- Nasz energometr działa na monety, możemy go zrobić na karty chipowe, rozbudowywać go, ulepszać - podkreśla Tomasz Gruszczyński.

Ale tu tanio!

Urządzenie w wersji podstawowej to koszt 10 tys. zł. To, które stoi przed uniwersytetem (rozbudowany system i monitoring), oznaczało dwukrotnie większy wydatek. Zielonogórzanie szybko zorientowali się, że to prawdziwy skarb.

- By odkurzyć samochód na myjni, muszę wrzucić co najmniej 2 zł i to czyszczenie ogólne. A tu wystarczy 10 groszy i auto wyjeżdża jak z salonu. Nigdy tak dokładnie nie sprzątałem wnętrza - przyznaje Stefan Jarycz, mieszkaniec Zielonej Góry.
Czy uniwersytet będzie więc zarabiał? Uczelnia nie może tego robić. Niebawem monety zastąpią więc żetony, które będzie można odbierać na portierni i ładować sobie elektryczne urządzenia za darmo. Na razie wizytę złożyli przedstawiciele Instytutu Elektrotechniki z Warszawy, przyznali zielonogórskiemu wynalazkowi certyfikat i będzie można go wprowadzić na rynek.

- My sprzedajemy myśl techniczną, nie wolno nam produkować i sprzedawać urządzeń. Nie mamy zresztą na to warunków. Możemy to jedynie robić z jakimś zakładem - dodaje dziekan Wydziału Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji prof. Andrzej Pieczyński.

Stawiamy na ekologię

Maciej Wojeński prowadzi nas jeszcze do środka budynku. Tu na ścianie wisi ekran, na którym można śledzić, ile energii jest już zgromadzonej, ile zostało jej wydane, ile dzięki temu ograniczyliśmy dwutlenku węgla w atmosferze, a nawet kiedy wstało dziś słońce, czy (po odkodowaniu), ile pieniędzy zostało wrzuconych do urządzenia. - Każdy może tu przyjść i odczytać dane - zachęcają pracownicy UZ.

W Zielonej Górze przydałoby się kilka, kilkanaście takich stacji. I nie jest to przecież niemożliwe. Skoro w innych miastach, takich jak Warszawa, Gdańsk, Berlin czy Madryt, mówi się o nich tylko, a my możemy się już energometrem pochwalić?!
- Współpracujemy z uczelnią w Cottbus. Chcemy nasze ośrodki akademickie połączyć poprzez uruchomienie linii komunikacyjnej. Obsługiwałby ją elektryczny autobus, a stacje byłyby po obu stronach - zdradza dziekan wydziału. - Taki projekt, z wnioskiem o dofinansowanie z unijnych funduszy, złożymy do marszałka lubuskiego.

Poza tym Zielona Góra myśli poważnie o wprowadzeniu w komunikacji miejskiej duobusów, które jeździłyby na prąd, a dodatkowym rozwiązaniem byłby silnik spalinowy. Radni już przeznaczyli na wstępne badania dotyczące wprowadzenia tej koncepcji w życie 36 tys. zł. Bo wszyscy zgodnie twierdzą, że ekologia jest bardzo ważna, a Zielona Góra musi być zielona nie tylko z nazwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska