CHROŃMY OSTATNIE OSTOJE, BO CIETRZEWIOM GROZI WYGINIĘCIE
CHROŃMY OSTATNIE OSTOJE, BO CIETRZEWIOM GROZI WYGINIĘCIE
Cietrzew jest jednym z najbardziej zagrożonych wyginięciem ptaków w Polsce. Jego całkowitą liczebność szacuje się na 2-2,5 tys., z czego ponad połowa występuje w północno-wschodniej części kraju. W ostatnich 30 latach wymarło aż 95 proc. populacji tego gatunku. W tak dramatycznej sytuacji tylko zdecydowana ochrona czynna ostatnich ostoi może ocalić cietrzewie przed całkowitym wyginięciem. W 1995 r. ptaki i miejsca ich stałego pobytu zostały objęte całkowitą ochroną prawną. Ale jest już za późno, by dzięki biernej ochronie prawnej móc zahamować spadek liczebności cietrzewi w Polsce.
Porządne buty, zapas wody pitnej, ale... Zanim wyruszymy na ten szlak, musimy zwrócić się z prośbą o zgodę do komendy ośrodka szkolenia poligonowego w Dobrem nad Kwisą. - Mamy tu mnóstwo nieproszonych gości, przede wszystkim grzybiarzy i zbieraczy złomu - komendant Marek Gmurski z niepokojem patrzy na kalendarz, czekając na wysyp prawdziwków i... grzybiarzy. - Ale wystarczy nas uprzedzić i jeśli nie będzie zajęć poligonowych, z pewnością pozwolimy na zwiedzanie, nawet służymy przewodnikiem.
Wędrujące wydmy i wrzosy
Dlaczego warto odwiedzić teren poligonu? Przede wszystkim ze względu na przyrodę. Tu znajduje się południowy kres Wzgórz Dalkowskich, zbudowany z falistych i pagórkowatych zwałów piasku, otoczonych pradolinami Bobru i Kwisy. Do tego równie piaszczysty fragment Borów Dolnośląskich - nizina zbudowana z wydmowych stożków napływowych, naniesionych przez rzeki. W efekcie znaczne połacie poligonu, zwłaszcza te narażone w przeszłości na działalność wojskową, do złudzenia przypominają Saharę. To nasza lubusko-dolnośląska pustynia. I wyglądem bije na głowę przereklamowaną Pustynię Błędowską. Nic dziwnego, że kolejne armie ćwiczą tu walkę w afrykańskich warunkach.
Do tego wspaniałe wrzosowiska, które właśnie teraz wyglądają niesamowicie... - Często spotykamy tu cietrzewie - opowiada nasz kierowca st. szer. Tomasz Jóźwiak i lawiruje między wydmami terenowym mercedesem. I wojskowi dodają, że poligon naprawdę przypomina pustynię. Pada tu rzadko i nawet obserwując chmury, ma się wrażenie, że deszcze omijają ten teren. Upały doskwierają, a gdy zrywa się wiatr, zdarzają się najprawdziwsze burze piaskowe. Twarz wędrowca sieczą igiełki piasku.
Nasz Trójkąt Bermudzki
MIEJSCOWOŚCI MIAŁY W NAZWIE OKREŚLENIE "STUDNIA" LUB "ŹRÓDŁO"
Przedwojenny poligon był znacznie mniejszy. Po 1945 R. do otaczających ten teren miejscowości zjechali nawet przesiedleńcy ze Wschodu. Ale wkrótce kazano im opuścić nowe domy. Tak stało się z miejscowościami: Studzianka, Huette, Hirtenau, Koberbrunn, Hilgerei, Buchwalde... Co charakterystyczne, wiele z nich miało w nazwie określenie "studnia" lub "źródło". Bo na tym niemal pustynnym terenie właśnie woda była najważniejsza. Na przedwojennej pocztówce okolica reklamowała się bliskością obiektów wojskowych, piaskami, słońcem i... oliwioną systematycznie osią ziemi.
Zakamarki poligonu kryją niesamowite historie, które opowiada regionalista Maciej Boryna i nasz przewodnik kpt. Marek Sobieszek. Na cmentarzu w Świętoszowie pogrzebano podobno żołnierzy radzieckiego batalionu, którzy odmówili wyjazdu podczas interwencji na Węgrzech. Z poligonowych miejscowości najsłynniejsza jest - a raczej była - Koberbrunn. Pierwotnie to gospoda na rozstajach, później osada na prawach gminy założona w XVIII w. przy lokalnym trakcie komunikacyjnym i na południowej rubieży Księstwa Głogowskiego. Ale nie z tego słynęła.
- Wedle legendy, tu mieści się wielka oś Ziemi, którą ludzie systematycznie musieli oliwić - opowiada Boryna. I przedwojenni mieszkańcy okolicy potrafili to "sprzedać". Na ówczesnej kartce pocztowej widać właśnie akcję takiego smarowania. Po wsi pozostała jedna z charakterystycznych dla okolicy wież, nieco bunkrów...
Towarzyszący nam wojskowi anomalii magnetycznych nie zauważyli, może dlatego, że posługują się raczej GPS. Natomiast rzeczywiście w okolicy występują dziwne kłopoty z łącznością. Taki nasz Trójkąt Bermudzki... Nie brak tu także ciekawostek geologicznych. Chociażby zbiornik idealnie czystych wód podziemnych o powierzchni około 1.025 km kw. z 292 tys. m sześc. wody.
- To naprawdę wspaniałe tereny i na szczęście, nie są powszechnie dostępne - dodaje Boryna. - W przeciwnym razie sporo skarbów zostałoby zniszczonych.
Po niemiecku, rosyjsku i polsku
Na skutki działalności poligonu nie narzekają nawet "zieloni". I to nie tylko ze względu na cietrzewia. To dzięki wojskowym mamy wydmy i wrzosowiska. Tam, gdzie czołgi przestały jeździć, gdzie nie strzelają z grubszej broni i nie ćwiczą saperzy, wrzosowiska wypierane są przez las. Tymczasem znaczna część poligonu kandyduje do wpisania na listę "Natura 2000".
Robert Jurga, który zajmuje się fortyfikacjami, tłumaczy zasady budowy ćwiczebnych bunkrów. Między dwoma z nich były rozciągane liny tzw. tarczociągów. Bunkry powstały prawdopodobnie w drugiej połowie lat 30. ub. wieku. Niemcy oszczędzali już na prętach zbrojeniowych. Wewnątrz na ścianach napisy po niemiecku, rosyjsku i polsku. Ślad kolejnych szkolących się tu armii. Podobnym śladem są charakterystyczne wieże, przypominające latarnie morskie. I postumenty starych pomników.
Ale to już całkiem inna historia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?