Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlakiem pałaców i parków: Proponujemy długi spacer po Zatoniu

Dariusz Chajewski
Księżna Dorota zamierzała przenieść ruiny XIII - wiecznego kościółka do parku
Księżna Dorota zamierzała przenieść ruiny XIII - wiecznego kościółka do parku fot. Dariusz Chajewski
Niesamowite. Idąc ścieżkami parku pałacowego w Zatoniu czujemy, że podążamy śladami Hugo, Balzaca, Liszta, Mikołaja I...

Z Siedliska jedziemy przez Nową Sól (odwiedzimy ją przy następnej okazji), Otyń... W Niedoradzu warto skręcić w lewo i dotrzeć do Zatonia biegnącą wśród lasów drogą. Chętni mogą jeszcze wpaść do Ługów i zerknąć na interesujący kościółek. Później skręcamy w lewo, w kierunku Kożuchowa - do celu zostało nam kilkadziesiąt metrów. I tutaj łatwo przeoczyć naszą perełkę. Gdy po prawej stronie zobaczymy ruiny kościółka i niewielki sklep spożywczy skręćmy w leśną, czarną drogą...

Nagle znajdujemy się przed okazałą ścianą frontową dawnego pałacu zwieńczoną rozpadającym się herbem. Z przodu charakterystyczne betonowe koło. Co to było? Fontanna? I tutaj warto zamknąć oczy i na chwilę włączyć wyobraźnię...

Czuć rękę artystów

TRWAŁA RUINA

Gdy wrócimy do punktu wyjścia zerknijmy na kościół św. Jana. Wzniesiony został prawdopodobnie w II poł. XIII wieku. Wzmiankowany w 1376 roku. Budowany z kamienia polnego, rudy i cegły. Budynek salowy, Bez wydzielonego prezbiterium. Kościół posiada przy północnej ścianie zakrystię. Zniszczony, od 1833 roku do dnia dzisiejszego jest ruiną z zachowaną resztką muru do wysokości dawnego gzymsu. Przy kościele znajdował się cmentarz i drewniana dzwonnica z 3 dzwonami. Całość ogrodzona była wysokim kamiennym murem, którego pozostałości zachowały się w kilku miejscach. Dzwony zostały przeniesione do nowej świątyni. Księżna Dorota myślała także o przeniesieniu całej ruiny do parku. To byłoby... romantyczne.

W miejscu, gdzie stoimy, zajeżdżały powozy. Wysiadali z niego wielcy ówczesnego wieku, a przenieśliśmy się do połowy XIX wieku. Właśnie wówczas miejsce poprzednich właścicieli zajęła Dorota Talleyrand-Perigord. Kobieta tyle piękna co światowa, bywalczyni salonów europejskich stolic i właścicielka pięknego, położonego nad Loarą zamku Rochecotte. Po śmierci męża Talleyranda Dorota opuściła Francję i po krótkim pobycie w Berlinie postanowiła osiąść na kresach ówczesnej Europy. Przyjechała do Zatonia. Pałac i ziemię dostała w posagu. W książce Jana Piotra Majchrzaka ("... coś więcej niż życie") czytamy cytat napisany jej ręką: "Nareszcie jestem u siebie. Przenika mnie dziwne uczucie spokoju i zadowolenia jakbym tu od lat przebywała."
Wiosną 1846 r. zamieszkała na stałe w pałacu Żaganiu (dostała go w spadku), ale Zatonie było jej letnią rezydencją. Gdy się pojawiła w tej wsi stał tutaj raczej nieciekawy dwór w zaniedbanym parku. Postanowiła zmienić go w nowoczesną rezydencję w modnym wówczas stylu romantycznym. Tej rewolucji podjął się bodajże najsłynniejszy wówczas niemiecki architekt Fryderyk Schinkl. Parkiem zajęła się inna sława - Piotr Józef Lenne, którego rękę tutaj czuć mimo wieloletniego dewastowania parku.

Gra w kolory

Księżna Dorota zamierzała przenieść ruiny XIII - wiecznego kościółka do parku
(fot. fot. Dariusz Chajewski)

Wejdźmy do wnętrza. Na prawo mamy Białą Salę, która pełniła rolę salonu muzycznego, dalej biblioteka, jadalnia... Po lewej stronie Pokój Błękitny, buduar, pokój narożny i wysmakowana łazienka. Od strony ogrodu Pokój Zielony i Pokój Szary. Jeszcze Żółty Gabinet, Pokój Różany... Otwarcie oczu kończy się szokiem. Oczodoły okien, zarwane stropy. Tylko w niektórych miejscach na ścianach można jeszcze dojrzeć cień dawnych barw.

Wychodzimy z pałacu nieco przygnębieni. Nastrój nie minie, gdy spojrzymy w lewo. Oto smętne resztki dawnej oranżerii. Powstała w 1861 roku. Była cieplarnią gdzie zgromadzono okazy roślinności tropikalnej. Budynek pełnił rolę zimowego salonu i był oszklony. Oranżeria była przytulona do wschodniej ściany pałacu, z którym była połączona tzw. dolną cieplarnią, a następnie galerią.

I znów dajmy się porwać wyobraźni. Idziemy w głąb parku. Jego tak do końca nie zniszczył czas. Kilkaset metrów i po lewej między drzewami prześwituje polana. Na jej środku pomnikowy dąb. Ten widok podziwiali najwięksi ludzie epoki. Był zatem Fryderyk Wilhelm IV, Mikołaj I, Liszt, Balzac, Wagner, Humboldt, Hugo...

Żałość księżnej Doroty

Ten park ma swoją legendę. Ludzie powiadają, że po wojnie parkowe alejki wokół pałacu mieniły się na błękitno. Dziś są czarne, ale to nie legenda. Gdzie niegdzie widać jeszcze pozostałości niebieskawej szlaki szklanej, którą wysypane były niegdyś dróżki. Wiosną tajemniczości dodaje... zapach czosnku wciąż unoszący się wokół pałacu. To woń z będących pod ochroną białych kwiatków zwanych czosnkiem niedźwiedzim, którego całe połacie rosną w Zatoniu.

W parku co piękniejsze drzewo nosi imię jednego ze sławnych przyjaciół księżnej. Jest więc buk purpurowy cara Rosji Aleksandra I, dąb Maurycego Talleyranda (francuski minister, towarzysz życia Doroty), lipa Franciszka Liszta (węgierski kompozytor), platan Humbolta (badacz i geograf) oraz platan cesarza Fryderyka Wilhelma IV. Ponoć wieczorami duch księżnej Doroty straszy w ruinach z żałości nad stanem, w jakim znajduje się wspaniały niegdyś pałac. Park ma około 50 ha powierzchni i występują tutaj 43 gatunki drzew i krzewów.

Gdzieś po drodze przejdziemy nad ledwie miejscami widocznym rowem. To był strumień. Następnych kilkaset metrów i ścieżka w lewo. Warto w nią się zagłębić. Trafimy przed okazały kopiec, w którym wydrążono parkową grotę. Na jej szczycie niegdyś znajdowała się przypominająca świątynię altana.

Mapa skarbów

PAŁACOWY SPACER

W okolicy mamy kilka kolejnych pałaców do obejrzenia. Dwór w Kiełpinie nie jest może ciekawy, ale już pałace w Ochli warte są odwiedzenia. Przy okazji - miłośnicy architektury - powinni zajrzeć do miejscowego skansenu. Ludzi kochający naturę mają kilka kilometrów od Zatonia rezerwat Zimna Woda. Ze starodrzewiem olchowo-dębowo-jesionowym. Już Niemcy uważali ten teren za godny ochrony i mający swój mikroklimat.

Później powinniśmy wrócić na główną ścieżkę, która przez stary las poprowadzi nas przez pola i łąki...

Warto też porozmawiać z ludźmi, którzy o pałacu potrafią opowiedzieć wiele. Chociażby o ostatniej rezydentce pałacu, która jak pozbawiona zmysłów, już w latach 40. minionego wieku, krążyła ubrana na biało po okolicy. I nagle zniknęła. Budowla spłonęła w 1945 roku. Inna opowieść to historia ekscentryka, który w latach 80. mienił się królem i uważał Zatonie za swoją siedzibę. Z Zatoniem wiąże się także pewna historia, którą opisał w swojej książce "Testament barona" znany dziennikarz - podróżnik Witold Michałowski. Uważa on, że testament bałtyckiego barona Ungerna-Sternberga, chana mongolskiego z 1921 roku, określający miejsce ukrycia skarbów mongolskich w Azji, trafił w 1945 roku z Estonii do Zatonia. Gdzie zaginął bądź został ukryty...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska