Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Gorzowie Wlkp. pacjenta odesłał, a następnego dnia chory trafił do lecznicy w Dębnie

Bożena Bryl 095 758 07 61 [email protected]
- Błędu nie popełniliśmy - przekonywał dyrektor gorzowskiej lecznicy Andrzej Szmit
- Błędu nie popełniliśmy - przekonywał dyrektor gorzowskiej lecznicy Andrzej Szmit Fot. Kazimierz Ligocki
- Jak można nie przyjąć osoby, która ledwo trzyma się na nogach! - oburza się na gorzowską lecznicę szefowa Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubiszynie. Pacjentowi się pogorszyło i następnego dnia trafił do szpitala w Dębnie.

Pacjent, to 52-letni mężczyzna z jednej z wsi pod Lubiszynem. Mieszka samotnie, jest bardzo schorowany i wymaga pomocy. - Kiedy jeden z mieszkańców tamtej wioski zawiadomił nas, że z tym panem jest gorzej, pojechaliśmy to sprawdzić - opowiada nam kierowniczka OPS-u Ewa Stojanowska. Mężczyzna był osłabiony, cierpiący, bardzo kaszlał. Okazało się, że ma skierowanie do szpitala z podejrzeniem wrzodów żołądka.

- Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego, który zaraz do naszego podopiecznego przyjechał. Uznał, że mężczyzna powinien pilnie pojechać do szpitala i dał zlecenie na dowóz karetką - mówi E. Stojanowska. W ten sposób 20 października pan Ryszard przyjechał do gorzowskiego szpitala. - A tu następnego dnia dostaję telefon, że chory jest w domu, bo go nie przyjęli na oddział - mówi kierowniczka. - Wrócił tego samego dnia z receptą - dodaje.

Trafił pod tlen

Pan Ryszard postanowił, że w tej sytuacji najlepiej będzie, jak pojedzie do swojej matki, która mieszka pod Dębnem i tam będzie się kurował. - Jeszcze w środę, 21 października, sąsiad odwiózł go swoim samochodem do rodziny. - Nazajutrz po południu stan chorego się pogorszył i został odwieziony do szpitala w Dębnie - opowiada E. Stojanowska. Jest oburzona na gorzowski szpital. - Przecież tak nie można postępować z ludźmi - podkreśla.

Mężczyzna przebywał w dębnowskim szpitalu przez pięć dni. Wyszedł w poniedziałek, a we wtorek udało nam się z nim porozmawiać. - Jak mnie zawieźli do tego szpitala w Gorzowie, to posiedziałem trochę na łóżku aż przyszedł lekarz - opowiada. - Kazał się położyć, pouciskał brzuch i zrobili mi prześwietlenie. Potem ten doktor dał receptę i powiedział, że mam jechać do domu - relacjonuje. - Całe szczęście, że przystanek autobusowy jest pod samym szpitalem, bo nie wiem jak bym wrócił, wcale sił nie miałem - dodaje.

Jego szwagier, który mieszka w tej samej wsi co matka pana Ryszarda mówi, że trzeba nie mieć serca, żeby zostawić bez opieki człowieka w takim stanie. - Co to za lekarze? - pyta. Mówi, że kiedy pan Ryszard do nich dotarł, okropnie wyglądał i strasznie kaszlał. - A po południu tak mu się źle zrobiło, że trzeba było szybko wieźć go do szpitala. Tam od razu wzięli go pod tlen - opowiada. - W wypisie napisali, że Rysiek trafił na oddział w Dębnie z narastającym uczuciem duszności i ogólnym osłabieniem. Choruje na przewlekłą niewydolność krążenia, przewlekłą chorobę niedokrwienna serca i ma migotanie przedsionków - relacjonuje szwagier pacjenta. - Przez prawie tydzień go leczyli, dali mu receptę na mnóstwo leków i kazali zrobię gastroskopię - dodaje.

Gorzów: Za zdrowy do szpitala

Poprosiliśmy dyrektora gorzowskiego szpitala Andrzeja Szmita o wyjaśnienie tej sytuacji. Wczoraj nam potwierdził, że taki pacjent zgłosił się 20 października do szpitala z podejrzeniem perforacji przewodu pokarmowego. - Został przyjęty przez specjalistę chirurgii ogólnej w trybie ambulatoryjnym - mówi A. Szmit. - Po zbadaniu, zrobiono pacjentowi zdjęcie rentgenowskie jamy brzusznej, które nie wykazało perforacji czy niedrożności - tłumaczy dyrektor. - Lekarz natomiast stwierdził, że pacjent może mieć stan zapalny żołądka, dlatego zalecił wykonanie gastroskopii w trybie ambulatoryjnym.

Zaordynował też te same lekarstwa, które zalecał lekarz rodzinny - mówi dyrektor. Dodał, że zdaniem lekarza, który badał tego pacjenta, nie było powodu do hospitalizacji. - Ten człowiek jest niewątpliwie chory i musi się leczyć, ale może to robić ambulatoryjnie - twierdzi A. Szmit. - My nie jesteśmy placówką opiekuńczą, tylko leczniczą - dodaje dyrektor.

Dębno: Zdrowych nie przyjmujemy

Lekarz rodzinny pana Ryszarda odmówił rozmowy na temat pacjenta.
Również dyrektor szpitala w Dębnie Robert Grabowski nie chciał komentować tego konkretnego przypadku. - Powiem tylko, że jeśli pacjent został przyjęty, to wymagał hospitalizacji. My też mamy limity i nadwykonania, i nie przyjmujemy do szpitala ludzi, którzy nie wymagają takiego leczenia - stwierdził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska