Nadal kocham piłeczkę i uważam ją za najważniejszą dyscyplinę w całym świecie.
Stąd uważam, że organizowanie niektórych ligowych meczów żużlowych w najbliższą niedzielę o takiej porze, że fani zdążą - i to przy dobrych układach - na drugą połowę finału mundialu, jest nieporozumieniem. Daję głowę, że wielu kibiców speedwaya akurat ten mecz chętnie obejrzałaby od samego początku.
A u lubuskich kibiców nastroje odwrotne od tych z lipca 2009. Stal wygrywa, siedzi w czubie tabeli, a kibice już zacierają ręce na długi sezon i walkę o medale, z włączeniem tego z najcenniejszego kruszcu. W Falubazie nie zostało prawie nic z mistrza i wychodzi na to, że być może emocje mogą skończyć się już w sierpniu albo co gorsza, przyjdzie czekać do października na wstydliwe baraże o utrzymanie.
Ale wracając do futbolu. Pisałem przed dwoma tygodniami o wymogach licencyjnych dla klubów drugoligowych (praktycznie trzecioligowych), między innymi o daszku nad częścią trybun. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że wolą siedzieć pod dachem, szczególnie wtedy gdy pada deszcz, niż pod gołym niebem. Wiem też, że trzeba się wziąć za polskie stadiony i to zaraz. Tyle, że niektóre wymogi dla klubów drugoligowych w starciu z rzeczywistością wyglądają cokolwiek komediowo.
Na przykład zalecenia co liczby sedesów i pisuarów w stadionowych ubikacjach. Według nich jeden sedes powinien przypadać na 200 widzów, a pisuar na 125. I tu na przykład taka Lechia może spać spokojnie. Jak skrupulatnie wyliczono w protokole, na zielonogórskim stadionie w męskiej ubikacji są trzy sedesy i sześć pisuarów, w damskim trzy sedesy. Wychodzi na to, że kierując się tylko i wyłącznie liczbą sedesów mecze Lechii mogłoby oglądać 1.200 widzów (kiedy na tym obiekcie było tylu ludzi?). Ale stadion i tak ma problem, ponieważ licencja przewiduje toaletę przenośną dla gości, które nie ma, do tego osobny punkt gastronomiczny dla nich.
Zaskoczyła mnie też konieczność oznaczenia wszystkich wyjść i przejść w języku polskim oraz pokój dla delegata, który musi mieć stół, pięć krzeseł (czemu pięć?) i telefon. Wiele punktów jest bardzo słusznych, potrzebnych i odpowiadających zabezpieczeniu imprez z tłumem fanów. Tyle, że w naszych warunkach są niemożliwe do spełnienia, a nawet gdyby tak, to pieniądze wyda się tylko i wyłącznie na to by w papierach było dobrze i centrala dała spokój. Zresztą jak znam życie kluby z grubsza coś tam załatwią, właściciele obiektów zobowiążą się, co jeszcze zrobią, a centrala da im na luz.
Zmartwiła mnie wiadomość, że z Lechii do Zawiszy Bydgoszcz odchodzi trener Maciej Murawski. Uważam roczny jego pobyt w Lechii za coś fajnego, co spotkało zielonogórski futbol w ostatnich latach. Ktoś taki był tu bardzo potrzebny. Trener zrobił wiele, utrzymał zespół, któremu nikt nie dawał szans, sprawił, że zaczęto wreszcie mówić o klubie nie tylko w kontekście długów i porażek ale dobrej gry. Tym bardziej przykro, że odchodzi, nawet nie w połowie, ale na początku drogi. Wielka szkoda...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?